Lokalizacja, wytwórnia Syco, London (10 dni do trasy)
Gdy przekroczyliśmy próg
wytwórni sekretarka prezesa zakomunikowała Nam, że już dziś mamy przerwę i
możemy pojechać do domu odpocząć. Ogromnie się cieszyliśmy, ale Nasz entuzjazm
przerwał pojawiający się w drzwiach swojego gabinetu Simon.
D: My się również cieszymy,
szefie.- powiedział Damian.
S: Zmykajcie odpocząć, bo
czeka Was jeszcze 10 dni ciężkiej pracy. Aaa i bym zapomniał, Karola mogę Cię
prosić na chwilę?- dodał, a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka.
Kika: Tak, oczywiście.-
zwróciłam się bardziej do chłopaków niż do Simona.
K: To my spadamy.- odrzekł
Kamil patrząc w moja stronę.
M: Widzimy się jutro,
mała?- uśmiechnął się Maciej.
D: Chyba, ze mamy
zaczekać?- zapytał Damian.
Kika: Nie, nie trzeba.-
odpowiedziałam.
D: Zdzwonimy się wieczorem,
uważaj na siebie.- szepnął Dawid i ucałował mój policzek.
Chłopacy coraz bardziej
oddalali się od gabinetu Simona, a ja stałam i obserwowałam ich sylwetki. Tak
bardzo boje się tej rozmowy. Nie chce wyjść na desperatkę, ale w tym momencie
skoczyłabym z tego jakże wysokiego budynku. Moje biczowanie przerwał głos
Simona.
S: Zapraszam.- wskazał na
głąb swojego gabinetu.
W ciszy przeszłam przez
próg i usiadłam na jednym z krzeseł.
S: Widziałem Twoje akta.
K: Moje akta?- zapytałam.
S: Tak, muszę Ci
powiedzieć, ze dużo przeszłaś jak na 21 lat. Trochę tego jest, Karola, co nie?-
podniósł wzrok z nad swoich/moich dokumentów.
K: Jeżeli masz wszystko to
tak.
S: Obawiam się, ze tak.-
kolejny raz na mnie spojrzał, a ja poczułam się jak małe dziecko.
K: Czy to przekreśla Naszą
współpracę. Nie chciałabym zepsuć kariery chłopakom. To moja wina, więc to ja
odejdę, a Ty znajdziesz im inną wokalistkę.- Cowell podniósł się ze swojego
fotela i stanął przy oknie, oglądając panoramę Londynu.
S: Myślisz, że
zrezygnowanie z Twoich usług byłoby odpowiednim posunięciem?- nie patrzył w
ogóle na mnie, po czym kontynuował:
- Może masz rację, ale jestem też człowiekiem. Nie rozdzielam zgranej grupy, a co najważniejsze jestem ojcem i też mam uczucia. Nie potrafiłbym wyrzucić cię z grupy tylko dlatego, że miałaś ciężki start w dorosłość. Nie ukrywam też faktu, ze będzie trudno.- przerwałam mu.
- Może masz rację, ale jestem też człowiekiem. Nie rozdzielam zgranej grupy, a co najważniejsze jestem ojcem i też mam uczucia. Nie potrafiłbym wyrzucić cię z grupy tylko dlatego, że miałaś ciężki start w dorosłość. Nie ukrywam też faktu, ze będzie trudno.- przerwałam mu.
K: Co zamierzasz?
S: Zamierzam? Nie,
zamierzamy moja droga. Będzie ciężko ukryć Twoja przeszłość, prędzej czy
później dziennikarze doszukają się tego co znaleźliśmy. Może być ciężko.
K: Nie możesz tego
zniszczyć?- zapytałam.
S: To trudne, Karola. Takie
dokumenty i tak będą istnieć.
K: Chcesz je upublicznić?
S: Niekoniecznie
wszystkich. Wiem dobrze, ze nie jesteście łatwą grupą, ze na swoim kącie macie
bójki i kradzieże, ale Twoje akta z grzeszkami Twoich kolegów są… nawet nie
znam słowa.
K: Nic z tego nie
rozumiem.- odparłam opierając się o fotel.
S: Zostawiamy tak jak jest.
Będziemy się martwić wtedy gdy cos wyjdzie na jaw. Mam tylko nadzieję, że to
nie zaszkodzi One Direction i Dream.
K: Czyli mamy oczekiwać
burzy z piorunami?
S: Tak, raczej tak.
K: Czy to wszystko? Mogę
już iść?
S: W zasadzie tak, ale mam
do Ciebie jeszcze jedna prośbę.
K: Prośbę? Jaką?
S: Wytwórnia wspomaga
Ośrodek walczący z osobami uzależnionymi od samookaleczania i…- przerwałam mu.
K: Co ja mam z tym
wspólnego?- zapytałam choć dobrze znałam odpowiedź.
S: Chce, żebyś wsparła Nas
i wybrała się tam jutro z Tomem i opowiedziała swoja historię.
K: Nie sądzę, ze jest co
opowiadać.- odburknęłam podnosząc się z miejsca.
S: Dobrze wiesz, że dobrze
Ci to zrobi, a oprócz tego mogłabyś pomóc innym.
K: Już z tym skończyłam. To
skończyło się dwa lata temu. Nie chce do tego wracać. Wybacz, ale nie!-
podeszłam do drzwi.
S: Przemyśl to! Tom będzie
po Ciebie jutro o 9.
Wyszłam z gabinetu Prezesa,
nie myślałam o tym co będzie jutro, co jest teraz. Simon poruszył kwestie,
która jest mi już tak odrębna, o której chce zapomnieć i już nigdy więcej nie
wracać. Pojechałam do domu i resztę dnia spędziłam oglądając denne seriale.
***
Simon nie kłamał, Tom był
pod moim mieszkaniem punktualnie o 9. Całą noc myślałam o tej propozycji. Było
to trudne, po pierwsze takie spotkanie mogłoby przywrócić stare wspomnienia, po
drugie mogłabym zapragnąć powrócić do nałogu, ale co najważniejsze (trzecie)
mogłam w ten sposób pomóc innym ludziom, którzy w głębi duszy potrzebują takiej
rozmowy. Punkt trzeci wygrał. Jestem teraz w Ośrodku Pomocy Osobą Uzależnionym
pod Londynem. Za chwile spotkam na swojej drodze ludzi, którzy walczą z tym
problemem na co dzień. Jeden z lekarzy wprowadził nas do Sali gdzie mają odbyć
się zajęcia. Sala pomału się wypełniała, a ja coraz bardziej się bałam. Tom
obiecał mi w trakcie jazdy, ze nie odstąpi mnie na krok i będzie mnie wspierał.
Uwielbiam tego faceta! Gdy sala się wypełniła, usiadłam wygodnie na swoim
miejscu i zaczęłam mówić:
Odwiózł mnie do domu, wysiadając
powiedział tylko:
T: Jestem z Ciebie dumny i nie będę Cię
oceniać. Jesteś dobrym dzieckiem.- nic nie odpowiedziałam. Nachyliłam się i
pocałowałam Go w policzek.
To była moja odpowiedź.
Lokalizacja:
London (7 dni do trasy)
Dziś z samego rana do moich drzwi
dobijał się Dawid. Nie ukrywam, ze zobaczyć Go o godzinie 8 w niedzielny
poranek z zakupami był dość zadziwiający.
K: Co Ty tu robisz?- powiedziałam
jeszcze zaspana gdy wpuszczałam Go do mieszkania. Nie dostałam żadnej odpowiedzi.
Zaraz kierował się w stronę kuchni.
K: Dowiem się, dlaczego zawdzięczam
Twoją wizytę?
D: Może tak Dzień dobry Dawidku! Miło Cię
widzieć skarbie!- mówił sięgając po deskę do krojenia.
K: Uprzejmości zostawmy na później. To
co robisz w mojej kuchni?
K: W takim razie ja wezmę prysznic.-
powiedziałam całując jego policzek.
D: O tak, przyda się, ale pospiesz się,
bo nie mamy za dużo czasu.
K: Nie rozumiem?- odwróciłam się w jego
stronę.
D: O 10 mamy być w Syco. Pracujemy nad
płyta.
K: Jak przez ostatnie dwa tygodnie,
kochany. W sumie mogli dać Nam odpocząć chociaż w niedzielę. Od spotkania z
Zaynem cały czas siedzimy w studiu, nagrywamy, dajemy wywiady i robimy jakieś
durne sesje. Komu to potrzebne?
D: Nam, Karola, nam! Do promocji
zespołu. Nie marudź tylko idź bierz ten prysznic. Max w domu?
K: Co? Nie!
D: To gdzie?
K: Bo ja wiem, od piątku Go nie
widziałam. Pewnie zabalował w jakimś klubie.
D: Całe szczęście.
Po dwudziestu minutach byłam gotowa na
śniadanie w towarzystwie najbardziej pokręconego chłopaka w mieście. Nie dziwi
mnie fakt, ze tak dobrze się dogadujemy. Każdy w Naszej grupie ma przypisaną
sobie funkcję. Kamil jest najstarszy i potrafi pocieszać, Damian jest
człowiekiem bardzo odpowiedzialnym i zawsze dwa razy myśli zanim wykona jakąś robotę,
Dawid zawsze składa Nas do kupy i co najważniejsze robi najlepsze śniadania, a
Maciej jest od poprawy humoru, zawsze wie co powiedzieć, żeby było śmiesznie. A
po za tym wszyscy uwielbiamy robić sobie dowcipy. Nawet te nie śmieszne jak
ten, który miał miejsce minutę temu. Dawid postanowił nie posolić mojej
jajecznicy. Wrrrr… Zabiję Go kiedyś!
Do wytwórni dotarliśmy z małym
opóźnieniem, a to tylko dlatego, ze nie mogliśmy przejść obojętnie koło
Starbucks’a.
Lokalizacja,
wytwórnia Syco, London (7 dni do trasy)
- Witamy spóźnialskich.- przywitał Nas
głos Toma.
D: Bardzo przepraszamy, ale to wina
korków.- powiedział Dawid, a ja pomyślałam tylko jedno słowo: Kłamca!
T: Tak, tak.. Te niedzielne korki.
Och, znam już Was trochę i nie próbujcie
wkręcić mi kitu. Już do pracy!
K: Tak jest szefie!- posłałam delikatny
uśmiech w stronę Toma.
T: Kika do pokoju nr 148, a Ty Dawid do
67.
K: Dlaczego tak?- zapytałam.
T: Dawid wybierze sprzęt, który będzie
mu potrzebny w trakcie trasy, a Ty popracujesz nad nowymi tekstami.
D: Sama?- zapytał zaciekawiony Dawid.
T: Niekoniecznie. Z Louisem.
D: Dlaczego ona?
K: Co ona?- wtrąciłam.
D: Zawsze pracujesz z kimś z One
Direction, a tak naprawdę ich nienawidzisz i nic o nich nie wiesz.- udał
obrażonego.
K: Błagam Cię! Nic nie wiem, ja wiem
wszystko. A zresztą nie do mnie mniej pretensje.
T: Już, dobra dzieciaki. Do roboty!-
ominął Nas i poszedł w swoją stronę. My także pożegnaliśmy się i każde z Nas
poszło do swojego pokoju.
Po chwili byłam pod drzwiami pokoju 148.
Delikatnie zapukałam, otworzyłam drzwi i powiedziałam:
K: Przepraszam za spóźnienie.- odpowiedziała
mi cisza.
Aha, oki, rozumiem ze jestem pierwsza.-
powiedziałam sama do siebie.

Minęła godzina, a ja dalej leżałam na
kanapie w oczekiwaniu na Louisa.
- Pierdolona gwiazda!- powiedziałam sama
do siebie.
Postanowiłam wykorzystać ten czas i
spróbować napisać piosenkę o tym co teraz czuję. Złapałam za długopis i kartkę
i zaczęłam bazgrać głupoty.
Kiedy
chcesz powiedzieć mi, ze żyć się chce
Kiedy
chcesz powiedzieć mi, ze jest ok
Kiedy
chcesz powiedzieć mi, ze kochasz mnie
I
że to, nie zmieni się
Kiedy
chcesz powiedzieć mi, ze światło to my
Że
dla Ciebie ja, a dla mnie jesteś Ty
Kiedy
chcesz powiedzieć mi, że każdy dzień
Nagrodą
jest
Mów
po cichu, albo nie mów nic
Ja
to wiem, ze tak jest
Ja
to wiem, ze tak jest
Ja
to wiem, ze tak jest
Więc
nie musisz mi mówić nic.
Moją wenę przerwało połączenie na
Skaype. Hmm.. co teraz?- pomyślałam. Odebrać czy nie odebrać? Zaryzykowałam. Na
ekranie pojawiła się twarz Louisa.
K: Nareszcie kurwa! Ile można czekać?
L: Też się cieszę, ze Cię widzę!-
uśmiechnął się, pomijając to co powiedziałam.
K: To nie jest kurwa śmieszne. To, ze
jesteś pierdoloną gwiazdką nie zwalnia Cię z tego, żeby traktować ludzi jak
gówno!- wykrzyczałam podirytowana.
L: Wyluzuj! Przepraszam!- spojrzał
zdziwiony.
K: Wiesz gdzie możesz sobie wsadzić to
wymuszone przepraszam?!
L: Dlaczego taka jesteś? Tu jest inna
strefa czasowa. Pomyliłem się, moja wina.- mówił dalej w spokojnym tonie.
K: Byłam, jestem i będę niczym, więc
mogę sobie pozwolić na wszystko.- odburknęłam w tym samym tonie.
L: Już? Przeszło Ci? Weź wdech, wydech.
Uspokój się. Poczekam.- próbował mnie uspokoić.
K: Nienawidzę jak ktoś traktuje mnie jak
gówno.
L: Nie traktuję Cię tak.
K: Olewasz Nasze spotkanie, a to jest w
moim słowniku gówno.
L: Przepraszam! Nie wiedziałem, ze tak
możesz to odebrać. Nie miałem w zamiarze Cię zdenerwować. Nie chce, żeby tak
wyglądał początek naszej znajomości.
K: Dobra. Okej, przyjmuje przeprosiny, a
teraz zajmijmy się pracą.
L: Może lepiej zacznijmy od początku?
Jestem Louis, Louis Tommo Tomlinson. Miło Cię poznać Kika. Cieszę się, ze
będziesz Naszym suportem.- posłał w moja stronę Hollywoodzki uśmiech.
K: ha ha ha! Serio?
L: No i mój urok osobisty podziałał.
K: Taa, myślisz, ze mnie rozśmieszysz i
będzie wszystko okej?
L: Już jest.
K: Okej, my tu pierdu pierdu, a jesteśmy
półtorej godziny w tyle. Co proponujesz?
https://www.youtube.com/watch?v=elsh3J5lJ6g
https://www.youtube.com/watch?v=elsh3J5lJ6g
L: I'm
just a little bit caught in the middle
Life
is a maze and love is a riddle
I
don't know where to go I can't do it alone I've tried
And
I don't know why- zacytował.
K: Co?
L: Tekst Twojej nowej piosenki. Nie
podoba się?
K: Zanotowałeś to?
L: Nie pamiętasz już. Kurde!
Zapomniałem.
K: Idiots!- złapałam się za głowę.
L: Żartowałem!- pokazał w moja stronę kartkę.
K: Slow
it down
Make
it stop
Or
else my heart is going to pop
'Cause
it's too much
Yeah,
it's a lot
To
be something I'm not
I'm
a fool
Out
of love
'Cause
I just can't get enough
L: Dobre!- wykrzyczał.
K: Patrz na to…
I'm just a little girl lost in the moment
I'm just a little girl lost in the moment
I'm
so scared but I don't show it
I
can't figure it out
It's
bringing me down I know
I've
got to let it go
And
just enjoy the show
L: The
sun is hot
In
the sky
Just
like a giant spotlight
The
people follow the sign
And
synchronize in time
It's
a joke
Nobody
knows
They've
got a ticket to that show
Yeah
K: Serio? Słońce?
L: I'm
just a little girl lost in the moment
I'm
so scared but I don't show it
I
can't figure it out
It's
bringing me down I know
I've
got to let it go
And
just enjoy the show
Just
enjoy the show
K: dum
de dum
du-dum
de dum
Just
enjoy the show
du-dum
de dum
du-dum
de dum
Just
enjoy the show
L: I
want my money back
I
want my money back
I
want my money back
Just
enjoy the show
K: I
want my money back
I
want my money back
I
want my money back
Just
enjoy the show
L i K: Ha ha ha!- zaczęliśmy się śmiać
jak opętani.
K: Przesadziłeś z tym, ze chcesz z
powrotem swoje pieniądze.
L: Ja? Gdzieżby znowu. Czyli mamy to?
K: Co?
L: Nowy singel?!
K: Bo gdy mówi serce, muzyka milknie a słowa
bledną.
L: Jesteś dziwna?
K: Dlaczego?
L: Bo taaak…- odpowiedział.
K: To nie jest wytłumaczenie, Luluś?
L: Zamknij się! Jest! Zaraz, zaraz,
Luluś?
K: Czepiasz się?!
L: Podoba mi się!- pokazał na ekranie
okejke.
K: Jesteś szurnięty.
K: Czasami przeszłość jest czymś, czemu
nie możemy pozwolić odejść. A czasami przeszłość jest czymś, o czym chcemy
szybko zapomnieć. I czasami dowiadujemy się o przeszłości czegoś nowego. To
zmienia wszystko, co wiemy o teraźniejszości.
L: Rozumiem, ze nie chcesz o tym
rozmawiać?
K: Jesteś Sherlockiem Luluś..-
uśmiechnęłam się, ale tak naprawdę nie było mi do śmiechu.
L: Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie
wiesz.- poruszył prześmiesznie brwiami.
K: Chyba czas się pożegnać?
L: Już?
K: Wydaje mi się, ze to odpowiedni
moment.
L: Dlaczego?
K: Hmmm… jeszcze się uwielbiamy, a
dalsza rozmowa może spowodować, ze się znienawidzimy.
L: Ha ha ha, dobre! Oki, to ja zmykam
spać, a Ty zrób coś ze sobą, okropnie wyglądasz.
K: Dzięki, Luluś! Dobranoc.- zamknęłam
laptopa. Spakowałam teksty piosenek do torby i wyszłam z pokoju jak i wytwórni.
Czas coś zrobić dla siebie. Czas pójść na samotny spacer. Tak też zrobiłam.. Resztę
dnia spędziłam w parku karmiąc kaczki.
------------------------------------------------------------
Udało Nam się zakończyć III Rozdział. Dopiero zaczynamy wiec przepraszamy jeśli nie jesteście do końca przekonani do Naszego stylu pisania. Mamy nadzieję, ze z czasem uda Nam się dosięgnąć jakiś poziom. Na razie pozostaje to co udało się Nam nabazgrać.
Bardzo zależy Nam na tym, abyście pozostawiali ślad w komentarzach.
Obiecujemy, ze do środy pojawi się kolejny rozdział, który jest już prawie napisany.
Z całym "Eldorado" ruszymy w dzień pierwszego koncertu chłopaków... Obiecujemy, ze akcja się rozkręci i zarazem możliwe, ze poznacie kolejna tajemnice.... ale "cicho".. Nic nie mówiliśmy ;)
Pozdrawiamy,
My Style :)