Translate

sobota, 31 stycznia 2015

ROZDZIAŁ III- Bo gdy mówi serce, muzyka milknie a słowa bledną.

Lokalizacja, wytwórnia Syco, London (10 dni do trasy)

Gdy przekroczyliśmy próg wytwórni sekretarka prezesa zakomunikowała Nam, że już dziś mamy przerwę i możemy pojechać do domu odpocząć. Ogromnie się cieszyliśmy, ale Nasz entuzjazm przerwał pojawiający się w drzwiach swojego gabinetu Simon.
S: Witam Dream, dobrą robotę odwaliliście w studiu. Jestem z Was dumny.- uśmiechnął się opierając o framugę drzwi.
D: My się również cieszymy, szefie.- powiedział Damian.
S: Zmykajcie odpocząć, bo czeka Was jeszcze 10 dni ciężkiej pracy. Aaa i bym zapomniał, Karola mogę Cię prosić na chwilę?- dodał, a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka.
Kika: Tak, oczywiście.- zwróciłam się bardziej do chłopaków niż do Simona.
K: To my spadamy.- odrzekł Kamil patrząc w moja stronę.
M: Widzimy się jutro, mała?- uśmiechnął się Maciej.
D: Chyba, ze mamy zaczekać?- zapytał Damian.
Kika: Nie, nie trzeba.- odpowiedziałam.
D: Zdzwonimy się wieczorem, uważaj na siebie.- szepnął Dawid i ucałował mój policzek.
Chłopacy coraz bardziej oddalali się od gabinetu Simona, a ja stałam i obserwowałam ich sylwetki. Tak bardzo boje się tej rozmowy. Nie chce wyjść na desperatkę, ale w tym momencie skoczyłabym z tego jakże wysokiego budynku. Moje biczowanie przerwał głos Simona.
S: Zapraszam.- wskazał na głąb swojego gabinetu.
W ciszy przeszłam przez próg i usiadłam na jednym z krzeseł.
S: Widziałem Twoje akta.
K: Moje akta?- zapytałam.
S: Tak, muszę Ci powiedzieć, ze dużo przeszłaś jak na 21 lat. Trochę tego jest, Karola, co nie?- podniósł wzrok z nad swoich/moich dokumentów.
K: Jeżeli masz wszystko to tak.
S: Obawiam się, ze tak.- kolejny raz na mnie spojrzał, a ja poczułam się jak małe dziecko.
K: Czy to przekreśla Naszą współpracę. Nie chciałabym zepsuć kariery chłopakom. To moja wina, więc to ja odejdę, a Ty znajdziesz im inną wokalistkę.- Cowell podniósł się ze swojego fotela i stanął przy oknie, oglądając panoramę Londynu.
S: Myślisz, że zrezygnowanie z Twoich usług byłoby odpowiednim posunięciem?- nie patrzył w ogóle na mnie, po czym kontynuował:
- Może masz rację, ale jestem też człowiekiem. Nie rozdzielam zgranej grupy, a co najważniejsze jestem ojcem i też mam uczucia. Nie potrafiłbym wyrzucić cię z grupy tylko dlatego, że miałaś ciężki start w dorosłość. Nie ukrywam też faktu, ze będzie trudno.- przerwałam mu.
K: Co zamierzasz?
S: Zamierzam? Nie, zamierzamy moja droga. Będzie ciężko ukryć Twoja przeszłość, prędzej czy później dziennikarze doszukają się tego co znaleźliśmy. Może być ciężko.
K: Nie możesz tego zniszczyć?- zapytałam.
S: To trudne, Karola. Takie dokumenty i tak będą istnieć.
K: Chcesz je upublicznić?
S: Niekoniecznie wszystkich. Wiem dobrze, ze nie jesteście łatwą grupą, ze na swoim kącie macie bójki i kradzieże, ale Twoje akta z grzeszkami Twoich kolegów są… nawet nie znam słowa.
K: Nic z tego nie rozumiem.- odparłam opierając się o fotel.
S: Zostawiamy tak jak jest. Będziemy się martwić wtedy gdy cos wyjdzie na jaw. Mam tylko nadzieję, że to nie zaszkodzi One Direction i Dream.
K: Czyli mamy oczekiwać burzy z piorunami?
S: Tak, raczej tak.
K: Czy to wszystko? Mogę już iść?
S: W zasadzie tak, ale mam do Ciebie jeszcze jedna prośbę.
K: Prośbę? Jaką?
S: Wytwórnia wspomaga Ośrodek walczący z osobami uzależnionymi od samookaleczania i…- przerwałam mu.
K: Co ja mam z tym wspólnego?- zapytałam choć dobrze znałam odpowiedź.
S: Chce, żebyś wsparła Nas i wybrała się tam jutro z Tomem i opowiedziała swoja historię.
K: Nie sądzę, ze jest co opowiadać.- odburknęłam podnosząc się z miejsca.
S: Dobrze wiesz, że dobrze Ci to zrobi, a oprócz tego mogłabyś pomóc innym.
K: Już z tym skończyłam. To skończyło się dwa lata temu. Nie chce do tego wracać. Wybacz, ale nie!- podeszłam do drzwi.
S: Przemyśl to! Tom będzie po Ciebie jutro o 9.
Wyszłam z gabinetu Prezesa, nie myślałam o tym co będzie jutro, co jest teraz. Simon poruszył kwestie, która jest mi już tak odrębna, o której chce zapomnieć i już nigdy więcej nie wracać. Pojechałam do domu i resztę dnia spędziłam oglądając denne seriale.

***

Simon nie kłamał, Tom był pod moim mieszkaniem punktualnie o 9. Całą noc myślałam o tej propozycji. Było to trudne, po pierwsze takie spotkanie mogłoby przywrócić stare wspomnienia, po drugie mogłabym zapragnąć powrócić do nałogu, ale co najważniejsze (trzecie) mogłam w ten sposób pomóc innym ludziom, którzy w głębi duszy potrzebują takiej rozmowy. Punkt trzeci wygrał. Jestem teraz w Ośrodku Pomocy Osobą Uzależnionym pod Londynem. Za chwile spotkam na swojej drodze ludzi, którzy walczą z tym problemem na co dzień. Jeden z lekarzy wprowadził nas do Sali gdzie mają odbyć się zajęcia. Sala pomału się wypełniała, a ja coraz bardziej się bałam. Tom obiecał mi w trakcie jazdy, ze nie odstąpi mnie na krok i będzie mnie wspierał. Uwielbiam tego faceta! Gdy sala się wypełniła, usiadłam wygodnie na swoim miejscu i zaczęłam mówić:
K: Cześć Wam! Nazywam się Karolina Goldberg, ale mówcie mi Kika. Jestem wokalistką nowego zespołu Dream, który współpracuje z wytwórnią Syco Simona Cowella. Za dokładnie 10 dni wraz z moimi kolegami z zespołu wyjeżdżamy w trasę koncertową jako nowy suport One Direction. Emm.. Pewnie zastanawiacie się co taka dziewczyna jak ja robi w takim miejscu. Hmm… Znam to miejsce, byłam w podobnym miejscu dwa lata temu, tylko, ze w Australii. Na dowód pokaże Wam coś (podniosłam swoje rękawy od koszuli odkrywając blizny). Kurczę! Szczerze nie wiem co mam Wam powiedzieć, dobrze sami wiecie co czujecie. Ale chce Wam opowiedzieć swoja historię. Samookaleczanie zaczęłam gdy odkryłam, ze mam ochotę przestać istnieć. Nie, nie popełnić samobójstwo, nie umrzeć ale przestać istnieć. Zamienić się w nic. Właśnie w takich momentach człowiek miewa w życiu takie chwile, ze lubi otaczać się przedmiotami, które przypominają smutek. Zapewne zastanawiacie się dlaczego to robiłam. Odpowiedź jest prosta, ponieważ większość ran zadają nam najbliżsi, ale związek z drugim człowiekiem jest też miejscem, w którym najlepiej się one goją. Jest to strasznie pokręcone, ale takie jest Nasze życie. Zawsze sobie powtarzałam, ze wszyscy zawsze mnie opuszczają. Rodzice, przyjaciele, osoby na których mi zależy, tylko nie moja żyletka. Yhy.. Sami dobrze wiecie jak to jest, ona jest zawsze. Niezależnie od humoru i pogody. Na pierwszym spotkaniu z terapeutą powiedziałam mu, ze w poważnym samookaleczaniu żyletką czy nożem chodzi o uwolnienie wewnętrznego bólu. To ukaranie samego siebie, a jednocześnie wołanie o pomoc. Oznacza: „patrz, ile we mnie cierpienia”. Wiecie co mi odpowiedział, ze większość ludzi tnie swoją skórę, ponieważ nienawidzi w niej żyć. Nie ma takich kompleksów, których nie można by było się pozbyć. Nie ma takich problemów, których nie da się rozwiązać. Nie ma takich łez, których nie można otrzeć. Nie ma takich złych ludzi, żeby nie mogli się zmienić. Nie ma takich kłótni, po których nie da się pogodzić. Nie ma takich upadków, po których nie można się podnieść. Nie ma. Wiec na co czekasz? Wtedy byłam młoda i zrobiłam najgorszą głupotę swojego życia. Wyśmiałam Go, tak zwyczajnie. Po prostu! Miałam taki kaprys. Dziś tego żałuje. Wiecie dlaczego, bo miał cholerną rację! Kurwa, On miał rację, bo istnieją myśli, których kurwa nie zniesiesz nie znajdziesz ratunku pod ostrzem żyletek. Z każdą przeciwnością losu trzeba walczyć. Stawić jej czoła, a nie uciekać! Żyjemy w świecie, gdzie ludzie uwielbiają być ranieni. Odruchowo i posłusznie idą tam, gdzie jest ból. Kojarzą go z bezpieczeństwem. Mylą z miłością. To nawet nie jest smutne, to banalne jak cykl dobowy i prawie wszyscy są do tego przyzwyczajeni. Dlatego nie warto tego robić! Po co niszczyć samego siebie… To Nas nie ratuje, to nas ciągnie w dół.. Stajemy się potworami we własnej skórze. Kiedyś spotkałam na swojej drodze mężczyzn, którzy samookalaczającym dziewczynom powiedzieli, ze maja nierówno pod sufitem. Nie, to nie znaczy, że dziewczyna ma nierówno pod sufitem. To znaczy, ze nie radzi sobie ze swoimi problemami i wyzywa się na sobie. Przez to, że nie jest kochana, z czasem się tego uzależnia i jest łatwiej, bo wie, że umrze, traci poczucie szczęścia i robi to już tylko z nienawiści do swojego ciała… Dlatego gdy już wyjdziemy z nałogu odkrywamy, ze jesteśmy wrakiem człowieka, a nasze ciało pokryte jest bliznami, które nigdy się nie zagoją. Chcemy powrócić do dawnego wyglądu, tego przed cięciami. Sądzimy, ze nikt się w Nas nie zakocha przez to jak wygląda Nasze ciało… A prawda jest taka, że jak chłopak jest normalny to zaakceptuje dziewczynę nawet z bliznami. Dlatego warto kochać i dążyć do tego, żeby być kochanym. Nie uciekajcie przed samym sobą. Walczcie o swoje dobre jutro!- wstałam i bez słowa wyszłam z pomieszczenia. Powiedziałam to co nakazywało mi serce. Nie chciałam, aby zadawali mi pytanie. Mój monolog musi im wystarczyć. Po chwili dobiegł do mnie Tom. Nie odzywaliśmy się do siebie, to było zbędne.
Odwiózł mnie do domu, wysiadając powiedział tylko:
T: Jestem z Ciebie dumny i nie będę Cię oceniać. Jesteś dobrym dzieckiem.- nic nie odpowiedziałam. Nachyliłam się i pocałowałam Go w policzek.
To była moja odpowiedź.

Lokalizacja: London (7 dni do trasy)

Dziś z samego rana do moich drzwi dobijał się Dawid. Nie ukrywam, ze zobaczyć Go o godzinie 8 w niedzielny poranek z zakupami był dość zadziwiający.
K: Co Ty tu robisz?- powiedziałam jeszcze zaspana gdy wpuszczałam Go do mieszkania. Nie dostałam żadnej odpowiedzi. Zaraz kierował się w stronę kuchni.
K: Dowiem się, dlaczego zawdzięczam Twoją wizytę?
D: Może tak Dzień dobry Dawidku! Miło Cię widzieć skarbie!- mówił sięgając po deskę do krojenia.
K: Uprzejmości zostawmy na później. To co robisz w mojej kuchni?
D: Śniadanie nie widać. Gdzie patelnia?- zapytał z nożem w ręku, a ja tylko wskazałam mu szafkę, w której znajdzie patelnie.
K: W takim razie ja wezmę prysznic.- powiedziałam całując jego policzek.
D: O tak, przyda się, ale pospiesz się, bo nie mamy za dużo czasu.
K: Nie rozumiem?- odwróciłam się w jego stronę.
D: O 10 mamy być w Syco. Pracujemy nad płyta.
K: Jak przez ostatnie dwa tygodnie, kochany. W sumie mogli dać Nam odpocząć chociaż w niedzielę. Od spotkania z Zaynem cały czas siedzimy w studiu, nagrywamy, dajemy wywiady i robimy jakieś durne sesje. Komu to potrzebne?
D: Nam, Karola, nam! Do promocji zespołu. Nie marudź tylko idź bierz ten prysznic. Max w domu?
K: Co? Nie!
D: To gdzie?
K: Bo ja wiem, od piątku Go nie widziałam. Pewnie zabalował w jakimś klubie.
D: Całe szczęście.
Po dwudziestu minutach byłam gotowa na śniadanie w towarzystwie najbardziej pokręconego chłopaka w mieście. Nie dziwi mnie fakt, ze tak dobrze się dogadujemy. Każdy w Naszej grupie ma przypisaną sobie funkcję. Kamil jest najstarszy i potrafi pocieszać, Damian jest człowiekiem bardzo odpowiedzialnym i zawsze dwa razy myśli zanim wykona jakąś robotę, Dawid zawsze składa Nas do kupy i co najważniejsze robi najlepsze śniadania, a Maciej jest od poprawy humoru, zawsze wie co powiedzieć, żeby było śmiesznie. A po za tym wszyscy uwielbiamy robić sobie dowcipy. Nawet te nie śmieszne jak ten, który miał miejsce minutę temu. Dawid postanowił nie posolić mojej jajecznicy. Wrrrr… Zabiję Go kiedyś!
Do wytwórni dotarliśmy z małym opóźnieniem, a to tylko dlatego, ze nie mogliśmy przejść obojętnie koło Starbucks’a.

Lokalizacja, wytwórnia Syco, London (7 dni do trasy)

- Witamy spóźnialskich.- przywitał Nas głos Toma.
D: Bardzo przepraszamy, ale to wina korków.- powiedział Dawid, a ja pomyślałam tylko jedno słowo: Kłamca!
T: Tak, tak.. Te niedzielne korki. Och,  znam już Was trochę i nie próbujcie wkręcić mi kitu. Już do pracy!
K: Tak jest szefie!- posłałam delikatny uśmiech w stronę Toma.
T: Kika do pokoju nr 148, a Ty Dawid do 67.
K: Dlaczego tak?- zapytałam.
T: Dawid wybierze sprzęt, który będzie mu potrzebny w trakcie trasy, a Ty popracujesz nad nowymi tekstami.
D: Sama?- zapytał zaciekawiony Dawid.
T: Niekoniecznie. Z Louisem.
D: Dlaczego ona?
K: Co ona?- wtrąciłam.
D: Zawsze pracujesz z kimś z One Direction, a tak naprawdę ich nienawidzisz i nic o nich nie wiesz.- udał obrażonego.
K: Błagam Cię! Nic nie wiem, ja wiem wszystko. A zresztą nie do mnie mniej pretensje.
T: Już, dobra dzieciaki. Do roboty!- ominął Nas i poszedł w swoją stronę. My także pożegnaliśmy się i każde z Nas poszło do swojego pokoju.
Po chwili byłam pod drzwiami pokoju 148. Delikatnie zapukałam, otworzyłam drzwi i powiedziałam:
K: Przepraszam za spóźnienie.- odpowiedziała mi cisza.
Aha, oki, rozumiem ze jestem pierwsza.- powiedziałam sama do siebie.
Usiadłam na kanapie przed którą stał laptop i kilka kartek. Sekundy mijały, minuty mijały, a ja siedziałam i wyczekiwałam spóźnialskiego Louisa. Byłam troszkę poddenerwowana, bo pierwszy raz w życiu przyszłam pierwsza i człowiek każe mi na siebie czekać. To jest wykurzające! Wyczekiwać gwiazdy… Nie znam Go, a już mnie wkurzył. Niech On się tylko pojawi. Już ja mu pokaże.
Minęła godzina, a ja dalej leżałam na kanapie w oczekiwaniu na Louisa.
- Pierdolona gwiazda!- powiedziałam sama do siebie.
Postanowiłam wykorzystać ten czas i spróbować napisać piosenkę o tym co teraz czuję. Złapałam za długopis i kartkę i zaczęłam bazgrać głupoty.

Kiedy chcesz powiedzieć mi, ze żyć się chce
Kiedy chcesz powiedzieć mi, ze jest ok
Kiedy chcesz powiedzieć mi, ze kochasz mnie
I że to, nie zmieni się

Kiedy chcesz powiedzieć mi, ze światło to my
Że dla Ciebie ja, a dla mnie jesteś Ty
Kiedy chcesz powiedzieć mi, że każdy dzień
Nagrodą jest

Mów po cichu, albo nie mów nic
Ja to wiem, ze tak jest
Ja to wiem, ze tak jest

Ja to wiem, ze tak jest
Więc nie musisz mi mówić nic.

Moją wenę przerwało połączenie na Skaype. Hmm.. co teraz?- pomyślałam. Odebrać czy nie odebrać? Zaryzykowałam. Na ekranie pojawiła się twarz Louisa.
K: Nareszcie kurwa! Ile można czekać?
L: Też się cieszę, ze Cię widzę!- uśmiechnął się, pomijając to co powiedziałam.
K: To nie jest kurwa śmieszne. To, ze jesteś pierdoloną gwiazdką nie zwalnia Cię z tego, żeby traktować ludzi jak gówno!- wykrzyczałam podirytowana.
L: Wyluzuj! Przepraszam!- spojrzał zdziwiony.
K: Wiesz gdzie możesz sobie wsadzić to wymuszone przepraszam?!
L: Dlaczego taka jesteś? Tu jest inna strefa czasowa. Pomyliłem się, moja wina.- mówił dalej w spokojnym tonie.
K: Byłam, jestem i będę niczym, więc mogę sobie pozwolić na wszystko.- odburknęłam w tym samym tonie.
L: Już? Przeszło Ci? Weź wdech, wydech. Uspokój się. Poczekam.- próbował mnie uspokoić.
K: Nienawidzę jak ktoś traktuje mnie jak gówno.
L: Nie traktuję Cię tak.
K: Olewasz Nasze spotkanie, a to jest w moim słowniku gówno.
L: Przepraszam! Nie wiedziałem, ze tak możesz to odebrać. Nie miałem w zamiarze Cię zdenerwować. Nie chce, żeby tak wyglądał początek naszej znajomości.
K: Dobra. Okej, przyjmuje przeprosiny, a teraz zajmijmy się pracą.
L: Może lepiej zacznijmy od początku? Jestem Louis, Louis Tommo Tomlinson. Miło Cię poznać Kika. Cieszę się, ze będziesz Naszym suportem.- posłał w moja stronę Hollywoodzki uśmiech.
K: ha ha ha! Serio?
L: No i mój urok osobisty podziałał.
K: Taa, myślisz, ze mnie rozśmieszysz i będzie wszystko okej?
L: Już jest.
K: Okej, my tu pierdu pierdu, a jesteśmy półtorej godziny w tyle. Co proponujesz?
https://www.youtube.com/watch?v=elsh3J5lJ6g
L: I'm just a little bit caught in the middle
Life is a maze and love is a riddle
I don't know where to go I can't do it alone I've tried
And I don't know why- zacytował.
K: Co?
L: Tekst Twojej nowej piosenki. Nie podoba się?
K: Zanotowałeś to?
L: Nie pamiętasz już. Kurde! Zapomniałem.
K: Idiots!- złapałam się za głowę.
L: Żartowałem!- pokazał w moja stronę kartkę.
K: Slow it down
Make it stop
Or else my heart is going to pop
'Cause it's too much
Yeah, it's a lot
To be something I'm not
I'm a fool
Out of love
'Cause I just can't get enough
L: Dobre!- wykrzyczał.
K: Patrz na to…
I'm just a little girl lost in the moment
I'm so scared but I don't show it
I can't figure it out
It's bringing me down I know
I've got to let it go
And just enjoy the show
L: The sun is hot
In the sky
Just like a giant spotlight
The people follow the sign
And synchronize in time
It's a joke
Nobody knows
They've got a ticket to that show
Yeah
K: Serio? Słońce?
L: I'm just a little girl lost in the moment
I'm so scared but I don't show it
I can't figure it out
It's bringing me down I know
I've got to let it go
And just enjoy the show
Just enjoy the show
K: dum de dum
du-dum de dum
Just enjoy the show
du-dum de dum
du-dum de dum
Just enjoy the show
L: I want my money back
I want my money back
I want my money back
Just enjoy the show
K: I want my money back
I want my money back
I want my money back
Just enjoy the show
L i K: Ha ha ha!- zaczęliśmy się śmiać jak opętani.
K: Przesadziłeś z tym, ze chcesz z powrotem swoje pieniądze.
L: Ja? Gdzieżby znowu. Czyli mamy to?
K: Co?
L: Nowy singel?!
K: Bo gdy mówi serce, muzyka milknie a słowa bledną.
L: Jesteś dziwna?
K: Dlaczego?
L: Bo taaak…- odpowiedział.
K: To nie jest wytłumaczenie, Luluś?
L: Zamknij się! Jest! Zaraz, zaraz, Luluś?
K: Czepiasz się?!
L: Podoba mi się!- pokazał na ekranie okejke.
K: Jesteś szurnięty.
L: Ty również. Słyszałem o Twojej przeszłości.- wypalił, a ja wiem, że zniszczył ta chwile. A miało być tak pięknie!- podśpiewałam w myślach.
K: Czasami przeszłość jest czymś, czemu nie możemy pozwolić odejść. A czasami przeszłość jest czymś, o czym chcemy szybko zapomnieć. I czasami dowiadujemy się o przeszłości czegoś nowego. To zmienia wszystko, co wiemy o teraźniejszości.
L: Rozumiem, ze nie chcesz o tym rozmawiać?
K: Jesteś Sherlockiem Luluś..- uśmiechnęłam się, ale tak naprawdę nie było mi do śmiechu.
L: Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz.- poruszył prześmiesznie brwiami.
K: Chyba czas się pożegnać?
L: Już?
K: Wydaje mi się, ze to odpowiedni moment.
L: Dlaczego?
K: Hmmm… jeszcze się uwielbiamy, a dalsza rozmowa może spowodować, ze się znienawidzimy.
L: Ha ha ha, dobre! Oki, to ja zmykam spać, a Ty zrób coś ze sobą, okropnie wyglądasz.

K: Dzięki, Luluś! Dobranoc.- zamknęłam laptopa. Spakowałam teksty piosenek do torby i wyszłam z pokoju jak i wytwórni. Czas coś zrobić dla siebie. Czas pójść na samotny spacer. Tak też zrobiłam.. Resztę dnia spędziłam w parku karmiąc kaczki. 




------------------------------------------------------------

Udało Nam się zakończyć III Rozdział. Dopiero zaczynamy wiec przepraszamy jeśli nie jesteście do końca przekonani do Naszego stylu pisania. Mamy nadzieję, ze z czasem uda Nam się dosięgnąć jakiś poziom. Na razie pozostaje to co udało się Nam nabazgrać.
Bardzo zależy Nam na tym, abyście pozostawiali ślad w komentarzach. 
Obiecujemy, ze do środy pojawi się kolejny rozdział, który jest już prawie napisany.
Z całym "Eldorado" ruszymy w dzień pierwszego koncertu chłopaków... Obiecujemy, ze akcja się rozkręci i zarazem możliwe, ze poznacie kolejna tajemnice.... ale "cicho".. Nic nie mówiliśmy ;) 


Pozdrawiamy,
My Style :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz