Nowy bohater
Alex (26lat)
Młody, wysportowany i chący osiagnąć w swoim życiu jak najwiecej.. W życiu Kiki jak i Dream pojawia sie trochę przez przypadek. Jego zadaniem było przygotowanie układów tanecznych do trasy koncertowej z Litle Mix,
Z czasem sprawy przebierały inny wymiar...
Z czasem sprawy przebierały inny wymiar...
--------------------------------------------------------
Lokalizacja: 01-07 luty 2016, Londyn, UK.
- Co robiłaś wieczorem?- zapytał Gaz
gdy zadzwonił z samego rana.
Kika: Siedziałam i gapiłam się w
zegar, aż wydawało mi się, ze już mogę do Niego zadzwonić, żeby nie wyszło że
za bardzo mi zależy. A Ty co robiłeś?- zapytałam.
G: Ja nic szczególnego, ale wiem, ze
On siedział i czekał na Twój telefon zastanawiając się co powiedzieć, żeby nie
wyszło, że za bardzo mu zależy.- odpowiedział.
Kika: Sranie w banie.- mruknełam.
G: Pewnego dnia ktoś przytuli Cię tak
mocno, tak bardzo mocno, że wszystko co w Tobie połamane wróci na swoje
miejsce.
Kika: Na chwilę obecną zastanawiam
się jak ruszyć naprzód, ze wszystkim tym, co we mnie tkwi.- odpowiedziałam
kładąc się na poduszkę.
G: Kiedy jesteś zła policz do
czterech. Kiedy jesteś bardzo zła to przeklinaj.
Kika: Trudno mieć wysoką samoocenę
jeśli nikt nigdy nie udowodnił Ci, że jesteś czegokolwiek warta.
POV Gaz
Skończyłem rozmawiać z siostrą. Tak,
siostrą. Ostatnio zacząłem tak ją nazywać. Karola to bardzo miła dziewczyna,
spokojna, ułożona, ale nikt nie zna jej prawdziwej twarzy. Od kiedy ją poznałem
chodzi w masce krzywd i kłamstw. Zniszczyła się, zniszczyli ją.
***
P: Włącz radio!- było pierwszym
zdaniem jakie powiedział mój manager od momentu gdy odebrałam telefon koło
południa. Od razu zrobiłam to o co poprosił. Na jednej z brytyjskich stacji
odtwarzana była moja piosenka, którą napisałam na dachu Syco i nad którą
pracowałam z Damianem.
Kika: Wow! Nie wiedziałam, ze już ją
wypuściliście.- powiedziałam.
P: Simon gdy ją usłyszał od razu
postanowił ja wypuścić. Zakochał się w niej więc trzeba kuć żelazo puki
gorące.- wytłumaczył.
Kika: Tak, ale czy to nie za szybko.
Chodzi o promocje albumu, który nie jest jeszcze gotowy. Nawet prace nad nim
nie rozpoczeły się.- czułam obawę przed dość szybką reakcją wytwórni.
P: Spokojnie. Mamy wszystko pod
kontrolą. To odpowiedni czas aby zacząć już pracę nad albumem i odpowiedni
czas, żeby pokazać publiczności czego mogą się spodziewać.
Kika: Tak, ale wydaje mi się, ze to
będzie kolidować z koncertami Little Mix i naszymi występami.
P: Daliśmy radę pracować nad albumami
podczas trasy OTRA, damy radę zagrać kilka koncertów w UK i przygotować
piosenki na płytę. Trochę wiary w siebie, Kika.- powiedział.
Kika: Nie wiem czy będę miała w sobie
tyle siły.- oznajmiłam Paulowi. Troszkę byłam zła na to, ze Simon i On
zadecydowali za Nas o wypuszczeniu w obieg Coming Home.
P: Jeżeli Ty nie masz sił, my musimy
stać się Twoją siłą, bo na tym właśnie polega nasza praca.
Kika: Rozumiem, ze chcecie dla Nas
jak najlepiej, ale...
P: Co znowu?
Kika: Muszę zapytać się siebie, czy
to co robię dzisiaj przybliża mnie do miejsca, w którym chce być
jutro.-wytłumaczyłam.
Nie lubię jak ktoś decyduje za mnie.
Jestem troche wkurzona, ale może dlatego, ze obawiam się tego jak zareagują
fani. Chyba mam ochotę się napić.
Prawie wszyscy mają taką ochotę,
tylko o tym nie wiedzą. Zadzwoniłam do dziewczyn i tylko Sophia postanowiła mi
towarzyszyć.
Kika: Mam tyle złości, co największe
chamy.- powiedziałam gdy wytłumaczyłam jej dlaczego chciałam się spotkać.
S: Wiem co czujesz, ale Twój managent
wie najlepiej chyba co dla Ciebie i całej grupy jest najlepsze.
Kika: Nie chce tańczyć jak mi
zagrają.- burknęłam.
Nastała cisza.
- Powiedz mi co mam robić?
S: Wystarczy tylko się uśmiechać by
ukryć zranioną duszę i nikt nawet nie zauważy jak bardzo cierpisz.-
odpowiedziała popijając drinka.
Kika: Chcesz mi powiedzieć, ze jeśli
jedna osoba coś potrafi, reszta może się tego nauczyć?
S: Razem jesteśmy silniejsi niż
osobno.- uśmiechnęła się.
Kika: Prawdziwa miłość, nie ma
granic. Kocham Cię za wszystko i kocham Cię za nic.- przytuliłam ja.
S: Dlatego mała opłacz to, wykrzycz
to, a później weź się w garść, stań na nogi i zacznij żyć. Możesz żyć tak
szczęśliwie, że głowa mała.
Kika: Miałem szaloną ochotę na Twoje
towarzystwo bez względu na wszelkie erotyczne objawy.- poruszyłam zabawnie
brwiami gdy opuszczaliśmy pub.
Sophia ma racje przejmuję się,
rozpamiętuję, martwię się. Robię to, czego nie powinnam, płaczę, trochę się
gubię. Nie mogę spać, ale przecież jest dobrze…
***
Dziś otrzymamy plan trasy Little Mix.
Siedzimy w domu Paula i Fede czekając na Naszego managera.
K: Jak zachwile nie stanie w tych
drzwiach z ta kartką uduszę Go.- powiedział zniecierpliwiony Kamil.
F: Ej! Stary to mój ojciec..-
pogroził mu Fede.
D: A nasz manager, synek.- wtrącił
Dawid.
F: Sam jesteś synek!- wytknął mu
język.
D: No chyba nie. Kto jest od Nas
młodszy, no kto?- droczył się z nim nadal.
F: Karola! Powiedz mu coś!- mruknął.
Już miałam coś powiedzieć gdy do
pokoju wszedł Paul z jakimś mężczyzną. Wysportowanym mężczyzną.
P: Spokój tu! Uspokoić się i siadać!-
krzyknął gdy chłopacy podchodzili już sobie do gardeł.
Mężczyzna, który kroczył krok w krok
za Paulem bacznie mnie obserwował. Nie wytrzymałam jego wzroku iukryłam Go od
razu w telefonie.
P: Tu jest plan trasy.- rzucił kartki
na szklany stół.
- Bierzecie udział w sześciu
koncertach, potem od razu lecicie do Stanów.- spojrzał na Nas.
- Wszystko jasne?- spojrzał na mnie
gdy oglądałam kartkę.
Kika: Jak dla mnie, wszystko.-
posłałam mu lekceważące spojrzenie. Chyba byłam jeszcze zła na Niego za wczoraj
i za to, ze zadecydował z Simonem o naszej piosence bez nas.
P: W takim razie przejdźmy od razu do
kolejnej sprawy. To Alex- wskazał na mężczyznę.
- Zajmie się waszą choregrafią do
kolejnych występów.- wyjaśnił.
Alex nic nie mówił, tylko obserwował
mnie i może chłopców. Gdy opuściliśmy salon Paula i ruszyliśmy do wyjścia
podbiegł do mnie Fede.
F: Niczego nie ułatwiaj mężczyźnie.
Jeśli cię kocha bądź mu się podobasz, to cię znajdzie, choćbyś nie wiem gdzie
była, zdobędzie cię nawet spod ziemi. A jak mu będziesz pomagać, to choćbyś
podała się na srebrnej tacy, nic z tego nie będzie. Pamiętaj, nigdy nie
ułatwiaj mężczyźnie.- powiedział.
Kika: O czym ty pieprzysz?!-
spojrzałam na Niego gdy stałam już koło swojego auta.
F: O Alexie, widziałem jak na Ciebie
patrzy. Podobasz mu się.
Kika: Ty to naprawdę dzieciuch jesteś
Fede.- zaśmiałam się wsiadając do auta. Usłyszałam tylko głośne
F: Ej!!!- po czym odjechałam z
piskiem opon.
***
POV Niall
Jechałem autem gdy nagle uslyszałem
spikera radiowego.
- Jeśli nie wiecie jaki album będzie
pożądany tego lata musicie posłuchać tego.
- Knowing
that I find it on my own
Cause if life ain't leading though where I can go
I'm standing still with nothing in my way
Letting me go so I can find myself again
I need that
Ground beneath my feet to feel that
Ground beneath my feet
I need that
Ground beneath my feet
I need that
I need that home, I'm coming home, I'm coming home
Cause it's life that I've been living in my home
Home, I'm coming home, I'm coming home
Cause I'm tired of being out here on my own
I'm coming home, oh yeah yeah yeah
I'm coming home, oh yeah
All of this time I've been living it up
All that's is left is rubble and dust
Oh oh, I'm coming home
I know if I can find my own way back
There's a life I always knew but never had
I'm tired of fighting things that I can't change
Letting me go so I can finally find my place
I need that
Ground beneath my feet to feel that
Ground beneath my feet
I need that
Ground beneath my feet to feel that
Ground beneath my feet
I need that
Ground beneath my feet to feel that
Ground beneath my feet
I need that
Ground beneath my feet to feel that
Ground beneath my feet
I need that
I need that home, I'm coming home, I'm coming home
Cause it's life that I've been living in my home
Home, I'm coming home, I'm coming home
Cause I'm tired of being out here on my own
I'm coming home, oh yeah yeah yeah
I'm coming home, oh yeah
All of this time I've been living it up
All that's is left is rubble and dust
Oh oh, I'm coming home- usłyszałem dobrze znany mi głos.
- Wasz dzień stał się lepszy?-
podnownie odezwał się mężczyzna w radiu.
- To stanie się lepszy, bo odtwórca
tej piosenki siedzi obok mnie i zaczyna się stresować.- usłyszałem jej śmiech,
śmiech który spowodował uśmuech na mojej twarzy.
Kika: Zabardzo sobie schlebiasz
Niall.- powiedziała do mężczyzny, a ja poczułem jak mówiłaby do mnie.
N: Przejdzmy do sedna.- lekko się
zaśmiał.
- O czym jest coming home?- zapytał.
Kika: Coming home to ukryta historia.
Każdy może ja tłumaczyc na swój sposób.
N: A jaki jest Twój sposób?- przerwał
jej.
Kika: Kiedy się podłamiesz albo
będzie Ci się wydawać, że już kurwa nie pociągniesz, tylko się trzymaj a
wcześniej czy później szajs zniknie. Bądź bystry, bądź silny, bądź dumny, żyj honorowo
i godnie, i po prostu się trzymaj. To nie rzeczywistość doprowadza do
szaleństwa, ale możliwości. To czekanie, zastanawianie się godzinami, co będzie
następne. To nie cierpienie, ale oczekiwanie na kolejną porcję bólu.-
odpowiedziała.
N: W tej piosence wracasz do domu?
Naprawdę wracasz?
Kika: Tak jak już powiedziałam to
metafora. Nigdzie nie jest powiedziane, że trzeba czekać, aż wszystkie złe
rzeczy skończą się same. Trzeba je zmieniać, teraz. Kochaj w tym momencie.
Zacznij żyć dziś, a nie jutro. Nie czekać, aż inni dadzą ci pozwolenie na
życie, bo nie zrobią tego.
N: Wiesz, ze większość moich kolegów
twierdziło, ze nie jesteś w stanie napisać i zaśpiewać czegoś tak wielkiego. A
tu Twoja nowa piosenka pobiła wszystkie rekordy jakie mogła. Każdy jej słucha
na okrągło.
Kika: Najpotężniejszy jesteś w ciszy.
Ludzie się jej nie spodziewają. Oczekują słów, gestów, obrony i ataku. Szykują
się do walki. Są gotowi, mają zaciśnięte pięści, słowa ciekną im z ust. Cisza?
Nie. Wiec jeśli jestes w stanie sprawić, ze ktoś będzie szczęśliwy zrób to,
świat coraz bardziej tego potrzebuje.- wytłumaczyła.
N: Zdajesz sobie sprawę z tego, ze
autopromocje zrobiły Ci też gwiazdy.
Kika: Tak, wiem. Mój przyjaciel Gary
wiecznie zasypuje mnie snapami.- zaśmiała się.
N: Jestescie nierozłączni, prawda?
Kika: Tak, masz racje. Jeśli spotkasz
kogoś, kto sprawia, że się uśmiechasz. Kogoś, kto zawsze martwi się o to, czy
wszystko u ciebie w porządku, kto dba o ciebie i chce dla ciebie jak najlepiej.
Kogoś, kto cię szanuje. Jeśli spotkasz kogoś takiego nie pozwól mu odejść. Tacy ludzie są trudni do
znalezienia.
N: Czyli nie muszę pytać się czy u
Ciebie wszystko okej?- zapytał.
Kika: Różnie z tym bywa.- usłyszałem
zatrzymując się na światłach.
N: Dlaczego?
Kika: Może dlatego, ze najgorsze jest
to, że okej to bardzo daleko od szczęścia. Okej to szara strefa pośrodku, w
której budzisz się codziennie i żyjesz dalej, a nawet często śmiejesz się i
uśmiechasz, ale okej to nie szczęście. Okej to nie czekanie na każdą kolejną
sekundę dnia, okej to nie życie pełnią życia. Większość ludzi zgadza się na
okej, łącznie ze mną, i udajemy, że okej jest w porządku, choć tak naprawdę go
nienawidzimy i spędzamy większość czasu, chcąc się wyrwać z bycia okej.-
powiedziałą poważnie i spokojnie.
N: Chcesz powiedzieć, ze dojrzałaś?
Dojrzałaś do życia, pewnych spraw?- wypytywał.
Kika: Nie wiem, czy to kwestia
dojrzewania do pewnych spraw, zmiany swoich poglądów, czy zmian w otaczających
mnie ludziach, ale coś nagle sprawiło, że nie chcę już być miła, a zaczynam być
po prostu asertywna i szczera.- wytłumaczyła.
N: Zupełnie nie rozumiem..- wtrącił.
Kika: Chodzi o to, że mam prawo do
wszystkich dobrych chwil, za którymi tęskniłem przez te wszystkie lata, a
których nigdy nie dostałam. Mam prawo do radości w tym życiu tu i teraz. Nie tylko do chwilowego,
euforycznego uniesienia, ale do czegoś bardziej trwałego. Mam prawo odprężać
się i bawić. Mam prawo zmieniać moje nastawienie, moją strategię i mój sposób
myślenia. Mam prawo do popełniania pomyłek i do niespełniania własnych
oczekiwań. Mam prawo opuścić towarzystwo osób, które świadomie lub przez
nieuwagę tłamszą mnie, wpędzają w poczucie winy czy upokarzają. Mam prawo czuć
to, co czuję. Mam prawo ufać swoim uczuciom, sądom, wrażeniom i intuicji. Mam
prawo do selekcjonowania tego, co otrzymałem od rodziców do przyjęcia tych
rzeczy, które dają się zaakceptować i do odrzucenia wszystkiego, co dla mnie
jest nie do zaakceptowania. Mam prawo do życia zdrowego pod względem
psychicznym i duchowym, nawet jeśli będzie ono częściowo lub w całości odbiegać
od filozofii przekazanej mi przez rodziców. Mam prawo do znalezienia mojego
miejsca w świecie. Mam prawo korzystać z powyższych praw żyć w taki sposób, w
jaki ja sama chcę.- nastała cisza po której Niall powiedział.
N: To tylko przedsmak wywiadu z Kiką.
Jeszcze dzis dowiecie się dlaczego Kika ma narysowane na nadgarstku motyla.
Wracamy po chwili przerwy.- po chwili w radiu leciał kolejny hit. Tym razem
Taylor Swift.
Gdy skończyła śpiewać ponownie głos
zabrał Niall.
N: Gdy państwo słuchali Taylor, ja
podpytałem Kikę o motyla. Może chcesz
wytłumaczyć naszym słuchaczą Kika o co chodzi?- zwrócił się do
dziewczyny.
Kika: Większość ludzi nie wie jak to
jest, kiedy nie masz żadnego nawet najmniejszego powodu by rano wstać i funkcjonować
przez jakieś nastepne dwanaście godzin. Nie wiedzą jak to jest wymuszać usmiech
by nie było zbędnych pytań. Nie wiedzą jak to jest brać oddech z bólem, który
przypomina Ci o wszystkim co mineło. Ludzie zazwyczaj gówno wiedzą, a oceniają.
Dlatego razem z Osrodkiem Rico i władzami Londynu wspieramy akcje Stop
samookaleczaniu! Rysując sobie na nadgarstku motyla nie tylko wspierasz naszą
akcję, a i pomagasz wielu ludziom, którzy codziennie walczą sami ze sobą i
swoim uzależnieniem i wewnętrznym bólem. Kaleczenie czy inne formy niszczenia
siebie są dramatycznym sygnałem, ze dotychczasowe sposoby poradzenia sobie z
bólem psychicznym zawiodły, więc w tym momencie kieruje słowa do każdego
słuchacza.- nastała cisza.
- Dla Ciebie to tylko rysunek, a dla
Nich to odrobina uśmiechu. Dzięki Nam wiedzą, ze nie są z tym sami.
N: To co powiedziałaś jest takie
prawdziwe. Zamierzam od razu po Naszej rozmowie narysować sobie motyla.- dodał
po jej słowach Niall.
- W przerwie usłyszałem, ze hasło do
kampanii walczącej z samookaleczaniem, które od wczoraj widnieje na bilbordach
całego Londynu napisane jest przez Ciebie.
Kika: To odbrobina tego co mogłam dać
tym wszystkim ludziom.- odpowiedziałą skromnie.
N: Twoja skóra to nie papier, nie
tnij jej. Twoja twarz to nie maska, nie zakrywaj jej, Twoje życie to nie film,
nie kończ Go.- zacytował.
Słuchałem jeszcze chwilę wywiadu, ale
z czasem zaczeło mi uniemożliwiać dotarcie do celu. Przed opuszczeniem
samochodu w schowku znalazłem długopis, chwyciłem Go i od razu narysowałem
sobie na nadgarstku motyla.
***
Od samego rana przepowadzą dosć
istotne negocjacje z Paulem w sprawie naszej nowej płyty i piosenek, które mają
się na niej znaleźć.
Kika: Jesteś jak wrzut na dupie.-
skwitowałam na końcu gdy już nie miałam sił kłócić się z Nim dalej.
P: Nie można uciec ode mnie i nawet
jeśli wybierzesz się w podróż na koniec świata, to ja wybiorę się tam razem z
tobą.- zaśmiał się.
Kika: Jesteś psychiczny.- uderzyłam
się w głowe.
Gdy siedzieliśmy w ciszy do gabinetu
mojego managera wpadł Alex.
A: Hejo!- przywitał się z Paulem nie
zwracajac na mnie uwagi.
- Co robisz?- zapytał.
Kika: Aktualnie teraz obalamy trzy
mity.- spojrzał na mnie gdy wstawałam kierując się w jego stronę.
- Cierpienie NIE uszlachetnia. NIE musisz
wybaczać, żeby zaznać spokoju. Czas NIE leczy ran.- mówiłam patrząc na Niego.
A: Co?- zapytał zdziwiony.
Kika: Przeszkadzasz Nam.- wysyczałam.
A: Przeszkadzam? Może ty chcesz tylko
zwrócić swoją uwagę?- był niemiły.
Kika: Zwrócić uwagę? Ja? Smieszny
jesteś!- parsknełam śmiechem.
A: Taak. To wy same dokonujecie
samoleczenia, które odbywa się w czasie, a nie jakaś zegarowa albo kalendarzowa
abstrakcja. Te truizmy znów o pożytkach? z cierpienia, które waszym zdaniem tak
naprawdę was łamią i upokarzają, a nie wzmacniają, znów to o tym, że powinniście
wybaczyć (żeby niby się wyzwolić i być tą szlachetną), i o uleczającej funkcji
czasu - rozjuszały mnie w stanie ostrym jak nic innego. Zakładacie pasywność,
czekanie. Zakładacie ten sam błąd, który popełniałniacie naokrągło - zanegowanie
własnego buntu, sprawczości, poddanie się i czekanie na jakiegoś deux ex machina!
Wyjście z fazy reakcji czyli tak naprawdę bronienia się przed rzeczywistością i
przejście do fazy akcji czyli samodzielnego i świadomego kreowania
rzeczywistości jest jednym z trudniejszych elementów procesu samoleczenia-
mówił sarkastycznie wyśmiewając mnie i osoby które to robią.
Kika: Ale niesłychanie ważne.-
dodałam broniąc wszystkich.
A: Nie potrafię tego ująć lepiej, niż
mówi pewna zasłyszana kiedyś sentencja: Nie czekaj, aż pewne rzeczy się
wydarzą. Wyjdź i sama spraw, by się wydarzyły. Tak cierpisz i nie ma w tym nic
wzniosłego. Tak nienawidzisz i masz do tego prawo. Tak skończenie z jednym i drugim może Ci zająć
tyle czasu, ile będziesz potrzebować, i nikomu nic do tego.- wyszeptał mi do
ucha, od razu Go odepchnełam.
P: Rozumiem, że już się
polubiliście.- wtrącił Paul. To dobrze, bo od jutra razem będziecie ćwiczyć.
Oboje spojrzeliśmy na Niego.
P: Sala treningowa jest do Waszej
dyspozycji od samego rana.- powiedział wychodząc ze swojego gabinetu. Stałam
jak wmurowana, a gdy w końcu się ocknełam jego i tancerzyka już nie było
nigdzie. W końcu ruszyłam do domu i do moich codziennych rytuałów. Prysznic,
pizza i jakiś romantyczny film.
***
Z samego rana jak nakazał Paul
podczas porannej rozmowy udałam się do Sali treningowej. Alex już tam był i
tańczył coś przygladajac się swojemu odbiciu w lustrze. Nie zwrócił na mnie
uwagi, chyba nie zauważył. Podeszłam do ławek, zrzuciłam swoją torbę
treningową. Nadal nic. Postanowiłam podejsć do magnetofonu i wyłączyć mu te
idiotyczne wygibasy. Gdy w końcu to zrobiłam, gwałtownie się odwrócił:
A: Co do kurwy robisz?!- warknął.
Kika: Uważaj na słówka.- syknełam.
A: To Ty uważaj na to co wyprawiasz.
Nie będę grał tak jak Ty zechcesz.- prychnął.
Kika: Dobrze, tylko nie zapominaj, ze
mój manager Ci za to płaci!- syknełam. Od razu się ztrząchnął, spojrzał na mnie
i spotulniał. 1:0 dla Kiki.
A: Co u Ciebie?- bipolarny Alex się
odezwał.
Kika: Pytasz mnie “co u mnie?”. –zaakcentowałam.
- Odpowiem to co zwykle, bo nie chce
nikomu zawracać dupy swoim życiem .- podeszłąm do torby wyciągając bidona.
A: Pierdole! Jesteś cholernie
dziwna.- prychnał wkładajac dłonie do kieszeni.
Kika: To normalne, że czasem mam
dość. To normalne, że czasem chcę stąd uciec. Tak zawsze mówię sobie, kiedy, po
raz kolejny, przed spontanicznym pojechaniem na lotnisko powstrzymuje mnie
tylko pieprzone poczucie obowiązku, rozwagi i pozornego zdrowego rozsądku.
Zadaję sobie wtedy pytanie czy jeszcze coś mnie tu trzyma i problemem staje się
nie odpowiedź, a wszystko to, co następuje zaraz po niej. Nikt nie lubi sobie
uświadamiać, bo to oznacza konieczność rewolucji. Chciałabym coś zmienić,
jasne. Chciałabym zdrowiej jeść, chciałabym nauczyć się hiszpańskiego, chciałabym
zwiedzić Nowy Jork, chciałabym zrobić licencję pilota, schudnąć, wypięknieć,
zacząć błyszczeć sama dla siebie. Chciałabym w końcu zacząć o siebie należycie
dbać, przestać tak przejmować się opiniami nieistotnych ludzi i więcej myśleć o
tym, co mogę zrobić, żeby było dobrze, a nie tylko “do zniesienia”. Chciałabym
patrzeć w lustro i myśleć, że jestem szczęśliwa. Któryś raz z kolei próbuję
sama siebie popchnąć do działania i w większości przypadków uświadamiam sobie,
że największą przeszkodą jest dla mnie moje własne “ja”. Przecież to paradoks.
Przecież mogę, więc dlaczego tego nie robię?- otworzyłam się i nie wiem tak
naprawdę po co?
A: Aprensja.- odpowiedział odwracając
się.
Kika: Co?
A: Pstro!!- mruknął.
Kika: Odpowiedz!
A: Nieokreślona obawa przed czymś, co
ma się zdarzyć, podejrzenie, smutek.
Nie odpowiedział, przeszliśmy do
treningu. Już wiecej się nie odezwał. Wyczuwam, ze praca z Nim nie będzie
należeć do łatwych.
***
S: Potrzebuję być doceniana, nawet za
błahostki, bo przez większość czasu myślę, że jestem nic nie warta.-
powiedziała Sophia przez telefon podczas naszej rozmowy.
Kika: Wizimy wyraźniej, słyszymy
więcej, czujemy głębiej, idziemy wolnie, mówimy ciszej, chcemy mniej,
proagniemy spokoju. Mieszkamy w chaosie.
S: Kochamy ciszę, najmocniej.
Kika: Najmocniej.- ostatnio z
brunetką nadajemy na tych samych falach. Dogadujemy się bez słów.
S: A jak tam ten przystojniak?-
zapytała w pewnym momencie.
Kika: Przystojniak?- zapytałam nie
wiedzac o co jej chodzi.
S: Perrie mówiła, że Twój managent
załatwił Ci indywidualnego nauczyciela tańca.- wytłumaczyła.
Kika: Boże! Alex, chodziło jej o
Alexa. Idiota, paker dla którego liczy się tylko taniec.- wytłumaczyłam.
S: Dlaczego Go od razu skreślasz?
Może jest fajny.- dodała.
Kika: Fajny? Nie widziałąś Go, nie
znasz. Uwierz idiota.
S: A może Ty po prostu nie chcesz
zapomnieć i ułożyć sobie zycia bez Horana?- zapytała.
Kika: Nie chodzi o Nialla.
S: A o co?
Kika: Boję się zobowiązań. Nie chcę nikomu
nic obiecywać, niczego na siłę nazywać. Nie wyznam nikomu nagle wszystkiego, co
czuję.
Kika: Na chwile obecna mogę być
oparciem, o ile nie obciąży mnie zbyt mocno, dobrym słuchaczem, albo
poprawiaczem nastroju. Mogę być kim chce, tylko niech nie czyni mnie zbyt
ważną. Nie jestem dobra w byciu czyimś wszystkim.- mówiłam.
S: Czyli nie zaprzeczasz, ze
uwielbiasz patrzeć na to jak ślicznie się uśmiecha. Zwłaszcza wtedy, gdy
uśmiecha się dzięki Tobie?- zapytała.
Kika: Nie znam Go dobrze. Nie
rozmawiamy. Skupiamy się tylko i wyłącznie na pracy.- próbowałam pochamować jej
entuzjazm.
S: Nie obraż się, ale nawet gdy Cie
nie widzę to wiem, ze nawet gdy nie widzę teraz Twoich oczu i smutku w nich to
wiem, ze tylko Ty…
Kika: Chcesz powiedzieć, ze tylko Ty
nie widzisz teraz smutku w moich oczach, lecz tylko Ty dziś wiesz, jak potrafię
kogoś kochać?
Nie odpowiedziała, a ja dobrze
wiedziałam, ze właśnie to miała na myśli. Nasza rozmowa trwała potem jeszcze
kilka godzin. Sophia jest teraz w Manchesterze więc nie mogłam z Nia
porozmawiać w cztery oczy.
Lokalizajca: 8-14 luty 2016, Londyn-
Manchester, UK.
***
Pierwszy dzień tygodnia rozpoczełam
lekko zdenerwowana. W mediach pojawiły się informacje, ze mnie i Biebera łączył
przez jakiś czas gorący romans i że chłopak każdemu chwali się, ze przespał się
ze mną. Nie wiem czy to prawda, wątpie żeby Justin powiedział komukolwiek o tym
co zaszło w Chicago jakis czas temu. Weszłam na sale treningową gdy Alex znowu
tańczył. Rzuciłam torbą przeklinajac coś pod nosem. Spojrzał na mnie, co ja
mówię obserował mnie i każdy mój ruch.
Kika: Chyba pierwszy raz w zyciu
muszę sie komuś wygadać… Komus kto mnie nie zna i nie bedzie oceniać…- ruszyłam
w jego stronę.
A: Jednego dnia jest idealnie, a
drugiego masz ochotę spierdolić jak najdalej?- zapytał a ja zgodziłam się z Nim
poruszajac głową.
- Witaj w klubie mała.- przybił mi
piątkę.
Kika: Wagary?- zaproponowałam.
A: Wagary.- uśmiechnął się.
Po dziesieciu minutach nie było już
nas na Sali, ani w pobliżu adresu na którym się mieściła. Pojechalismy do pobliskiego
parku i usiedliśmy na jeszcze zimnej i przemarzłej trawie wpatrujac się w
przechodniów.
A: Marzenia umierają i przepadają w
otchłani czasu, to jedna z gorzkich prawd życia. Jedna z wielu.- rozpoczął
przerywajac ciszę.
Kika: Wtedy były marzenia, a dziś są
tylko plany.. wciąż nie mamy czasu i wciąż ich nie spełniamy.- dokończyłam.
A: Co jest?- w końcu zapytał.
Po chwili zaczełam mu wszystko
opowiadać. Słuchał bądź tylko udawał że to robił. Jeśli tak to jest dobrym
kłamcą. Nic nie mówił, nie osądzał, a gdy skończyłam mówić, nawet mnie nie
osadzał. Zatrzymał to dla siebie, jak jakiś ksiądz. Ponownie nastała cisza.
Kika: A co u Ciebie?- zapytałam
spoglądajac na Niego.
A: Nie ważne. Będę się zmywać.-
wstał.
Kika: Chyba sobie teraz kurwa zartujesz!-
krzyknełam. Spojrzał na mnie dziwnie.
- Ja Ci tu opowiadam o sobie, a Ty
odchodzisz tak bez słowa. Miała być tajemnica za tajemnice.- tłumaczyłam.
A: Nara mała!- kiwnął i zbiegł z
górki na której siedzieliśmy poprawiając swój plecak. Tyle Go widziałam.
Przez tego idiotę, może też przez
siebie, że mu zaufałam miałam spieprzone resztę dnia. Wróciłam do domu koło
południa. Usiadłam na swoim stałym miejscu w jadalni przy oknie. Po chwili
przyglądania się Londynowi z moich oczu popłyneły łzy. Bogdan chyba to wyczuł,
bo od razu się przytulił.
Kika: Whenever I was frightened
Or if I ever felt alone
I turned to the night sky
And a star I call my own
Somewhere I could run to
Just across the Milky Way
If you like I could take you
It's just a light year and a day
We can sail away tonight
On a sea of pure moonlight
We can navigate the stars
Bring us back home
In a place so far away
Every wish is a command
When we find ourselves in Never Neverland
Through all my make believe
There's some reality
In your reflection
There's much more than you see
All that you hope for
You hope for today
Is the love someone gives you
In an unconditional way
We can sail away tonight
On a sea of pure moonlight
We can navigate the stars
Bring us back home
In a place so far away
We'll be young that's how we'll stay
Every wish is a command
When we find ourselves in Never Neverland
Picture a land you never have seen
Life is eternal and evergreen
Future of happiness all in your hands
All in this place I created
That I call Neverland
We can sail away tonight
On a sea of pure moonlight
We can navigate the stars
To bring us back home
In a place so far away
We'll be young that's how we'll stay
And with your hand in my hand
I am closer now
To finding Neverland
And with your hand in my hand
I am closer now
To finding Neverland
Neverland
Neverland
Nawet nie wiem kiedy zasnełam.
***
Na suficie i ścianie tańczyły dziś
jasne motyle. To jednak była tylko ulotna chwila, odblaski światła od lusterek
przejeżdżającego ulicą samochodu. Ścigałam je wzrokiem. Zaraz znikną. Leżę na
dywanie, pod głową mam poduszkę z bluzy od dresu. Za chwilę pobiegnę do
samochodu, chce zdążyc na trening. Jeszcze tylko kilka sekund. Zamykam oczy i
wyobrażam sobie, ze wszystko jest inaczej. Kiedy wrócę do domu , na stole
będzie stał kubek z parującą herbatą, ktoś się do mnie uśmiechnie i powie:
Dobrze, że jesteś?
Szkoda tylko, że to moja wymaginowana
fantazja. Wstałam i ruszyłam na trening. Gdy w końcu udało mi się dotrzeć do
Sali dziś nie grała żadna muzyka, Alex siedział przy lustrze, dobrze widział że
już jestem. Podeszłam do miejsca gdzie zawsze zostawiam ubrania. Nie zwracałam
na Niego uwagi, nie przywitałam się, nie próbowałam zagadać. Zachował się
wczoraj jak świnia.
A: Nienawidziłem tego, że nie mogłem
jej powiedzieć jak pięknie wyglądała każdego dnia.- przemówił. Spojrzałam na
Niego, ale nic nie odpowiedziałam.
- Nienawidziłem dystansu, który
czuliśmy, mimo tego, że byliśmy blisko.- kontynuował, a ja próbowałam nie
zwracać na Niego uwagi.
- Kochałem to, jak pięknie wyglądała
każdego dnia. Kochałem jak zdystansowani byliśmy, mimo że czuliśmy bliskość. A
potem…- zamilkł.
Kika: Odeszła. Nie przejmuj się,
każdy odchodzi. –dodałam.
A: Umarła.- odpowiedział. W moim
sercu zrobiło się dość dziwnie.
Kika: Ja..- chciałam coś powiedzieć.
A: Wiele razy chciałem jej się
wytłumaczyć, ale jakoś nie umiałem. Pisałem listy i darłem je. No, ale to
oczywiste, że człowiek nie umie wytłumaczyć innym tego, czego sam dokładnie nie
rozumie. Tak glupio byc w kims zakochanym, potrzebujesz go do zycia, bo bez
niego jestes nikim, ale czasami jak juz nie wytrzymujesz, po prostu decydujesz
sie odejsc, raz i na zawsze, bo myslisz, ze to bedzie najlepsze wyjscie, a tak
naprawde umarla polowa Ciebie. A potem dzieje się coś o czy, chcesz zapomnieć,
chcesz cofnąć czas i móc ponownie trzymać tą osobę w ramionach.
Kika: Dlaczego mówisz mi to, dlaczego
mówisz to teraz?- usiadłam na zimii. Po chwili zrobił to samo.
A: Zrozumiałem, ze jesteś podobna do
mnie. Jesteś uwięziona między tym, co czujesz, a tym, co wypada zrobić i co
pomyślą inni. Dlatego zawsze wybieraj to, co sprawia, że możesz być szczęśliwa.
Chyba że chcesz, by szczęśliwi byli wszyscy oprócz Ciebie?
Kika: Co z tego?- prychłam.
- Szczęśliwa ja czy Ty? Miłość
powinna się zdarzyć, a nie być uczuciem, o które na siłę zabiegamy.- spojrzałam
na Niego.
A: Od razu gdy Cie poznałem
domyślałem się, ze kogoś kochasz. Bo kochasz?- spojrzał na mnie.
Kika: Tak kocham, ale co z tego? Jak
ta osoba ma mnie głęboko w dupie? Co z tego, ze ryczę jak głupia, nie mogąc
spać, chodzę jak jakaś pojebana i nie mogę znaleźć sobie miejsca… Rzygam już
tymi motylami w brzuchu, wkurwiają mnie za każdym razem ja o nim myślę.
Najchętniej usnełabym i obudziła się dopiero jak mi przejdzie.- wyrzuciałam z
siebie.
A: Niewielu jest ludzi, z którymi
chcemy przebywać i z którymi jest nam dobrze przez większość czasu. Jeśli uda
Ci się kogoś takiego znaleźć, pamiętaj: walcz o niego.- mówił ze sztucznym
usmiechem.
Kika: Czasem po prostu boje sie, ze
zastapi mnie kims innym, kims lepszym, bardziej zabawnym, kochanym, no kims innym.
Ta mysl mnie przeraza od mojego początku istnienia.
Zaprzepaściliśmy kolejną próbę,
ponownie nie zrobiliśmy tego co mieliśmy zaplanowane. Kolejny dzień wagarów.
Alex odprowadził mnie pod sam dom, nie wróciłam samochodem. Nie chciałam, nie
czułam się. Gdy staliśmy pod moim domem odważyłam się zapytać chłopaka.
Kika: Alex?
A: Tak?
Kika: Obiecaj, ze nie będziesz się
śmiał.- powiedziałam.
Spojrzał na mnie i powiedział:
A: Obiecuję!
Kika: Wierzysz w drugą szansę?-
zaryzłam wargę.
A: W drugą, trzecią, czwartą. Ile
będzie trzeba. Pod warunkiem, ze walczysz o właściwą osobę.- dodał całując mój
policzek i żegnając się.
***
Nie wiem, ale z samego rana mialam w
sobie taki wewnętrzny spokój, byłam nawet szczęśliwa dzisiejszym treningiem do
trasy. Wyczuwałam jakbym nie mogła doczekać się spotkania z Alexem.
Postanowiłam pojawić się na treningu troszkę wcześniej więc gdy parkując
samochód zauważyłam palącego papierosa Alexa postanowiłam Go przestraszyć.
Przebiegłam na dtugą stronę ulicy oczywiście w niedozwolonym miejscu. Stał
tyłem do mnie, kończąc już palić papierosa.
Kika: Palenie szkodzi zdrowiu.-
powiedziałam gdy jeszcze mnie nie widział. Odwrócił się i odpowiedział:
A: Chuj z Nim.- burknął depcząc
papierosa.
Kika: Uuu zły humor?- brnełam dalej.
A: Zamknij ryj już kurwa… Wkurwiasz
mnie!- warknął i na trzy, dwa, jeden moje serduszko spadło z wysokości i
rozkruszyło się na kawałeczki, małe kawałeczki których nie pozbieram sama.
Stałam jak wmurowana, w moich oczach nabierały się już łzy.
A: Ruszysz się kurwa, czy czekasz na
specjalne zaproszenie?- zapytał mając już otwarte łzy. Momentalnie wbiegłam do
środka słysząc zatrzaśniete łzy. Nie chciałam po sobie poznać, ze przejmuje się
jego słowami.
A: Cholera! Skup się kurwa! Tańczysz
jak jakaś kaleka!- wrzeszczał przez cały trening.
Kika: Możesz przestać się na mnie
wyrzywać?- powiedziałam tak cicho, ze nie usłyszał.
A: Co tam szepczesz?!- zwrócił się do
mnie, był tak blisko, ze nie wiedziałąm co powiedzieć.
- Wiesz co?- warknął.
- Zdaje mi się, że ciągle się
wycofujesz i niszczysz wszystkie relacje. Jest Ci wstyd za wszystko co
zrobiłaś. Nic nie daje Ci satysfakcji. Drobne rzeczy, które kiedyś sprawiały Ci
radosć stają się bezwartościowe. Nawet najprostrze zdania stają się dla Ciebie
zbyt trudne by je wypowiedzieć. Walczysz ze sobą, próbując każdego dnia dawać
przedstawienie. To zaczyna mnie pomału wkurwiać! Przestań udawać perfekcyjną i
biedną istotkę, którzy wszyscy krzywdzą!- warczał pełen nienawiści.
Kika: Jeśli ktoś ma dystans do
wszystkiego to znaczy, ze bardzo cierpi i nie czuje się na siłach by…- chciałam
się wytłumaczyć.
A: Błagam Cię! Te brednie możesz
opowiadać dziennikarzą.
Kika: Cieżko mi zaufać ludziom. Zbyt
często kłapią buzią!- warknełam z oczami pełnymi łez i wybiegłam z Sali.
Gdy w końcu wybiegłam na zewnątrz i
nabrałam czystego powietrza, przetarłam łzy. Nie wytrzymam już na tym
popierdolonym świecie.
Po powrocie do domu nie mogłam się
pozbierać, Alex jest tak wkurzajacym człowiekiem, że najlepiej udusiłabym Go. Jest
prawie wpół do pierwszej w nocy. Idźmy do cholery już spać. Rozmyślaniem nad
życiem niczego nie zmienimy. Odłóżmy telefony, wyłączmy komputery. Jutro
wstańmy rano zadowoleni i zacznijmy zmieniać swój świat.
***
Może po prostu jestem nieudacznikiem?
W każdej rodzinie jest ktoś taki… Nie mogłam spać całą noc, a co najważniejsze
według planu ponownie musiałam się spotkać z tym kretynem. Zamknełam się w
domu, spuściłąm rolety, w mieszkaniu panował półmrok. Zabrałam z kuchni popcorn
i lody i udałam się do salonu. Czas na seans smutnych bez happy endów filmów.
Nie wychodzę dzis nigdzie, ludzie smutni potrzebują więcej snu by mogli jakoś
takoś funkcjonować normalnie, więc będę spać. Nie ukrywam oczywiście faktu, ze
chciałabym cieszyć się życiem jak inni w moim wieku, ale nie potrafię. Budzę
się i już mam dość. Nie mam ochoty wstać z łóżka, nie mam ochoty jeść, a jak
mam to nienawidzę siebie jeszcze bardziej. Około trzynastej mój telefon zaczął
wydawać dźwięki, podniosłam Go ze stolika i zauważyłam twarz Simona. Odebrałam:
Kika: Hallo?!- wyszeptałam.
S: Możesz mi powiedzieć co Ty
wyprawiasz? Gdzie do cholery jesteś? Powinnaś teraz być na treningu, Alex dzwoni
i wkurza się, bo nie powiedziałąś wczoraj, ze Cię nie będzie.. Ogólnie niby
wybiegłaś wczoraj jak poparzona nie żegnając się?! Wiesz ile Nas to wszystko
kosztuje?! Dla Ciebie to tylko zabawa, a dla innych kawałek chleba. Muszą się z
Tobą urzerać żeby zarobić na rodzinę. Więc przestań wymyślać problemy i do
roboty!- wrzasnął do słuchawki.
Kika: Nie!- odkrzyknełam.
- To nie jest jakiś tam kaprys. To
jest konflikt.- odpowiedziałam już grzeczniej.
S: Prawdziwy konflikt toczy się
pomiędzy Twoim rozumem a sercem, więc podnoś tą cholerną dupe i do roboty! Weź
się w garść, młoda!- po chwili się rozłaczył.
Nie posłuchałam Simona, zostałam w
domu. Nie odzywałam się też do ludzi, którzy wydzwaniali cały dzień. Ludzie
często w nocy mają zupełnie inne emocje niż rano i mam nadzieje, ze tak będzie
i ze mną.
***
Około północy obudził mnie telefon,
którego nie zdążylam odebrać, a zaraz po nim sms.
Od Nieznajomy
Mogę zadzwonić? Potrzebuje uczucia… ze ktoś mnie jednak kocha…
Do Nieznajomy
Jutro pogadamy, jest późno.
Odpisałam chłopakowi, ten jednak nie
dał za wygraną i jak się okazało później, był już pod moim domem. Nie mogłam
postąpić inaczej, wpuściłam Go do środka.
Kika: Aż tak mnie nienawidzić, ze nie
pozwolisz mi spać?- usłyszał na sam start naszej rozmowy.
A: Przykro mi, ale dziś jesteśmy tymi
ludźmi przed którymi ostrzegali nas rodzice.- wszedł tocząc się do środka
mojego mieszkania.
Kika: Alkohol nie rozwiązuje
problemów…- powiedziałam gdy ten pił mleko z mojej lodówki.
- Ale w sumie mleko też nie.-
powiedziałam zrezygnowana.
A: Nie byłaś na treningu..-
stwierdził.
- To sprawka Twojego chłoptasia?
- Horanka sranka!- bełkotał dalej.
Momentalnie odwróciłam wzrok, nie
chciałam żeby widział jak reaguje, gdy usłyszę jego imię, jak w środku
przechodzą mnie ciarki, a moje serce zaczyna tęsknić.
Kika: Przyszedłęś mnie obrażać, w
środku nocy, w moim domu?- zapytałam ze łzami w oczach.
Momentalnie podszedł do mnie, złapał
moją twarz w dłonie i powiedział:
A: Przyszedłem przeprosić, a wiesz
dlaczego?- spojrzał mi w oczy.
- Jesteśmy tacy sami, dwoje
popapranych ludzi, którzy nie potrafią życ na tym świecie. Ale nie martw się
mała…- przetarł moje łzy.
- Przetrwamy. Przejdziemy razem przez
największe gówno, wyjdziemy cało z każdej najostrzejszej kłótni, w której
będziemy się obrzucać bolesnymi słowami. Pokonamy nawzajem swoje słabości.
Będziemy wzajemnie karmić się siłą, troską i czułością. Wiesz dlaczego?
Wytrwamy razem dlatego, że jesteśmy podobni. Dlatego, że jesteśmy tak samo
zniszczeni. Będziemy dla siebie i ze sobą do samego końca.- przytulił mnie. A
ja w tamtym momencie nie chciałam od niego nic prócz bycia przy nim Ten naćpany
kretyn tego zapewne nie rozkminił. Rozmawialiśmy tej nocy, bądź poranka dosć
długo. Alex przybliżył mi troche swoje dzieciństwo, ja opowiedziałam mu o
sobie.Szczerosć za szczerość. Zasneliśmy nad ranem i oczywiście obudziliśmy się
wieczorem. Zjedliśmy razem śniadanio-kolacje, a potem się pożegnaliśmy.
Oczywiście po koleżeńsku. Przed jego wyjściem musiałam mu jeszcze coś obiecać. Obiecać
że jutro rano się uśmiechne. Nawet jeśli będzie szaro. Nawet jeśli będę miała opuchnięte
powieki, ciężkie myśli i żadnych nowych wiadomości w telefonie. Obiecałam mu.
***
Dziś wychodziłam co raz częściej na
szluga. I co najważniejsze nie myślę, przekonałem się że serce nie sługa. Bo
jak długo można tęsknić za człowiekiem, o którym wiesz, że już nigdy do Ciebie
nie wróci? Nic już nie będzie tak samo, a zyć trzeba dalej. Chyba dorosłam do
pewnej rzeczy, już wiem, ze chce kogoś kto pojawi się przypadkiem, a pozostanie
celowo. Moje rozmyślanie przysłonił ktoś z duzymi dłońmi, gdy ściągnełam jego
dłonie, ujrzałam Alexa usmiechnietego od ucha do ucha.
A: Bomoje serce się raduje, ze
zaszczyciłaś mnie swoją obecnością.- teatralnie się ukłonił.
Kika: Aha..- wypowiedziałam.
- Problemem tego świata jest to, że
inteligentni ludzie są pełni wątpliwości, a idioci pewni siebie.- lekko Go
popchnełam.
A: Nieśmiała i śmiała zarazem, pewna
siebie i wątpiąca w swoje możliwości, pomagająca innym i nieradząca sobie z
samą sobą.- podsumował.
Nie dyskutowałam z Nim dalej, trzeba
było wziąć się za traning, a potem grzecznie ruszyć do domu, by spakować się.
Pomału zaczynamy wracać na scenę, jutro z samego rana wyjeżdżamy już do
Mancheteru by dać tam koncert w poniedziałek. Nie mogę już się doczekać.
Wieczorem spedziłąm czas na pakowaniu
i rozmową z Gazem, który strasznie przeżywał, ze przyjeżdża jutro do Londynu, a
ja z Niego wybywam.
G: Nie chce zebyś tam jechała?- mówił
smutny jak przez mantrę.
Kika: Dlaczego?- lekko podśmiewałam
się z Niego.
G: Nie chce zebyś piła, nie chce
żebys paliła i nie chce żebyś z jakimś innym kolesiem się zaprzyjaźniała, a co
najważniejsze żeby Cie dotykał, rozumiesz?- roześmiałam się, był naprawdę
zabawny.
Żegnajac się z nim, powiedziałam mu
ze będę za Nim tęsknić i nikt nie jest w stanie zastąpić jego miejsca w moim
serduszku na co bardzo się ucieszył.
***
M: Kto wymyślił wyjazd w Walentynki?-
marudził Maciek.
D: Kto w ogóle wymyślił pracę w taki
dzień?- dołaczył do Niego Damian.
D: Zycie jest straszne?- lamentował
Dawid.
Trójka chłopców żegnało się ze swoimi
drugimi połówkami, podczas gdy ja i Kamil obserwowaliśmy ich z oddali.
Kika: Nie wiem.- również przyłożyłam
swojego do ust.
- Szczęśliwych i udanych Walentynek.-
krzyknął Fede wieszając się nam na szyji.
K: Weź nie pierdol!- odepchnął Go
zaraz Kamil.
F: No nie mów, ze nie obchodzisz
Walentynek?- zapytał.
K: Nie.- odpowiedział i odszedł.
F: A temu co?- zapytał gdy Kamil od
Nas odszedł.
Kika: Wiesz w czym tkwi problem?-
spojrzał na mnie zakłopotany.
- W sentymencie, kurwa.- również
ruszyłam w stronę przyjaciela z zespołu.
Fede w końcu udało się przeprosic
Kamila i oboje po chwili ogłosili rozejm i jeden wspólny pakt.
K: Co ten kurwa tu robi?!- warknął
Kamil odpalając kolejnego papierosa.
F: Nie no stary przegiął!- stanął po
jego stronie młody gdy na horyzoncie pokazał się Alex. Nie wiem czy powinnam
się cieszyć, ze jedzie z Nami czy wkurzać się jak chłopacy.
M: Jeszcze jego tu brakowało..- obok
Nas zaraz pojawił się Maciek.
D: Nie wiem jak Wy, ale twierdzę, ze
wyjazd nie będzie udany.- odburknął wsiadając do tourbusa Damian.
Wszyscy byli przeciwni towarzystu
Alexa podczas naszych koncertów, no może oprócz mnie. Tak naprawdę nie wiem czy
to dobry pomysł. Podczas podróży żaden z chłopców się nie odezwał do tancerza,
Dawid nawet kpił z niego lekko podśmiewając się z resztą. Oczywiście, ze to nie
miłe ze strny chłopców, ale nie chce się wypowiadać, bo podobnie było rok temu.
Gdy pierwszy raz na naszej drodze staneło One Direction, tylko ze wtedy to ja nie
potrafiłam z Nimi nawiazać jakiegokolwiek kontaktu i co chwile burkała na Nich.
Kika: Co tam?- zapytałam chłopaka.
A: Jeśli pytasz czy przejmuje się
tymiidiotami to nie masz się czego obawiać.- odpowiedział uśmiechnięty.
Pokiwałam tylko głową gdy ponownie
zabrał głos:
- Im bardziej się przejmujesz, tym
więcej myślisz. Im więcej myślisz, tym trudniej Ci zasnąć.- wytłumaczył.
Reszte drogi spedziłąm w jego
towarzystwie. Słuchaliśmy wspólnie muzyki, rozmawialiśmy o ulubionych artystach
i tańcu. A gdy dotarliśmy do hotelu, chłopak pomógł mi z moimi walizkami,
odprowadził mnie pod drzwi pokoju i pożegnał się mówiac:
A: Wszystkiego co najpiękniejsze z
okazji Walentynek!- złączył Nasze usta.
Oniemiałam. Nie wiedziałąm co zrobić.
Jego usta były takie miękkie, podobne do ust Horana, ciepłe i takie delikatne.
Odwzajemniłam pocałunek. Oboje przerwaliśmy Go gdy zabrakło Nam sił.
Zakłopotani bez słowa się pożegnaliśmy. Ja zniknełam za drzwiami, a On w
korytarzu. Trzymałam się za usta gdy dotarłam do salonu apartamentu w którym
się zatrzymałam. Cały ogromny pokój pochłonięty był płatkami czerwonych róż, na
stoliku były słodycze, a miejsce telewizora zajął bukiet z róz w kształcie
serca. Kolejny bukiet z chyba miliona róż czekał na mnie w sypialni. To było piękne
i wiem, ze sprawka to Alexa.
Lokalizacja: 15-21 luty 2016,
Manchester- Liverpool- Leeds- Sheffield.
K: Kto do cholery widział moje
spodnie!- krzyczał Kamil gdy przygotowywaliśmy się do pierwszego po długim
czasie koncertu w Manchester.
D: Tu są! Wystarczy popatrzeć.-
odrzucił mu je, Dawid.
M: Pierdole to, wyglądam jak kretyn!-
poczochrał swoją fryzurę Maciek.
D: Gubie takty… Nie wiem co grać..!-
załamał się Damian.
Cała czwórka była mocno zestresowana
wystepem po urlopie. Atmosfera też nie pomagała, czuliśmy presje ze strony
wytwórni, Simona i Paula. Oboje mają być dziś na koncercie. Dziewczyny z Little
Mix pojawiły się kilka sekund przed naszym wyjsciem witając nas, dziękujac za
to, ze im towarzyszymy i życząc Nam powodzenia. To miłę z ich strony. Ja
natomiast oprócz miłych słów ze strony dziewczyn zdążyłam chwycić za rękę swoja
przyjaciółkę i ja usciskać. Perrie jak zawsze pachniała wanilią.
Gdy pojawiliśmy się na scenie, fani
krzyczeli, piszczeli i szaleli. Postanowiłam zacząć od Coming home, a potem
troszkę przybliżyć im jak brzmieć będzie nowa płyta śpiewajac
Kika: Ready, aim and fire your gun,
Nothing can cool me down
Wine on Venus - hot like the sun,
Nothing can cool me down
Got my high stilettos on fleek
Nothing can cool me down
See the shadows dancing on me,
No nothing can cool me down
And before the night is over,
Imma light a spark and let the crazy out
I’m your goddess, on your knees
down down down down down down
I’m hotter than fire,
Water can’t cool me down
Water can’t cool me do-o-own,
whoa whoa whoa whoa
I’m dancing like flames
And nothing can cool me down
Watch me I run this to-o-own
No water can’t cool me down,
down down down down down down
No water can’t cool me
There’s no need to call 911,
Nothing can cool me down
If you do, you’re spoiling the fun,
Whoa nothing can cool me down
And before ya, begging please
Imma light a spark and let the crazy out
I’m your goddess on your knees
down down down down down down
I’m hotter than fire,
Water can’t cool me down
Water can’t cool me do-o-own,
whoa whoa whoa whoa
I’m dancing like flames
And nothing can cool me down
Watch me I run this town
No water can’t cool me down,
down down down down down down
No water can’t cool me
down down down down down down
No water can’t cool me
I love the way that you want it,
Come get it like you own it
Yeah yeah we blaze even brighter
When being two
I’m hotter than fire,
Water can’t cool me down
Water can’t cool me do-o-own,
I’m hotter than fire,
Water can’t cool me down
Water can’t cool me do-o-own,
I’m dancing like flames
And nothing can cool me down
Watch me I run this to-o-own
No water can’t cool me down
da da da da da down
No water can’t cool me down,
da da da da da down
No water can’t cool me down,
da da da da da down
Po koncercie pozegnały Nas ogromne i
głosne brawa, wszyscy ukłoniliśmy się i pożegnaliśmy z widownią. Zmęczeni
ruszylismy za kulisy, popijajac soki.
A: Zmeczona?- zapytał przed garderobą
Alex.
Kika: Może troszke, ale warto było
wrócić dla Nich.- wskazałam na telewizor, który ukazywał co dzieje się teraz na
hali i scenie.
A: Byłaś rewelacyjna.- powiedział, na
co troche mnie speszył.
Kika: Dziękuję!- wypowiedziałam.
Nawet nie zdążyłam się obejrzeć jak Paul wygonił Alexa zza kulis, spakował Nas
i odwiózł do hotelu. Podczas drogi rozmawialiśmy jeszcze z chłopakami o tym co
działo się podszas show. W pokoju zasnełam w towarzystwie płatek róż.
***
Poranek w Manchesterze był słoneczny,
ale to nie zmieniło Naszych planów. Jeszcze dzis musieliśmy przemieścić się do
Liverpoolu. W sumie droga nie była długa, ale na miejscu czekało Nas trochę
pracy. Razem z Alexem ruszylismy z rana by mieć czas na trening i próby przed
kolejnymi koncertami. Oboje troche nie wiedzieliśmy jak zachować się po tamtym
pocałunku.. Do momentu aż chłopak ponownie to zrobił, ponownie złaczył Nasze
usta. Nie myślałam już o swoich byłych partnerach. Teraz liczył się On i to co
będzie po tym pocałunku…
Po próbach ruszyliśmy ulicami miasta,
na długi spacer. Alex złączył nasze dłonie, a ja obawiałam się, ze ktoś po
prostu Nas zobaczy i zrobi Nam zdjęcie. Ponownie bałam się konsekwencji tego co
robię i co czuję.
A: Nie bój się! Przy mnie jesteś
bezpieczna.- powiedział gdy zobaczył moje obawy.
Cholernie tego potrzebowałam, tego
żeby to ktos o mnie się martwił. Martwił się nawet za mnie.
Wieczorem wybraliśmy się razem na
kolacje, z dala oczywiście od innych ludzi. Wybraliśmy się na dach hotelu gdzie
oprócz stolika oświetlonego świeczkami stało pianino do którego podszedł
starszy mężczyzna. Przez cała kolację przygrywał Nam melodie, które tak bardzo
chciałabym nauczyć się grać.
A: Chyba zaczeło mi na Tobie
zależeć.- powiedział w momencie którego najbardziej się niespodziewałam.
Kika: Nie chce deklaracji.-
odpowiedziałam.
A: Dam Ci wszystko co będziesz
chciała, tylko pozwól się rozkochać.- dodał.
Reszte wieczoru spędziliśmy na
oglądaniu gwiazd i na tańczeniu przy muzyce z fortepianu.
***
K: Juz nie bedzie tak jak kiedys...-
powiedzial Kamil przed naszym wystepem w Liverpoolu.
Kika: Co masz na mysli? Ala!-
zapytalam i krzyknel gdy fryzjerka czesaca mnie wyrwala mi wlosy.
K: Wlasnie dlatego.- odpowiedzial
dosc zagadkowo.
Kika: Nie rozumiem.- doviekalam o co
mu chodzi.
K: Nie wazne. Tesknie za starymi
czasami.- powiedzial i wyszedl.
Dobrze wiedzialam o co mu chodzi.
Chlopacy coraz czesciej powtarzaja ze podczas trasy z One D bylo zupelnie
inaczej, lepiwj. Tam twierdza ze barsziej liczyli sie z naszym zdaniem niz
teraz. Niw chodzi oczywiscie o to ze niw jestesmy wdzieczni Little Mix ze
zaproponowali nam supportowanie.
Podczas show dawalismy z siebie jak
zawsze 1000%. Probowalismy dac ludzia jak najwiecej satysfakcji z tego ze
kupili bilety ichca nas ogladac.
K: My sie staramy a smietanke i tak
spijaja Simon i dziewczyny.
Kika: Przestan narzekac i badz
chociaz wdzieczny za to masz.- stanelam w obronie Perrie i jej kolezanka.
D: Karola ma racje. Ciesz sie ze
chociaz zarabiasz.
Nie tozmawialismy wiecej o sytuacji
po koncercie. Chlopacy znikneli pierwszym lwpszym samochodem zostawiajac mnie
czekajaca na Paula.
- Moze potrzebuje Pani podwozki.-
uslyszalam za soba znajomy glos. Odwrocilam sie i ujrzalam wysokieho bruneta z
umiesnionymi rekoma i torsem.
Kika: Alex, co ty tu robisz?-
zapytalam drzacym glisem. Cholera czy On musi tak na mniw dzialac.
A: Wiedzialem ze bede Ci potrzebny.-
usmiechnal sie i otworzyl drzwi. Nie wrocilismy prosto do hotelu, Alex zabral
mnie w pewne miejsce nazywajac je tajemniczym. Zatrzymalismy sie naobzezach
miasta, swiatla latarni swiecily dosc slabo a ja co moglam zobaczyc to stojacy
przede mna opuszczony magazyn.
Kika: Chcesz mnie zadzgac nozem?-
zapytalam szeptem.
A: Bardzo zabawne. Wysiadamy.-
zrobilam o to co prosil, ominelam samochod, zlalam goz reke a on prowadzil mnie
do wnetrza hali. W srodku bylo dosc cieplo, smierdzialo alkoholem i
papierosami, swiatla tez byly dosc mylace. W koncu dotarlismy do bardziej
oswietlonrgo miejsca.
A: Podoba sie?- krxyknal do mojego
ucha bo panowala tam dosc glosna atmosfera.
Kika: Co to?
A: Za kilka minut to miejsce
przemieni sie w najwieksza dyskoteke.- powiedzial prowadzac mnie do baru.
Przywital sie z batmanem i poprosil go o dwa piwa. Caly czas o czyms rozmawiali
co chwile sie smiejac a ja nie chcac sluchac o vzym mowia rozglafalam sie po
pomiwszczeniu. Alex mial racje, hala za chwile wypelniona zostala po brzegi
mlodymi ludzmi.
A: Chodz!- podal mi dlon.
Kika: Dokad?
A: Tu robi sie powoli ciasno,
zabieram Cie na pietro.
Chwycilam dlon i ruszulismy schodami
na pietro. Tam tez byli ludzie ale nie az tak duzo jak na dole. Stanelismy przy
balustradzie obserwujac tanczacych ludzi na dole.
A: Niedlugo zacznie sie show.-
wyszeptal do mojego ucha.
Kika: Jakie show?
A: Wojna uliczna. Kilka grup
organizuje potyczki taneczne.- wytlumaczyl.
Gdy to powiedzial, ruszyla wojna.
Obserwowalam poczynania kazdej mlodej
grupy nie komentujac niczego bo jak dla mnie kazdy z nich byl wyjatkowy gdy
podszedl do Nas i szturchnal Alexa jwden chlopak.
A: Co do kur...- nie dokonczyl Alex.
R: Powinienes dostac mocnoej.
Dlaczego nie dales znac ze bedziesz w miesice.- mowil z wyrzutami chlopak.
A: Sam jeszcze nie wiedzialem.
Przepraszam.
R: Wybacze ale w momencie gdy
przedstawisz mi ta slicznotke.- wskazal na mnie a ja czulam sie zarzenowana.
A: Kika, Ron. Ron, Kika.-
wymienilismy sie usciskami.
R: Ty zawsze muaiales miec najlwpszy
towar w miescie.- mowil traktujac mnie jak przedmiot co troche irytowalo.
A: My w sumie jeszcze tak jakby nie
jestesmy raze..- tlumaczyl sie Alex.
R: Pierdolisz! Zawsze doatajesz to co
chcesz. Uwazaj na Niego mala.- zwrocil sie do mnie i odszedl zoatawiajac nas
samych. Nie chcialam kontynuowac i wyputywac Alwxa co to byyl za debil wiec
wrocilam do ogladania. Chlopak tez chyba nie mial zamiaru nic tlumaczyc bo
objal mnie i rowniez wczul sie w muzyke
***
Z samego rana przemieszczalismy sie w
kolejne miwjsce mapy trasy Littleix. Teraz padlo na Leeds. To blisko Newcastle
wiec mam nadzieje ze Gaz znajdzie czas by mnie odwiedzic. Probowalam cala droge
sie z nim skontaktowac ale na marne. Nie odebral zadnego telefonu i niw
odpowiedzial na mase smsow.
P: Pamietajcie ze jitro macie wolne i
wodzomy sie w studiu. Czas zaczac pracowac na powaznie nad materialem na
kolejna plyte.- powiedzial Nam Paul przed wyjsciem na scene.
K: Mowisz tak jakbysmy niw wiedzieli.
P: Mowie tak byscie niw zapomniwli.-
qytlumaczyl.
F: Tato jedziemy?- zapytal
podchodzacy do nas Fede.
P: Tak. Za chwile.
Kika: Jedzieciw gdzies?- zapytalam.
P: Tak. Musimy wracac do Londynu.-
oznajmil.
D: A co z Nami?- zapytal Dawid.
P: Chyba poradzicie sobie przez dwa
dni.
D: Poradzic bez managera ktory jest
za wszyatko odpowiedzoalny?- zapytal Damian.
P: Nie szukaj problemu tam gdzid go
nie ma. Dacie rade. -powiedzial i odszedl.
M: Jestem bardO ciekawy co to bedzie.
Kika: Przwstan Maciek. Damy rade.-
zwrocilam mu uwage. Po czym operator wezwal Nas pod scene. Za chwile miwlismy
dac kolejny koncert. Reflektory oswietlaly juz scene.
- 3..2..1.. wychodzicie.- krzyknal i
swiat na poltorej gtodziny stanal ponownoe w miwjscu. Z piosenki na piosenke
bylismy coraz bardzoej pewnisiebie. Fani utrzymywali swiatowy poziom a
atmosfera jak zawszw nie byla do opisania. Po koncercie okazalao sie ze na
widowni byl Olly Murs wiec od razu jak sie dowiedzieliamy o thm pobieglismy w
jego kierunku. Przywitalismy sie z nim jak ze starszym wujkiem. W sumie to
prawda, mial wieksze doawiadczenie sceniczne i sluzyl nam pomoca.
O: Co za show, co za muzyka.
Jestescie rewelacyjni.- zachwalal Nas.
- A Kika z dnia na dzien
piekniejsza.- mowil podekscytowany.
Nie zdazylam odpowiedziec gdy pewne
rence owinely sie wokol mojwj talii.
A: Kochanie bylas dzis najlepsza na
swiecie.- powiedzial Alex a wzrok chlopcow i zaklopotanie Ollego bylo
wyczuwalne w powietrzu.
A: Bym zapomnial soe przedstawic.-
chlopak zwrocil sie do Mursa.
- Alex chlopak Karoliny.- powiedzial
pewny siebie. Tak bylam w szoku ze niewedzialam co powiedziec, nie moglam nawet
zaprzeczyc. Stalam i obserwowalam sytuacje. Nawet nie pamietam jak wszyscy
chlopcy sie rozeszli zostawiajac mnie i Alexa samych. Chcialam mu wytlumaczyc
ze nie jestesmy razem gdy przywarl do moich ust. Calowal mnie z taka
delikatnoscia ze z minuty na minute moim cialem zawladnal tak ze niw bylam w
stanie normalnie funkcjonowac.
***
Z samego rana obudzilam sie z mega
moralniakiem. Wiedzialam ze musze pogadac z Alxem o tej calej sytuacji ale przy
nim zacinalam sie i nie wiedzialam jak sie zachowac. Podczas nagrywania i
wizyty w studiu chlopcy z Dream w ogole ze mna nie rozmawiali. Czulam ze sa na
coa na mnie zli ale nie chcialam prowokowac klotni wiec nie prosilam o
wyjasnienia. Moglam sie tylko domyalac ze chodzi o sytuacje z Ollym i Alexem.
Nic na to nie poradze zw nie wiem co czuje. Wiem tylko jedno. Zapomnialam juz o
Niallu i nie zastanawiam sie dzien w dzien co robi i czy dalej spotyka sie z
Sel.
Kika: Moze powinnismy cos sobie
wytlumaczyc?- powiedzialam gdy konczyla sie proba.
K: Co tu tlumaczyc. Przeciez nic sie
nie ttalo. Nikt nawet nie smie ci wypominac ze nie poinformowalas nas o tak
waznej sprawie.- syczal ze zlosci Kamil.
D: Kamil ma racje. Moglas nas
uprzedzic.- odezwal sie Dawid.
M: Nie bedziemy cie pouczac jestes
dotosla ale nie zapominaj zw to moze sie zle skonczyc.- grzmial kolejny
przyjaciel.
Kika: Moze juz wystarczy. Moze juz
przwstaniwcie ingierowac w mojw prywatne
zycie?- zdwnwrwoqalam sie gdy chlopcy ponownie sadzili ze wiedza co jwst dla
mniw najlepsze.
D: Poqinnas skupic soe na muzyce,
zespole a nie ponownie platac sie w jakis bezsensowny i niwajacy przyszlosci
zwiazek
- burknal Damian. Tego juz bylo za
wiwle. Spakowalam swoja torbe, chwycilam bluze i wybieglam ze studia.
Wloczylam sie po obcym miwscie, bez
jakiejkolwiek ochrony z kapturem na glowieiciwmnych okularach. Nikt z chlopcow
nie napisal i nie przeprosil. Nikt nie probowal sie ze mna skontaktowac. Oprocz
jednej osoby. Alex zasypywal mnie smsami i polaczeniami. W koncu gdy zrobilo
soe ciemniej, zimniej a do hotelu daleko postanowilam sie z nim skontaktowac.
Odebral chyba po pierwszym sygnale a przyjechal po mnie w ciagu dziesieciu
minut. Do teraz nie wiem jak to zrobil bo powtotna droga zajela nam pol
godziny. W pokoju opowiedzialam mu co soe wydarzylo i dlaczego oddzislilam siw
od gruppy. Nic niw powiedzial. Przytulil mnie i oboje zasnelismy.
***
Rano spakowalismy swoj rzeczy do
walizek i ponownie wiagu tego tygodnia wymeldowalismy sie z hotelu. Nie
jwchalam z chlopakami tourbusem do Sheffield. Skorzystalam z propozycji Alexa i
wynajelismy samochod. To pozwoli nam sie zblizycr do siebie i poznac sie.
Po trzy i pol godzinnej frodze
zameldowalismy sie do hotelu i postanowilismy ze wieczrem wybierzemy sie na
miasto. Pozwiedzac. Trochw sie tego obawialambbo przed hotelem tego dnia bylo
mnostwo dziennikarzy a Ben byl lekko przeziebiony.
A: Nic sie nie wydarzy. Wyjdziemy
tylnim wyjsciem.- namawial Alex przed wyjscirm.
Kika: No nie wiem sama.
A: Prosze Cie. Zaszalejmy, zrobmy cos
nieodpowiedniego. Zerwijmy lancuchy, zdejmijmy noge z hamulca. Jewtesmy mlodzi.
No dalej, nie daj sie prosic.- nie wiem co twn chlopak w sobie takiego ma ze
ciagnie mnie dniego. Chwycilam jego dlon i ruszylismy schodami ewakuacyjnumi.
Tak jak Alex zapewnial wyszlismy tylnimi drzwiami. Wdrapalismy sie na mur i
potem skok i bylismy poza terenem hotelu. Szlismy obok siebie, glosno dyszac w
zdluz ulicy ktora oswietlaly latarnie.
A: I co?
A: To dopiero poczatek randki.-
poruszyl zabawnie brwiami.
Kika: Mam sie bac?
A: Nie, ale dobrze ze ubralas adidasy
bo nie jeden plot jeszcze dzis zaliczysz.- jego slowa byly dosc tajemnicze.
A: To tutaj.- powiedzial gy
dotarlismy do szkoly.
Kika: Co jwst w tym budynku?-
zapytalam gdy rozejrzalam sie.
A: Szkola.- powiedzial nie wzruszony
wspinajac sie na plot.
Kika: Skad to niby wiesz?
A: Wychowywalem sie przez pewien czas
w Sheffield.
Kika: Nie mowieles.
A: Niw pytalas. Idziesz?- powiedzial
po drugiej stronie plotu. Pochwili szlamjz obok niego.
Kika: A co tu tak naprawde robimy?
A: Zobaczysz jak dotrzemy na miejsce.
Za chwile pezed moimi oczemi stala
duza sciana.
A: Lap!- rzucil w moja strone spray.
Kika: Co chcesz tym zrobic?
A: Arcydzielo.- zaczal malowac po
scianie.
Kika: To nazywa sie wandalizm.-
odpowiedzialam.
A: Doroslem do pewnych spraw i
niwktore speawy czas w koncu zamknac.
Kika: Co masz na mysli?
A: Pisz do cholery!- waeknal na co
odskoczylam.
Kika: Opanuj sie.- odpowiedzialam ze
apokojem.
A: Ten idiota zniszczyl moja
rodzine.- powiedzial osuwajac sie po scianie.
Od razu podeszlam do Niego i Go
przytulilam.
Kika: Chodz! Wracajmy to nie ma
sensu.- pomoglam mu wstac i ruszylismy do wyjacia. Odwrocilam sie jeszcze do
tylu i spojrzalam na popisana przez niego sciane. Widnial tam jakis ogromny
napis. Wyszlismy z twrenu szkoly tak jal
na niego weszlismy. Gdy byliamy juz za plotem Alex zlapal kamiwn i rzucil jwszcze
w sfrone budynku rozbijajac szybe.
Szlismy obok siebie milczac do
momentu az pojawili sie po drugiej stronie dziwnnikarze. Ubralam kaptur na
glowe aby mnie nie zauwazyli. Bylismy juz coraz blizej.
A: Przepraszam ze tak wyszlo.-
powiedzial odprowadzajac mnie pod drzwi do pokoju.
Kika: Nic sie nie stalo. W sumie nie
bylam jeszcze na takiej radce. Nie lamalam prawa.- zasmial sie.
A: Jesteś za grzeczna by to robic.-
pocalowal moje usta i odszedl.
***
Z samego rana udaliśmy się na próby
przed dzisiejszym koncertem. Paul obiecał Nam że uda mu się dotrzeć na czas i
będzie Nam już dziś towarzyszył i przede wszystkim będzie do Naszej dyspozycji.
Stylistki, które miały nas pod swoją opieką podczas trasy Little Mix nie dawały
sobie z Nami radę, a zwłaszcza z chłopcami. Chyba wydaje mi się, ze trochę
robili im na złość. Męska część Dream od samego początku trasy twierdzi, że nie
ma to jak trasa z One Direction. Nie mam im tego za złe, mają prawo tak mysleć.
W sumie też tak trochę myślę, ale również dziękuje Perrie i jej koleżanką za
propozycje wspólnej trasy.
D: Wyjdziemy po próbie do fanów?-
zapytał Damian gdy mieliśmy zaczynać próbę.
Kika: No jasne.- uśmiechnełam się do
Niego.
Po próbie zabraliśmy z Naszych garderob
trochę gadżetów i wyszliśmy przed hale, do fanów. Oprócz tłumu młodych ludzi i
ich opiekunów czekali na Nas dziennikarze. Nie zwracając na Nich uwagi od razu
ruszyliśmy do szczęśliwych dzieciaków. Zrobiliśmy sobie z Nimi zdjęcia,
rozdaliśmy autografy, podpisaliśmy płyty, rozdawaliśmy zdjęcia z ostatniej
sesji z autografami, płyty i bilety na dzisiejszy koncert. Duzo rozmawialiśmy
gdy zaatakowali Nas dziennikarze, a zwłaszcza mnie.
- To prawda, ze znalazłaś sobie
kolejną zabawkę?
- Ze ponownie wplątałaś się w związek
bez przyszłosci?
- Wszystko skończy się po miesiacu!
Nie ma to jak budowanie kariery na zyciu prywatnym!- oznajmił jeden z paps.
Atak dziennikarzy i naszą szarpaniny
przerwał Alex. Wskoczył między popychających mnie dziennikarzy i uderzył
jednego. Gdy to zauważyłam leżałam na ziemii w poplamionych przez kałuże
ubraniach. Jeden z ochroniarzy podniósł mnie i zaprowadził od razu do środka.
Długo nie widziałam Alexa, Paula też nie było, a gdy w końcu do garderoby
wszedł Kamil poinformował mnie, że Alex pojechał do szpitala, a Nasz koncert
został odwołany. Dziś nie będziemy supportować Little Mix i wszyscy mamy wracać
do hotelu. Nie mogłam zostawić Alexa samego, więc sprzeciwiłam sie Simonowi i
pojechałam do szpitala. Tam oczywiście czekali już na Nas dziennikarze, weszłam z Benem tylniem wejściem i od razu
kierowałam się do chłopaka. Okazało się, że leżał na sali cały posiniaczony.
Gdy mnie zobaczył, powiedział:
A: Teraz wierzysz, że mi na Tobie
zależy?- pokiwałam tylko głową i się do Niego przytuliłam. Byłam mu wdzięczna
że jedyny zaaragował, w momencie gdy ochrona tylko sie przyglądała. Ben też był
wściekły sam na siebie, ze nie było Go ze mną. Ale cóż, ktoś musi ponieść
konsekwencje dzisiejszego felernego dnia. Zasnełam w szpitalnym łózku
przytulona do mojego wybawcy.
Lokalizacja: 22- 29 luty 2016,
Newcastle- Edynburg- Southampton- Londyn.
***
Sytuacja w zespole nie była najlepsza
dlatego próbowałam nie wspominać nic o Alexie i sytuacji z ostatniego koncertu.
Alex wyszedł zaraz na drugi dzień, więc towarzyszył Nam dlaej w trasie. Byliśmy
w drodze do Newcastle gdzie mamy zagrać dzisiaj koncert na jednej z tutejrzych
aren. Podczas jazdy do hali w naszym busie mielismy włączoną jedną ze stacji
radiowych gdzie jeden z dziennikarzy prowadził przedpołudniową audycję. Jednym
uchem słuchałam to co mówi, a drugim byłam gdzieś nieobena obserwując ulice
Newcastle. Mimowolnie uśmiechnełam się gdy w radiu jedna z dziewczyn, która
dodzwoniła się do stacji stwierdziła, że miłość zawsze zaczyna się od drobnych
gestów. Dziwne to było, bo czułam jakbym pierwszy raz zgadzała się z takim
stwierdzeniem. Czułam, ze w głębi siebie zaczynam coś czuć do Alexa i tylko
czekam aby spotkać te jego brązowe oczy na swojej drodze.
W arenie od razu zaczeliśmy przygotowania
do występu, a gdy już wyszliśmy na scenę uderzył Nas podmuch gorącej atmosfery
wydobywający się z każdego człowieczka, który był teraz na wsyokosci naszych
stóp. Szybko odnaleźliśmy się na dzisiejszej scenie, więc czas z Naszymi fanami
z minuty na minutę wydawał się coraz krótszy, a gdy wybiła godzina zejścia ze
sceny i pozostawienia Go dla Little Mix chcieliśmy zrobić wszystko, żeby tkwić
tam i tkwić, dlatego opoźniliśmy trochę wejście dziewczyn. Mijając się z nimi w
korytarzu tylko lekko się uśmiechneły, a Perrie ścisneła moją dłoń. Z usmiechem
na twarzy ruszyłam do garderoby gdzie czekał na mnie Alex.
Kika: Witaj!- uśmiechnełam się gdy Go
tylko zobaczyłam na swojej kanapie.
A: Jak zawsze byłaś fenomenalna.-
zaczął zachwalać mój występ.
Kika: A Ty jak zawsze bajerujesz..-
uśmiechnełam się popijając wodę.
A: Już taki mój urok.- odpowiedział.
Kika: Jak się czujesz?- zapytałam
spogladając na jego posiniaczoną twarz.
A: Powiedziałem o Tobie mojej mamie,
wiesz.- spojrzał na mnie, a ja prawie się zachłysnełam wodą.
- I wiesz co powiedziała.-
kontynuował dalej gdy ja byłam w totalnym szoku.
- Powiedziała, ze złamiesz mi serce.-
odwrócił wzrok, a jego słowa zabolały. I nie wiem czy dlatego że On je
wypowiedział, czy dlatego, ze tak myśli jego mama. Nie odpowiedziałam nic. Po
chwili się spakowałam i razem opusciliśmy garderobę i hale.
***
Dzisiaj mielismy dzień wolny, który
oczywiście przeznaczyliśmy na dotarcie do Edynburga gdzie jutro pierwszy raz
wystąpimy na otwartej przestrzeni. W drogę do kolejnego miejsca na naszej mapie
zabrałam się z Paulem, który oczywiście sam to zaproponował nie przyjmując
odmowy.
P: Jak idą przygotowania do
nagrywania płyty?- zapytał jako pierwszy, a ja wiem do czego zmierza. Tu nie
chodzi o płytę i etap na którym jesteśmy.
Kika: Pomału do przodu.-
odpowiedziałam wpatrujac się w swojego Iphona i zdjecia które otrzymałam od
Louisa.
P: Czegoś wam brakuje?- dążył.
P: Wiesz, ze chce dla Was jak
najlepiej.
Kika: Wiem, nie musisz tego powtarzać
na okrągło.
P: Chce zebyście byli skupieni na tym
co robicie, tworzycie. Żeby nic Was nie dekoncentrowało.
Kika: Zmierzasz do czegoś?- dobrze
wiedziałam o co tak naprawdę mu chodzi.
P: Nie wplątuj się w cos co może nie
mieć większej przyszłości. Skup się na tym w czym jesteś najlepsza. W tworzeniu
czegoś wyjatkowego.
Kika: Nie będę tworzyć czegoś
wspaniałego, gdy w życiu prywatnym nie będę spełniona.- wtrąciłam.
P: Zycie prywatne nie idzie w parze z
muzyką. Najlepszy artysta to taki który poświeca cały swój wolny czas muzyce.
Kika: Paul, nie zapominaj, że
jesteśmy ludźmi, a nie maszynami do tworzenia hitu za hitem.
Resztę drogi nie rozmawialiśmy. Chyba
oboje zastanawialiśmy się nad słowami które padły podczas wspólnej podróży.
Paul nie może mnie ograniczać, nikt nie może brać odpowiedzialnosci za moje
życie. To co przeżyje będzie tylko moimi wspomnieniami, On może tylko
przyglądać się jak odnoszę sukces bądź upadam na dno. Po dotarciu do hotelu
postanowiłam spędzić czas w towarzystwie Alexa. Wspólnie spedziliśmy czas na
Sali treningowej gdzie uczyliśmy się kolejnych kroków tanecznych. Ostatnio
uwielbiam spędzać swój czas w towarzystwie tego chłopaka. Dzięki niemu nie
myślę o tym co robi, gdzie jest i przede wszystkim z kim jest Niall. Zaczełam
żyć własnym życiem gdzie nie ma miejsca dla Horana.
***
Dziś byłam lekko podirytowana
chłopakami z zespołu, udali się na próbę przed koncertem bez poinformowania i
zabrania mnie ze sobą. Kipiłam ze złości, więc gdy Ben w końcu przywiózł mnie
na miejsce od razu ruszyłam w ich kierunku.
Kika: Dziękuję za powiadomienie mnie
że mamy próbę, dziękuję że ktoś chociaż pomyślał o tym aby mnie powiadomić.
Jesteśmy jeszcze zespołem czy każdy z Nas dba od teraz tylko o swój tyłek?!-
spojrzałam na Nich. Nie byli nawet zainteresowani tym co do nich mówię.
Kika: Słyszycie co mówię? Możecie to
jakoś wytłumaczyć?!- warknełam.
K: Czy to istotne teraz?- Kamil
konczył palić.
M: Właśnie, spinasz się a przecież
dotarłaś na czas.- mruknał Maciek.
Kika: Słucham?- wyszczerzyłam oczy.
D: Zachowujesz się jak gwiazda. Mamy
cie prosić i czekać na Ciebie tak długo aż w końcu raczysz nam poświęcić
chwilę?- zapytał Damian.
Kika: Czy my się teraz dobrze
rozumiemy?- spojrzałam na Nich.
- Jesteśmy zespołem, więc chyba
wypadałoby poinformować się, że mamy wspólna, podkreślam wspólna próbę.
D: Właśnie zespołem. Dobrze
powiedziane.- mruknął Damian.
K: Dlatego wysil się na tyle aby
informować nas na bieżąco o Twoich planach, bo Twoje życie to tak jakby zycie
całego zespołu.- warknął w momencie gdy podszedł do Nas, Alex.
A: Wszystko w porządku?- obiał mnie od
tyłu.
M: Nie wtrącaj się!- krzyknał Maciek.
Kika: Przestać Maciek! Nie traktuj
Alexa jak wroga.- syknełam.
K: Słucham? Słyszysz się Kika, to
kolejny frajer który kręci się obok Ciebie dla kariery. Dzieki kolesiowi
kolejny raz zostaniesz wystawiona na posmiewisko gdy Cie zostawi, a my razem z
Tobą. To ze Twoje zycie to jedno wielkie śmiechu warte nie znaczy, ze nasze
musi być identyczne.- mówił.
Nie wiedziałam o co chodzi chłopakom
i dlaczego mnie atakują. Stałam obok nich, zastanawiajac się czy jeszcze ich
znam. Już miałam odpowiedzieć na jego słowa gdy Alex wymierzył w niego powalajacy cios. Po chwili Kamil wstał wycierajac krew ze swojego kacika ust.
A: Mówisz jaka jest, a nic nie wiesz
o Niej. Nie wiesz o czym chce zapomnieć w jakiej jest formie, wiec zamknij ten
swój pieprzony ryj i skup się na tym co wychodzi Ci najlepiej.- syknął
zabierajac mnie stamtad.
Nie wiem dlaczego, ale w garderobie
popłakałam się jak małe dziecko. Nie dopuszczałam do siebie Alexa, nie chciałam
aby mnie przytulał. Byłam roztrzęsiona.
A: Ej mała!- powiedział stojac
niedaleko mnie.
- Nie pozwole, żeby ktokolwiek Cie
krzywdził i obrażał. Nie zostawia się
tych, których się kocha, kiedy jest ciężko. Właśnie wtedy trzeba zostać i
trzymać się razem.- przytulił mnie.
Będąc w jego uscisku słyszałam
donosny głos Paula, który wydzierał się na chłopaków i omentował twarz Kamila.
Podczas koncertu i bycia na jednej
scenie z chłopakami z Dream nie nawiazywaliśmy żadnego kontaktu wzrokowego.
Skupialiśmy się na koncercie. Kątem oka zauważyłam tylko, ze makijażystki
sprawiły, ze Kamil nie miał żadnego śladu po ciosie Alexa. Po występie wróciłam
do hotelu ze swoim obrońcą.
***
Nasz dzisiejszy od samego rana
należał do kolejnego przejazdu. Zrezygnowałam z przelotu z chłopakami z Dream i
Little mix jednym samolotem i wybrałam się samochodem z Alexem do Southampton.
Dobrze wiem, ze zajmie nam to cały dzień, bo musimy przemierzyć całą Wielka
Brytanie by zagrać tam jutro koncert, ale tak chyba będzie dla całego zespołu
najlepiej. Musimy odpocząć od siebie, a gdy emocje opadną usiąść i wspólnie
porozmawiać o tym co się wydarzyło i do czego zmierzamy swoim zachowaniem.
A: Nie odzywasz się już od jakis
dwóch godzin, coś Ci jest?- zapytał Alex przerywając moje rozmyślania chwytając
mnie za kolano i mówiąc.
Kika: Nie, wszystko w porządu. Po
prostu zamysliłam się.
A: Myślisz o wczorajszych
wydarzeniach, prawda.- spojrzał na mnie.
- Nie martw się. Chłopacy przemyślą
swoje zachowanie i przeproszą. Nie zamartwiaj się głupotami tylko odpocznij.
Jesteś przemęczona trasą.- tłumaczył.
Porozmawiałam z Nim jeszcze chwile,
tak aby zrozumiał, ze nie interesuja mnie już wczorajsze wydarzenia i poszłam
spać. Obudziłam się w momencie gdy dojechalismy do hotelu. Sothampton
rozźwietlony był jedynie ulicznymi latarniami, a przed hotelem czekali fani,
którym tylko pomachałamna przywitanie.
P: Musimy poważnie porozmawiać.-
usłyszałam zaraz po przekroczeniu progu hotelu od mojego managera.
Kika: Może to poczekać do jutra.-
minełam go idąc do recepcji.
P: Nie proszę o chwilę rozmowy tylko
zarzadam jej.- powiedział poważnym tonem.
A: Karolina jest zmęczona. Przełóżcie
to na jutro.- wtrącił Alex. Paul zmierzył Go wzrokiem i odpowiedział:
P: Ty tu nie rządzisz, więc siedź
cicho i się nie wtrącaj.- warknął.
A: Kika jest przemęczona
koncertowaniem, ma prawo odpocząć. Już jest po godzinach jej pracy więc nie
musi zgadzać się naspotkanie.- odpowiedział poddenerwowany. Przez chwile
przyglądywałam się ich rozmowie, ale po wyrazie twarzy Paula musiałam przerwać
tą rozmowę.
Kika: Wystarczy. Alex zaniesiesz moje
bagaże do pokoju i poczekasz tam na mnie.- zwróciłam się do chłopaka. Ten tylko
pokiwał głową.
- Chodxmy.- powiedziałam do Paula i
ruszyłam w stronę restauracji.
W restauracji czekała już reszta
zespołu. Dobrze wiedziałam, ze chodzi tutaj o rozmowę o wczorajszych
wydarzeniach.
P: Skoro jesteśmy już wszyscy razem
przekaże Was cos ważnego. Razem z Simonem i Syco nie będziemy tolerować
sytuacji które miały miejsce wczoraj. Gdy ktoś z Was nie potrafi rozmawiać ze
sobą niech tego nie robi. Przypomne Wam ze jesteście muzykami których łączy
wspólna pasja, a nie gromadą rozwścieczonych gówniarzy którzy nie panuja nad
swoimi emocjami. Nie jesteście też zwięrzętami.
K: Sugerujesz Nam, że mamy od dzis
pozwalać się bić nowemu chłopakowi rozkapryszonej wokalistki.- syknął Kamil.
P: Sugeruje że nie będę już tolerował
takiego zachowania każdego z Was po kolei. Od dzis zmieniamy zasady, jak się
komus nie podoba to do widzenia! Jest wiele młodych, utalentowanych ludzi
którzy tylko czekaja na swoja szansę.
Kika: Nie moja wina, ze moi koledzy z
zespołu nie doceniają tego gdzie dzieki mnie są, i zarzucają tylko że ośmieszam
ich.- nie mogłam się powstrzymać.
P: Nie interesuje mnie to! Nie
zapominajcie kto dał Wam szanse! Zawsze możecie się wycofać.- powiedział i
odszedł. Zostaliśmy jeszcze przez chwilę sami, oczywiście nikt się nie odezwał,
a z zachowania chłopaków zrozumiałam, ze za wszystko obwiniają mnie. Tylko
Dawid ponownie milczał i tylko mi się przygladał. Po powrocie do pokoju czekał
tam na mnie Alex.
A: Nie powinnaś dawać się traktować
przez Paula. Powinien znać swoje miejsce. To nie Ty pracujesz dla niego, tylko
On dla Ciebie. Powinnaś zaznaczyć gdzie jest jego miejsce.- mówił obużony
chłopak.
Kika: Daj mi sokój Alex. Nie dzis.-
położyłam się na łóżko. Po chwili obok mnie położył się umięśniony chłopak
mocno przytulając.
***
P: Skupcie się do cholery jasnej!-
wrzeszczał Paul podczas naszej próby.
- Gołym okiem widać, ze w zespole nie
dzieje się najlepiej. Nie słuchacie siebie nawzajem. Tworzycie coś osobno, a
nie razem. A to nie jest wyjątkowe!- komentował poddenerwowany.
- Chce widzieć grupe, team który
rozumie się bez słowa. Przyjaciół, którzy lubią to robić razem.- łumaczył.
P: Nie interesuje mnie to kurwa.
Rozumiesz, nie interesuje! Możecie się nienawidzić prywatnie, ale w zespole
macie ukazywać sobie szacunek i miłosć. Oddanie!- wywierał presje.
- Wasz profesjonalizm jest na etape
zerowym! Mam dosć!- krzyknął i wyszedł wkurzony na maksa.
D: Paul ma racje. Nie możemy
pokazywać faną ze coś nie gra, ze się nie dogadujemy. To nie o to chodzi.
Pamiętacie jak kiedys chcielismy grać, chcieliśmy być słuchani, oddawać swoje
uczucia fana. Być nich blisko. Sami kiedys byliśmy blisko.- odezwał się Dawid.
M: Zamknij się!- ryknął Maciej.
K: Bredzisz glupoty.- dodał Kamil.
D: Czas w końcu Dawid dorosnać i
zrozumieć, że jesteśmy już na innym etapie. To nie już zabawa, a praca. Nie
wszyscy musimy się lubić.- dodał Damian.
Nie odzywałamsietylko słuchałam. Ich
słowa bolały, bardzo bolały, ale obiecałam sobie nie wdawac się w ich dyskusje.
POV Paul
Obserwowałem Dream jak gubi się, jak
traci siebie nawzajem. Byłem zasmucony ich postepowaniem. Ich dzisiejszy
koncert był jednym z najgorszych w historii. Czułem ze idą na dno, tona jak
tytanic, a ja nie jestem w stanie ich wyciagnać na brzeg. Uratować. Nie wiem, o
co poszlo tym dzieciakom, ale martwie się o nich. To nie może być tak ze grupka
przyjaciół zaczyna się nienawidzić, że gubi to co ich wyróżniało.. Bałem się,
że nie poradzę sobie, nie zdołam im pomóc. Kiedys myślałem że wychowywanie syna
jest trudne, teraz wiem, ze moja praca jest trudniejsza. Nie mogę do Nich
dotrzeć. Po koncercie każdy z tej piatki poszedł w swoja stronę, nie zważał na to
co robi drugie. Byli dla siebie tak bardzo obcy. Wiedziałem, ze muszę
zareagować, wiec kontakt z Harrym wydawał mi się najlepszym wyjściem. Wydaje mi
się, ze rozmowa ze Styles może im pomóc. Modlę się, aby im pomogła. Są swietni
w momencie gdy są razem, są jednością. Nie są w stanie osiągnąć tego w
pojedynkę choć każdy z nich ma talent.- pomyślałem wykręcając numer do Hazzy.
***
Dzis wracamy do Londynu, z jednej
strony dobrze a z drugiej każdy z nas jest niezadowolony, bo Paul wsadził nas
do jednego samochodu. Jak można sp,ędzać
czas z osobami, które Cie ranią. Ani ja, ani chłopcy nie potrafili zacząć
rozmowy, a co ważne przeprosić za swoje dotychczasowe zachowanie. Czułam się
jak piąte koło u wozu do momentu aż nasz manager zaprosił wszystkich do salonu.
- Z nie wszystkimi dobrze się
dogaduje i mam wspólny język, ale jestem tu po to, aby Was jednoczyć i pomagać
stać się lepszym. Nie tylko muzykiem, ale też człowiekiem. Moja misja z dnia na
dzień traci na sile. Obawiam się że nie docieram do Was jak na początku naszej
przygody dlatego poprosiłem kogoś o pomoc. Wydaeje mi się, ze będziecie z
ciekawością słuchać tego co mowi.- podniósł ekran laptopa i odwrócił w naszą
stronę. Na ekranie widniała twarz zmęczonego Harrego.
H: Witajcie.- usmiechnął się lekko.
- Jest późno, przynajmniej u mnie,
ale cieszę się, że Ws widzę. Wszystkich razem.- czułam jak patrzy na mnie.
Przełknełam ślinę.
- Słyszałem, że macie problem z
koncentracją i byciu jednością.
K: Paul się skarżył?- zapytał
ironicznie Kamil.
H: Nie, Kamil. To nie było skarżenie.
Nazwałbym to ostatnią deską ratunku. Nie będę wnikał w to co Was poróżniło.
M: A powinnieneś. Nowy związek naszej
koleżanki.- odpowiedział Maciek.
H: Nie interesuje mnie to. Was też
nie powinno. Karolina ma prawo być szczęśliwa, a Wam nic do tego. A wiecie
dlaczego? Wielokrotnie media twierdziły, że jestem zazdrosny o relacje Louisa z
El. Może dlatego, że twierdzili że jesteśmy ukrytą parą co wiemy nie jest
prawdą. Sam poznałem Lou z El. Była, jest moją koleżanką, a Louis moim
przyjacielem. Nie wiecie jak bardzo się cieszyłem, że kazdego dnia mogę mieć
ich przy sobie jednocześnie, jak się dopwłniali. Dlatego to nie wasz interes
kto z kim się spotyka. Ważne że jesteście szczęśliwi.- nic nie mówiłam.
Słuchałam co ma do powiedzenia Styles.
- Do dziś pamietam początki One
Direction. Niektórzy z góry twierdzili, że tak różne osobowości nie mogą
stworzyć dobrej grupy. Pokazaliśmy im że to nie prawda. Podczas X factor
spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, próbowaliśmy się jak najlepiej poznać. I co? Stworzyliśmy
razem coś niesamowitego,a zarazem szalonego. Udało się Nam to tylko dlatego, ze
walczyliśmy wspólnie z przekonaniami ludzi, ze nam się nie uda. Wy byliście,
jesteście w innej sytuacji. Znaliście się predzej i nie musieliście zaczynać od
podstaw. Uwierzcie mi, że One Direction byłoby w zupełnie innym miejscu gdyby
nie czas który musieliśmy poświęcić na poznaniu się. Chcociaż gdybyscie
zapytali każdego z Nas czy żałujemy, jestem przekonany że żaden z naszej piątki
tego nie żałuje, bo był to cudowny czas. Dlatego nie marnujcie Go na kłótniach.
D: Nie marnujemy Go. Po prostu
twierdzimy, że nie musimy spedzać ze sobą już tyle czasu co kiedyś. Wy też
znudziliście się w końcu swoim towarzystwem. Przestaliście spotykać się w
czasie wolnym.
H: Tak, masz racje. I to nie wpłyneło
na Nas zbyt dobrze. Może gdybyśmy nie popełnili tego blędu, Zayn nie chciałby
odejsć, moje relacje z Louisem byłyby jak kiedyś. Ja osobiście żałuje, że w
pewnym momencie zacząłem odchodzić od grupy swoich przyjaciół. Szukać bratniej
duszy gdzie indziej. Gdybym mógł, cofnąłbym czas i nie popełnił tego błędu.
Dziś, siedząc na tej kanapie tęsknie za śmiechem Nialla, marudzeniem Zayna,
psotami Louisa i ostrożnym Liamem. Żadna rozmowa nie zwroci nam tej bliskości
co kiedys.
D: Po prostu dorośliście.-
odpowiedział mu Dawid.
H: Nazwałbym to zaniedbaniem swoich
obowiązków według siebie.- posmutniał.
- Dlatego zastanówcie się czy chcecie
skończyc tak jak my. Nie dorostajcie zbyt szybko, bo z czasem będziecie mieli
zal tylko dla siebie. Ze coś na czym Wam zależało przemineło jak jedna łza.-
miałam łzy w oczach. Harry ma racje, powinniśmy dbać o nasze relacje. Mam
nadzieje, ze chłopcy rozumieją to tak dobrze jak ja.
- Nie będę Was już zatrzymywać. Po
prostu proszę Was o jedno, zastanówcie się czy warto jest wszystko to co
budowaliście przekreślić.- spojrzał na zegarek i się rozłączył. Wydaje mi się,
ze ta rozmowa dużo Go kosztowała i że dopiero teraz zrozumiał co i ile straciło
One Direction w momencie szukania siebie poza zespołem. Po rozmowie ze Stylesem
siedzieliśmy jeszcze chwile w ciszy. Chyba nikt nawet nie pomyślał, ze od dwóch
godzin jesteśmy już w Londynie, a tourbus stoi na parkingu czekając aż Go
opuścimy. Kamil i Damian opuścili busa jako pierwsi nic nie mówiąc, potem był
Maciej który dostał telefon. Ja z Dawidem siedzielismy najdłużej, naprzeciwko
siebie, w ciszy, patrząc na swoje czubki butów.
Godziny mijały, przez okna było już
tylko widać latarnie oświetlające pobliską ulicę.
D: Chyba będę się już zbierał.-
powiedzał zachrypniętym głosem.
Kika: Ja też.- odpowiedziałam
podobnie.
D: Masz jak wrócić?- zapytał
troskliwie.
Kika: Tak. Alex miał podstawic mój
samochód.
D: W takim razie jedź ostrożnie, mama
mówiła że jest ślizgo.- powiedział opuszczając busa.
***
Spałam do momentu aż nie obudził mnie
dzwonek do drzwi. Z ledwoscią wstałam by otworzyc drzwi mojemu gościu. We
framudze stała zapłakana Sophia.
Kika: Coś się stało?- zapytałam. Od
razu przyległa do mojego ciała, zachodząc się głosnym płaczem. Nie wiedziałam
co się dzieje, stałam w drzwiach głaszcząc jej plecy. Gdy się odrobinę
uspokoiła, złapałam ją za rękę i zaprowadziłam do kuchni. Zrobiłam gorące kakao
i przesunełam kubek z cieczą w jej stronę.
S: Zranił mnie. Kolejny raz wbił mi
nóż prosto w serce, które nie zdążyło się jeszcze zagoić.- powiedziałą
spoglądajac w okno.
Kika: Mówisz o Liamie, prawda.- mój
głos zadrżał.
S: Pokazał tak naprawdę kim dla niego
byłam, pokazał ile dla niego znaczyłam. Cały czas robił ze mnie idiotkę, ta
najgorszą.. Bawił się mną, moimi uczuciami. Bawił się głosno śmiejąc z Cheryl z
mojej głupoty. Czuje się jak marionetka we własnym życiu.
Kika: O czym Ty mówisz?- zdziwiłam
się.
S: Spotykał się z Nią, zwodzac mnie i
wmawiając, ze musimy przemysleć kilka spraw by stać się jeszcze lepsi.-
rozpłakała się ponownie. Nie pytałam o więcej. Uspokoiłam ją, a gdy dziewczyna
przysneła postanowiłam sprawdzić co tak naprawdę łączy Liama i Cheryl. Sophia
miała rację, od jakiegoś czasu się spotykają, są parą. Poczułam się dziwnie,
poczułam coś jakbym zraniła ich oboje. Przyjaźnie się z Liamem, a bardzo kocham
Sophie i mi na niej zależy. Dziewczyna spała u mnie cały czas, wyczuwałam że
długo tego nie robiła, zmęczona łzami w końcu zasneła. Miałam dziś ostatni
koncert z Little Mix, więc jak przyjechał Ben musiałam ją opuścić. Nie chciałam
tego, ale wiedziałam, ze muszę. Zadzwoniłam po El i ruszyłamw stronę O2. Podczas
show zrozumiałam, ze rozmowa z Harrym nic nie zmieniła jeśli chodzi o moje
relacje z zespołem. Załuje, chciałam… próbowałam to zmienić. Zagadywałam, ale
bez rezultatu. Chłopcy hurtowo zaczeli opuszczać pomieszczenie, w którym się
znajdowałam. Podczas czekania na naszą kolej zamieniłam kilka słów z Perrie.
Powiedziałam jej o zrozpaczonej Sophii, na co Perrie lekko posmutniała nic nie
mówiąc. Podczas koncertu nie mogłam się skupić, cały czas myślałam o zapłakanej
Smith i jej pokruszonym sercu. Jeszcze niedawno myślałam, ze to ja jestem z
naszej czwórki najbardziej zraniona przez chłopców z 1D. Dzis wiem, że Horan aż
tak bardzo mnie nie skrzywdził, bądź po prostu stojący w strefie VIP Alex
znalazł się w odpowiednim czasie i miejscu by mnie podnieść. Uśmiechnełam się
do Niego, co odwzajemnił. Nie jest idealny, ale jest tak jakby mój. Po zejściu
ze sceny opowiedziałam po krótce Alexowi o swojej przyjaciółce. Postanowił
przełozyć to co miał dla nas zaplanowane i powiedział, ze odwiezie mnie jak
najszybciej do Niej. Wychodząc tylnim wyjściem z O2 czekali na nas
dziennikarze. Chłopak mocniej ścisnął moją dłoń i probował się przedostać z
Benem przez Nich.
- Kika co sądzisz o zwiazku Liama i
Cheryl. Kibicujesz im? Sądzisz, ze będą ze sobą szczęśliwi?- przekrzykiwali się
nawzajem dziennikarze.
Przystanełam.
Kika: Myślicie, ze powinnam
wypowiadać się na temat, który rani tak wiele osób. Myslicie, ze powinnam
gratulować przyjacielowi gdy w tym wszystkim jest ktoś komu krwawi serce.
Sądzicie, że pytanie mnie o coś takiego powoduje, ze stawiacie mnie pod ścianą.
Jak mam cieszyc się szczęściem Liama gdy nie wiem co poczać. Jak się zachować
względem biednej Sophii.
- Planują slub! Wiedziałaś? Myslisz,
że dostaniesz zaproszenie?
Kika: Nie wiedziałam, nawet się nie
domyślałam. Nawet nie wiem czy chce w tym uczestniczyć. Zycze im szczęścia, ale
proszę też o jedno.. Nie pozwólcie mi czuć się jak gówno.- odpowiedziałąm i
odeszłam.
W domu nie wspomniałam El i Sophii
ani słowem o dziennikarzach, ich pytaniach i wspomnianym ślubie. Nie chce jej
bardziej zasmucać.
***
Z samego rana przygotowywałam się na
spotkanie z Paulem. Sophia jeszcze spała, a El wybiegła o świcie na sesje
zdjęciową, którą ma z Maxem. Piłam poranną kawę ubierając skarpetki i czytajac
poranną gazetę gdy wstała brunetka.
S: Hej!- mrukneła podnosząc rękę
izmierzajac do czajnika.
S: Dzięki za szczerość.- szorstko się
uśmiechneła włączając radio.
Obserowaliśmy się gdy w tle leciała
jakaś muzyka.
Kika: Jakie plany na dziś?-
przerwałam jako pierwsza milczenie.
S: Nie wiem. Nie mam pojecia.
Powłócze się po mieście, zrobie jakieś zakupy, może pójdę na uczelnie.-
wymieniała bez niechcenia.
Kika: Chcesz to możesz pojechać ze
mną do domu Paula.
S: Raczej nie. Zanudzę się tam.-
odpowiedziałą siadając na blacie szafek.
Kika: Posiedzisz z Fede. Słyszałam,
że jest u ojca.- zachęcałam.
Już miała coś odpowiedzieć gdy
dziennikarz radiowy przywitał swojego gościa- Liama Payne. Spojrzałam na
Sophię, jej twarz nic nie mówiła.
- Wyłączyć?- zapytałam.
S: Nie. Dlaczego? Chce usłyszeć co
ten kretyn ma do powiedzenia.- syczała gniewnie.
- Liam ostatnio głośno jest o Twoim
związku z Cheryl Cole. To prawda, że planujecie zaręczyny?- zapytał
dziennikarz.
Li: Wolałbym nie rozmawiać o swoim
życiu prywatnym i planach z nim zwiazanych.- wymigał się od odpowiedzi.
S: Typowe.- skomentowała Smith.
- Poprosiliśmy o komentarz w tej
sprawie Twoją przyjaciółkę, Kikę z Dream. Wiesz, że nie była skora do
odpowiedzi. Ogólnie wyczuliśmy że nie chce rozmawiać o Tobie, a w szczególności
o Twoim nowym związku. Posłuchaj co powiedziała:- przełknełam ślinę gdy wzrok
Sophii wypalał moje wnętrzności.
Kika: Myślicie, ze powinnam wypowiadać się na temat, który rani tak wiele
osób. Myslicie, ze powinnam gratulować przyjacielowi gdy w tym wszystkim jest
ktoś komu krwawi serce. Sądzicie, że pytanie mnie o coś takiego powoduje, ze
stawiacie mnie pod ścianą. Jak mam cieszyc się szczęściem Liama gdy nie wiem co
poczać. Jak się zachować względem kogoś kogo rani On każdego dnia.- usłyszałam swój głos.
- Skomentujesz?- zapytał dziennikarz.
Li: Nie wiem czy jest sens cokolwiek
komentować. Karolina pokazała jaką tak naprawdę jest przyjaciółką. Nie wydaje
mi się, ze powinno ją interesować moje prywatne życie, to co w nim robie i z
kim spędzam wolny czas. Wydaje mi się, ze to wszystko ja przerosło i dosć
szybko zaszuflatkowała się na pewne sprawy. Powinna nie wypowiadać się na pewne
tematy które ją nie dotyczą, a skupić się na swojej karierze i swoim życiu
prywatnym które jak dobrze wiemy nie naley do udanych. Nie będę ukrywał, że
jestem zszokowany jej słowami i troche smutny. Nie sądziłem, ze jest zdolna do
czegoś takiego, zwłaszcza że ja jak i całe One Direction nigdy publicznie nie
komentowaliśmy jej decyzji i zwiazków. Chciaż niejednokrotnie jej poczynania
powodowały rozbawienie jak i przysłowiowe załamanie rąk, ze istnieją ludzie,
którzy nie radzą sobie we własnym życiu. Nie będę dalej się wypowiadać i
komentować słów Kiki, ale chyba w końcu powinna zrozumieć, ze nie powinna obczerniać kogoś za cos co nie
miało nigdy miejsca i nie wysłuchiwać tylko lamentów jednej strony.- odpowiedział.
Po chwili wstałam i wyłaczyłam radio.
S: Nieźle pojechał po Tobie mój ex.-
skomentowała Sophia.
- Przepraszam!- dodała gdy podeszłam
do okna.
Kika: Przepraszasz, za co?-
spojrzałam na nią.
- Wisi mi to co myśli i mowi o mnie
człowiek taki jak Liam. Spłyneło to po mnie jak poranny prysznic.- powiedziałam
dziewczynie, choć tak naprawdę byłam smutna że Liam zaaragował aż tak ostro.
Przeciez moje słowa nie były takie złe. Po prostu poprosiłam o niepytanie mnie
o jego zycie, bo przyjaźnie się z Sophią, która tak cholernie za nim tęskni i
jest przez niego zraniona.
Nie wracaliśmy z Sophią więcej do tej
sprawy. Po nieudanej próbie zabrania jej ze sobą w drodze do Paula towarzyszył
mi Alex. Był dzis mocno pobudzony co było dość mało spotykane. Podczas gdy ja
załatwiałam wszystkie sprawy z Paulem w jego gabinecie związane z zespołem i
koncertem w MSG, Alex siedział z Fede w ciszy w salonie. Oboje byli skupieni na
swoich smartfonach, więc swobodnie mogłam zajac się swoją pracą. Jak w każdej
pracy oczywiście w końcu mielismy odmienne zdanie z Paulem co wywołało lekką
kłótnie.
Kika: Nie! Nie zgadzam się! To jest
ogołocenie Nas z tego co mamy najlepsze!- powiedziałam podniesionym głosem tak,
aby zrozumiał, ze nie zgadzam się z jego decyzją wsprawie wycofania konferencji
przed występem.
P: Jest Ona niepotrzebna! Nie
widzisz, ze za duzo się teraz dzieje! Nie możemy sobie pozwolić na kolejne
Twoje potknięcia. Za dużo Nas kosztują!- również podniósł głos.
- W takim razie skoro to jej wina,
odsuń ja od zespołu.- powiedział głos za mną. Odwróciłam się i ujrzałąm
stojącego przede mna Alexa.
P: Nie wtrącaj się gówniarzu.-
warknał Paul.
A: Jak mam się nie wtrącać gdy cały
czas widzicie błedy tylko w Niej.- ruszył w jego kierunku omijając mnie.
P: Opusć to pomieszczenie gdy
grzecznie proszę, bo jak nie…- nie skonczył.
A: To co..- warknął Alex.
P: Zniszczysz jej i sobie karierę.-
syknął Paul.
A: Grozisz mi?- Alex był coraz blizej
Paula.
P: Nie prowokuj!- stałam nie wiedząc
co się dzieje. Zamurowało mnie to jak oboje ze sobą rozmawiają. Przyglądałam im
się gdy nie wstrząsnął mną i nie szarpnął mną Fede.
Kika: Ała!- syknełam z bólu gdy
przyaciel próbował mnie wyprowadzic z mojego stanu.
Po chwili leżał na ziemi osłaniając swoją
twarz. Alex źle zrozumiał jego intecję i uderzył Go w pięści w policzek. Alex
stał nad leżącym Fede gniewnie lustrujac chłopaka.
Kika: Alex!- warknełam podbiegając do
chłopaka.
- Przestań! Wystarczy!- odsuwałam Go
od przyjaciela, gdy jego ojciec pomagał mu podnieść się.
A: Nie waż się ją dotykac i
szarpać..- wysyczał na sam koniec.
P: Wystarczy!- odezwał się Paul.
- Wydaje mi się Karolina, ze powinnaś
zabrać swojego towarzysza i opuścić mój dom.- powiedział.
Alex złapał swoją kurtkę i wyszedł
trzaskając drzwiami. Ja stałam jeszcze w korytarzu spoglądając na zakrwawionego
Fede.
Kika: Przepraszam. Tak bardzo
przepraszam.- wyszeptałam i wyszłam.
-------------------------------------------------
Oooo jeżuuuu, jak Nas długo tu nie było... Jak długo nie pojawił sie nowy rozdział, jak bardzo Was zaniedbaliśmy... Przykro Nam i smutno... Przepraszamy, ale tyle się ostatnio dzieje, że trudno Nam wstawiać tak obszerne i długie rozdziały.. Spróbujemyto nadrobić i obiecujemy, ze do końca przyszłego tygodnia pojawi się kolejny rozdział..
-------------------------------------------------
Oooo jeżuuuu, jak Nas długo tu nie było... Jak długo nie pojawił sie nowy rozdział, jak bardzo Was zaniedbaliśmy... Przykro Nam i smutno... Przepraszamy, ale tyle się ostatnio dzieje, że trudno Nam wstawiać tak obszerne i długie rozdziały.. Spróbujemyto nadrobić i obiecujemy, ze do końca przyszłego tygodnia pojawi się kolejny rozdział..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz