Lokalizacja
20 października 2015, Belfast, Irlandia.
Z samego rana byłam bardzo podekscytowana wczorajszymi wydarzeniami i
dzisiejszym wyjściem z Niallem. Nie mogłam się na niczym innym skupić niż na
tym jak to będzie. Postanowiłam więc przygotować się już teraz, bo po koncercie
będę miała zbyt mało czasu na to.
Gdy po prysznicu zamówiłam sobie jakieś śniadanie do pokoju i usłyszałam po
pewnym czasie pukanie do drzwi byłam pewna, że właśnie przyszło moje muslii.
Byłam dość zdziwiona zamiast Pana z obsługi ujrzałam roztrzęsionego Luisa.
Od razu wciągnęłam Go do swojego pokoju gdzie momentalnie się wtulił.
Kika: Louis?- zapytałam.
Lou: Pomóż mu..- powtarzał.
Lou: Pomóż mu.. Ja nie potrafię.- mówił.
Momentalnie Go odsunęłam od siebie i spojrzałam w jego oczy, były teraz
pochłonięte łzami i szklane.
Kika: Nie pomogę Ci, tej osobie dopóki nie będę wiedziała o kogo chodzi.-
powiedziałam patrząc mu w oczy.
Lou: Li, Liam ma problem.- usłyszałam.
Momentalnie zostawiłam Go i pobiegłam w stronę pokoju Payne. Gdy otworzyłam
drzwi Niall stał jak wmurowany czasami przeczesując swoje włos, natomiast Harry
kucał przed siedzącym na łóżku Liamem gładząc jego udo i mówiąc coś do Niego.
Kika: Co się dzieje?- zapytałam Ni, ale tylko pokiwał przecząco głową.
Postanowiłam podejść i usiąść obok Li.
Złapałam jego dłoń w swoją a drugą lekko muskalam po jego zewnętrznej
stronie.
Li” Ka.. Karo…-próbował coś powiedzieć.
Kika: Cicho Li, jestem.- przytuliłam przyjaciela.
Li: Ona odeszła, a byłem jej pewny, a Ona odeszła.
Kika: O czym ty mówisz?- zapytałam patrząc na Horana.
Li:
Powiedziała, ze nie mam mówić, jak bardzo ją kocham. Mam sprawić, by w to
nigdy nie zwątpiła.
Kika: Liam, to nie możliwe. Przecież przebywanie z tobą, to tak naprawdę
najlepsza frajda w życiu.
Li: Nie dla Sophii. Stwierdziła, ze za pieniądze można mieć zegarek, ale
nie czas. Za pieniądze można mieć budynek, ale nie dom. Za pieniądze można mieć
seks, ale nie miłość. Za pieniądze można mieć lekarstwa, ale nie zdrowie. Za
pieniądze można mieć posad, ale nie poważanie. Za pieniądze można mieć władzę,
ale nie szacunek. Za pieniądze można mieć ubranie, ale nie dobry gust. Jednym
słowem, za pieniądze można mieć… ale nie można być.- odpowiedział bardzo
poważnie.
Kika: Każdą kobietę, nawet taką jak Soph, Li o uczuciach trzeba zapewniać,
utwierdzać, dowartościowywać. Bo my wątpimy, nie wierzymy, uciekamy. Takimi
niepewnymi osobami jesteśmy.- wytłumaczyłam.
Li: Przecież Ona wie, ze ja kochałem, kocham. Szaleje za Nią.- tłumaczył
przez płacz.
- Dlaczego zakładasz, że wszelkie związki prowadzą do ustatkowania się?
Poczekaj na kogoś, kto nie pozwoli, żeby życie Ci uciekło, kto rzuci Ci
wyzwanie i [cierpliwie] poprowadzi poprzez Twoje marzenia. Kogoś
spontanicznego, z kim możesz się zatracić w tym świecie. Związek z odpowiednią
osobą to wolność, a nie ograniczenie.- wytłumaczył mu tak, aby zrozumiał, ze
może nie byli sobie przeznaczeni.
Li: Co Ty chrzanisz Niall!- troszeczkę się zdenerwował.
Kika: Wystarczy chłopacy!- zabrałam głos.
- Dobrze, wiele osób płakało z mojego i waszego powodu. Jasne, sporo się na
Nas zawiodło. Ja, przyznaje, nigdy nie byłam idealna, ale zawsze się starałam.
Teraz Wy pomyślcie, ilu ludzi mnie wystawiło? Przez ilu płakałam ja? Ile razy
zostawałam sama? Co tak bardzo mnie zmieniło? Nie warto się kłócić.
H: Karola ma racje, kobiety lubią wiedzieć, ze o nich myślimy jak nie ma
ich obok.- wtrącił Harry.
Li: Co chcesz przez to powiedzieć?- Liam był poddenerwowany.
- Soph była, była, była moim ideałem.- powtarzał.
Lou: Liam, to boli, kiedyś blisko teraz obcy sobie ludzie, ale poradzisz
sobie. Masz nas.- wspierał Louis.
H: Liam, opłacz to, wykrzycz to, a później weź się w garść, stań na nogi i
zacznij zyć. Możesz życ tak szczęśliwie, ze głowa mała.- próbował wpłynąć na
Peyne, Styles.
N: Hazz ma racje. Trzeba żyć bez względu na to ile razy runęło niebo.-
poparł Go Horan.
Li: Jest to przeciwne moim zasadom, ale czuje się tak przygnębiony, że
wcale się nie zastanawiam. To właśnie najgorsze. Kiedy człowiek jest bardzo
przygnębiony, nie może się nawet zastanowić.- położył się na łóżku przyciągając
kolana do siebie.
H: Pogadam z Samem. Odwołamy koncert.- powiedział Harry chłopakom i wyszedł
z pokoju. Reszta tylko pokiwała głową że rozumie.
***
Wszyscy zostaliśmy w pokoju Liama do momentu aż zasnął a jego oddech się
wyrównał.

Tak jak Harry powiedział, koncert został odwołany badż jak to woli
przeniesiony na inny termin. Oficjalny powód to choroba Liama, a reszta nie
chciała grać bez niego. W sumie to prawda, Li jest chory, ma złamane serce a to
poboli Go jeszcze przez dłuższy czas.
N: Odprowadzę Cię.- powiedział Niall gdy kierowałam się w strone swojego
pokoju.
Kika: Dobrze.- pożegnaliśmy się z reszta i ruszyliśmy długim korytarzem.
Przez dłuższą chwilę panowała cisza. Postanowiłam ją przerwać:
Kika: Nasze spotkanie jeszcze aktualne?- zapytałam.
Momentalnie się na mnie spojrzał.
N: Mówisz o Naszej randce?- lekko się uśmiechnął.
Kika: Nie nazawałabym to randką.- odpowiedziałam.
N: Czyli się wycofujesz.- posmutniał.
Kika: Nie!- momentalnie zaprzeczyłam.
- Po prostu nie mam dużego doświadczenia w tym całym randkowaniu, i nawet
nie wiem, czy to byłaby randka, ale cokolwiek to byłoby, to na pewno coś
więcej, niż tylko zwykłe spotkanie dwojga znajomych, i przez to zaczynam myśleć
o tym, co się stanie, jak będzie już na ciebie pora, żeby wyjść i czy masz
zamiar mnie pocałować, a jestem typem osoby, która nie lubi niespodzianek, więc
czuję się z tym trochę niezręcznie, bo chcę, żebyś mnie pocałował i może to
zabrzmieć trochę zarozumiale, ale wydaje mi się, że też tego chcesz, więc
myślę, że będzie prościej, jeśli po prostu to zrobimy i będziemy mogli wrócić
do gotowania obiadu, bez zastanawiania się, jak potoczy się reszta wieczoru.-
mówiłam jak opętana nawet nie wiem dlaczego.
N: Pamiętaj, nigdy nie rań kogoś, kto mówi, że Cię kocha i przy tym patrzy
Ci głęboko w oczy. Kogoś, kto nie wstydzi się płakać przy Tobie, ani śmiać się
w głos. Nie wiesz, jaka walka toczyła się w nim, zanim Ci zaufał. To ktoś, kto
poznał życie z gorszej strony i nie zasługuje więcej na cierpienie.- przez
chwilę myślałam jak to mówi, ze jego oczy są bramą do innego świata.
Przepiękne. Zapierające dech w piersiach. Cudowne.
Odprowadził mnie do drzwi już więcej nie całując. Pożegnał się i odszedł, a
moje serce wariowało.
Lokalizacja 21 października 2015, Belfast, Irlandia.
Z samego rana postanowiłam pójść do pokoju Liama i zapytać jak się czuje.
Gdy w końcu mi otworzył i wpuściła do pokoju rozsiadł się na fotelu i zatopił
wzrok w swoim telefonie.
Kika: Jak się czujesz?- zapytałam próbując nawiązać z Nim rozmowę.
Li: Pfff…- prychnął.
Kika: Wiem co czujesz. Ja też nienawidziłam czuć się niepotrzebna,
niekochana. Nikt o mnie nie myślał, nikt o mnie nie dbał, nikt na mnie nie
czekał.
Li: Już wiem co jest najgorsze w człowieku?
Kika: Co?- zapytałam.
Li: To że pamięta i nawet gdy bardzo chce, nie potrafi zapomnieć. Łzy się
leją, myśli się kotłują, serce pęka każdej nocy na nowo, tylko dlatego, że
pamiętamy. Pamięć nas zabija.- ponownie zatopił wzrok w telefonie.
Około dziesiątej do pokoju Payne wszedł Louis. Po chwili zaczął Go wypytać
jak się czuje i czy wszystko jest u Niego w porządku.
Li: Przestań! Louis to jest chore! Wypytujesz się mnie jakbyś nie wiedział
jak to jest rozstać się z dziewczyną.- poirytował się Liam.
Lou: Wyluzuj!- odpowiedział mu Luluś.
- Nie rób ze mnie potwora. Moja sytuacja z El była zupełnie inna. Dobrze
wiesz, że kobiety lubią jasne sytuacje. Jeżeli nie powiesz jej, że ją kochasz ,
zrobi to ktoś inny.- odpowiedział mu gniewnie i wyszedł. Za jakiś czas Liam
również wyprosił mnie ze swojego pokoju.
***
Na arene gdzie miał odbyć się dzisiejszy koncert pojechałam z Harrym.
H: Jak z Liamem?- zapytał.
Kika: Pokłócił się dziś z Louisem.- odpowiedziałam.
H: Ni dziwie się. Niektórych tęsknot nie da się ukoić. O pewnych rzeczach
nie sposób zapomnieć. Niektóre przeżycia zostawiają w nas ślady na zawsze.-
odparł.
Kika: Co masz na myśli?- zapytałam.
Kika: Dalej nie rozumiem?
H: Przestań! Liam i Louis mieli wszystko. Mieli kogoś na kim mogli polegać.
Dlatego Ty nie zchrzań tego co jest między Tobą a Niallem.
Kika: Między mną, a Niallem? Nie rozumiem.
H: Ha ha.- powiedział sarkastycznie.
- Wy dwoje jesteście dowodem na to, że ludzie potrafią wszystko
przezwyciężyć.- dokończył.
Kika: Błagam Cię Hazz, to się zdarza tylko w literaturze, że on nagle
rozumie, że ona jest jego całym światem.
H: Bla bla bla, babskie gadanie.- marudził.
- Myślisz, ze nie wiem, ze czasami robisz to specjalnie.
Kika: Co?- zapytałam gdy staliśmy na światłach.
H: Przyznaj się, czasami chciałaś, żeby pozwolił Ci być słabą. Żeby po
prostu Cię przytulił, ukołysał jak małe dziecko i nie oczekiwał lepszego
charakteru, szczuplejszego ciała i szczerszego uśmiechu. Pozwalał Ci się
wypłakać i przez tą jedną pieprzoną chwilę mogłabyś się rozpaść w czyichś
ramionach. Potem wstawałaś taka jak zawsze.
Kika: Ej, każdy z nas potrzebuję takiego momentu. Kompletnego upadku,
całkowitej akceptacji otoczenia i wtedy, kiedy już jest najbardziej żałosnym
człowiekiem jakiego znasz, odbija się od dna i znowu jest silny. Po prostu czasami
Niall pozwalał umrzeć mi na swoich rękach.
Więcej nie rozmawialiśmy, gdy dotarliśmy oboje udaliśmy się w przeciwnym
kierunku do swoich obowiązków.
POV Niall
Nie widziałem Kiki dziś cały dzień, słyszałem tylko że rano spędziła czas z
Liamem, a do areny przyjechała w towarzystwie Harrego. Szedłem korytarzem gdy
spotkałem Hazze, który dopiero co przyjechał.
N: Hej! Gdzie Kika?- zapytałem.
H: W sumie to nie wiem, po przyjeździe zniknęła z Benem, podobno mają mało
czasu.- odparł.
Tak jak myślałem po rozmowie z Harrym, nie udało mi się porozmawiać z Kiką
przed jej występem, ale to nie spowodowało tego, ze nie poszedłem zobaczyć jej
show.
Kika: Take off all of your skin
I'm brave when you are free
Shake off all of your sins
Then give them to me
Close up let me back in
I wanna; be yours, wanna' be your hero
And my heart beats...
Like the empires of the world unite,
We are alive
And the stars make love to the universe
You're my wildfire every single night
We are alive
And the stars make love to the universe
and I'm like... and I'm like... and I'm like...
Hooooooooo, Hooooooooo
and I'm like... Hooooooooo, Hooooooooo
and I'm like... Hooooooooo, Hooooooooo
and I'm like... Hooooooooo
I will follow you down wherever you go
I am, baby I'm bound to you and do you know?
Closer pull me in tight
I wanna; be yours, wanna be your hero
And my heart beats...
Like the empires of the world unite
We are alive
And the stars make love to the universe
You're my wildfire every single night
We are alive
And the stars make love to the universe
And you touch me
and I'm like... and I'm like... and I'm like...
Hooooooooo, Hooooooooo
(We are alive) Hooooooooo, Hooooooooo
and I'm like... Hooooooooo, Hooooooooo
(We are alive) Hooooooooo, Hooooooooo
I'm just gonna' raise my head
Walk up to the final edge
And I'm gonna fall (And the stars make love to the universe)
I'm just gonna' raise my head
And hold you close
Like the empires of the world unite
We are alive
And the stars make love to the universe
You're my wildfire every single night
We are alive
And the stars make love to the universe
And you touch me
and I'm like... and I'm like... and I'm like...
Hooooooooo, Hooooooooo
and I'm like... Hooooooooo, Hooooooooo
and I'm like... Hooooooooo, Hooooooooo
and I'm like... Hooooooooo.- śpiewała.
Po chwili zabrała głos.
- Bo nie ma nic bardziej atrakcyjnego niż szacunek do siebie. Ok, on nie
zastąpi urody, ale uroda też nie zastąpi braków w szacunku do siebie. Nikt nie
chce być z osobą, której trzeba powtarzać, że jest wartościowa tylko dlatego,
że nie zrobili tego kilkanaście lat wcześniej jej rodzice. Nikt nie chce być z
osobą, co do której ma wątpliwości czy warto. Nikt nie wie czy warto jeśli
nawet ona sama tego nie wie. Więc kochani pamiętajcie, ze jesteście wyjątkowi!-
krzyknęła i pożegnała się z publicznością. Od razu też ruszyłem w głąb kulis.
Spotkałem ją po drodzę.
N: Poczekasz?- zapytałem. Lekko się uśmiechnęła i pokiwała głową na tak. I
wtedy stałem się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
POV Karolina
Chyba pierwszy raz w życiu byłam na całym koncercie One Direction. Nie
poszłam nawet w poszukiwaniu toalety Było cudownie, mają tyle w sobie zapału do
skakania po scenie. Nawet po Liamie nie było widać, ze coś jest nie tak, że
jego życie osobiste legło w gruzach. Po koncercie chciałam im pogratulować show
i powiedzieć, ze są dla mnie, dla całego Dream ideałami i chcemy dążyć do
takiej perfekcji jaką oni sobą reprezentują. Zmierzałam już do garderoby
chłopaków gdzie panowały śmiechy jak zawsze zresztą. Po otworzeniu drzwi
okazało, ze nie są sami. Były tam dziewczyny z 5H, a jedna nawet wisiała na
szyi Nialla.

Kika: Ja.. to znaczy… ehm…- nie mogłam się zebrać.
- Będę się zmywać.- odparłam spuszczając wzrok.
N: Na razie!- usłyszałam z jego ust. Przełknęłam ślinę i ruszyłam do
wyjścia słysząc jak Ben mnie wiecznie woła.
B: Zaczekaj Karola!- darł się.
- Co się z Tobą dzieje?!- szarpnął mnie przed samymi drzwiami.
- Wołam Cię młoda.- podniosłam wzrok i spojrzałam na Niego.
Kika: Bo facet to popierdolona istota i to bardziej niż kobieta. Co do
zasady z kobietą jest tak, że jeśli spełnisz jej wszystkie potrzeby, a w
okolicy nie będzie lepszego od ciebie faceta, to ona ciebie nie zostawi. Za to
jeśli spełnisz wszystkie potrzeby faceta to wciąż to nic nie da, bo zrobi on co
zechce. Nie ma znaczenia czy pójdziesz z nim do łóżka od razu czy po roku, nie
ma znaczenia jak dobre kotlety robisz ani czy masz dwa kilogramy nadwagi czy
nie. Możesz być całkowicie idealna, a on wciąż może ciebie opuścić. Dlaczego?
Bo jest nieszczęśliwy. Bo potrzebuje samotności. Bo nie czuje się męski i
doceniany. Bo tamta laska ma ładniejsze cycki. Bo nowa jeśli nie jest lepsza to
przynajmniej jest nowa. Bo chce pojechać do amazońskiej dżungli i nie wie czy
wróci. Bo związek to dla niego większa odpowiedzialność niż dla Nas
(przynajmniej jego zdaniem).- ostatnie słowa wyszeptałam w koszulkę swojego
ochroniarza. Wyprowadzając mnie z areny byłam wtulona w jego tors, zasłaniał
moje załzawione teraz oczy swoją kurtką. Słyszałam tylko wrzaski fanów i
niekiedy blaski fleszów reporterów. Rozdygotana i kolejny raz zawiedziona
wróciłam do hotelu.
Lokalizacja: 22 października, Belfast, Irlandia.
Postanowiłam dziś unikać Nialla, bo jak dowiedziałam się od Bena dziewczyny
z 5H nocowały w tym samym hotelu co my. Niestety nie udało mi się dotrzymać
swojej obietnicy, bo przy śniadaniu od razu wpadłam na Nialla. Nie wiem
dlaczego, ale chciałam wyjść jak najszybciej z tamtąd, ale Ben stanął mi na
drodze.
- Niall!- pisk Camilii był nie do zniesienia.
Ni po chwili się odsunął, a ja zdałam sobie sprawę, że jestem samotna, bo… Samotność
to obejmowanie kogoś, kogo kochasz. Gdy wiesz, że nigdy więcej nie obejmiesz go
znowu.
Po chwili brunetka pojawiła się obok Nas, a ja poczułam jak kolejny raz
ląduje na drugim miejscu. Nialler skupiał na nią całą swoją uwagę, a ja nie
wytrzymałam i powiedziałam do Bena.
Kika: Zabij tą zazdrość we mnie, bo ona mnie zabije.- pokiwał lekko głową i
po chwili wyszliśmy z restauracji.
Resztę popołudnia spędziłam ze swoim ochroniarzem spacerując po trenie
hotelu.
***
Lou: Co tam?- zapytał Louis gdy kierowałam się na scenę.
Machnęłam tylko ręką, lekko się uśmiechając. Był to najbardziej sztuczny
uśmiech jaki potrafiłam robić, bo tak naprawdę nie wiedziałam co mam mu
powiedzieć.
- Hej Lou, dziwny mam humor, trochę mi smutno, jestem odrobinę zazdrosna,
maksymalnie zmartwiona i bezradna i nie wiem co jeszcze?- pfff, wyszłabym na
debilkę. Lepiej to przemilczeć.
Na scenie zaśpiewałam razem z Kamilem jedną z naszych ulubionych piosenek,
które napisaliśmy jeszcze przed byciem Dream.
Kika: I found myself dreaming of
Silver and gold
Like a scene from a
movie
That every broken
heart knows
We were walking on
moonlight
And you held me close
Split second and you
disappeared
And then I was all
alone
I woke up in tears
With you by my side
A breath of relief
And I realized
No, we're not promised
tomorrow
So I'm gonna love you
like I'm gonna lose you
Wherever we're
standing
I won't take you for
granted
'Cause we'll never
know when, when we'll run out of time
So I'm gonna love you
like I'm gonna lose you
So I'm gonna love you
like I'm gonna lose you
K: In the blink of an eye
Just a whisper of
smoke
You could lose
everything
The truth is you never
know
So I'll kiss you
longer baby
Any chance that I get
And I'll make the most
of the minutes
And love with no
regrets
So let's take the time
to say what we want
Here's what we got
before it's all gone
No, we're not promised
tomorrow
Kika i K:So I'm gonna love you like
I'm gonna lose you
And I'm gonna hold you
like I'm saying goodbye
Wherever we're
standing
I won't take you for
granted
'Cause we'll never
know when, when we'll run out of time
So I'm gonna love you
like I'm gonna lose you
So I'm gonna love you
like I'm gonna lose you
Hey
Whoa
So I'm gonna love you
like I'm gonna lose you
And I'm gonna hold you
like I'm saying goodbye
Wherever we're
standing
I won't take you for
granted
'Cause we'll never
know when, when we'll run out of time
So I'm gonna love you
like I'm gonna lose you
I'm gonna love you
like I'm gonna lose you
Yeah, yeah
Like I'm gonna lose
you
A po koncercie zmyłam się niezauważona tylnymi drzwiami, w kapturze na
głowie i okularach przeciwsłonecznych. Wmawiając sobie cały czas, ze
teoretycznie nie można być zazdrosnym o kogoś z kim się nie jest. Właśnie.
Teoretycznie…
Lokalizacja: 23 października 2015, Belfast, Irlandia.
Na pewno znacie te momenty, gdy siadasz w kącie ze słuchawkami na uszach, a
każda piosenka nagle opowiada historię Twojego życia. Dziś tak miałam,
próbowałam przemijać korytarzami niezauważona. Z dala od ludzi i ich głupich
rozmów. Chyba zbliża mi się okres, bo tak naprawdę nie wiem czego chce.
Siedziałam na srodku korytarza ze słuchawkami w uszach i czekałam na swojego ochroniarza, który zabierze mnie do sklepu ze słodyczami.
Kika: Czy lubię? Nie. Ale tak musi być.- włożyłam ponownie. Wyciagnął z
mojego ucha słuchawkę i podniósł brew do góry.
H: Jesteś zła, wściekła i zazdrosna o nasz kontakt z 5H, prawda?- spojrzał się
wymownie.
Kika: Czy to ma znaczenie.- prychnęłam.
H: Nie gdyby tak naprawdę chodziło tylko o naszą relacje z dziewczynami.
Chodzi o Nialla? Hmm…
Kika: Nie chce rozmawiać, okej?!- podniosłam się z zamiarem odejścia i
poszukania ustronniejszego miejsca.
H: Życie jest jedno więc weź się w garść, doceń to co masz i dbaj o to
każdego dnia..- usłyszałam.
Harry znawca życia, tylko tak naprawdę nie widzi tego, ze od kilku lat tak naprawdę
jest sam, nie ma żadnej osoby do której może się przytulić i porozmawiać.
Jebany ideał poszukujący szczęścia tam gdzie Go nie ma!- krzyczała moja podświadomość.
***
W końcu Ben spełnił moją prośbę i zabrał mnie do krainy żelków, nakupowałam
mnóstwo słodyczy tylko dlatego, żeby choć na chwile umilić i zapomnieć o tym co
się dzieje w środku mnie. Gdy po zakupach szliśmy w stronę hotelu przed
wejściem zauważyliśmy Nialla i Camilę.
B: Tak się zastanawiam co kupić córce na święta. Jak myślisz?- zapytał.
Kika: Hmmm…- spojrzałam na Niego, bo tak naprawdę nie słyszałam co do mnie
mówi.
Cicho się zaśmiał.
B: Pytałem jaki jest najlepszy prezent na święta?- powtórzył.
Momentalnie spojrzałam w stronę drzwi przy których stał Irlandczyk.
Kika: On.- powiedziałam cicho, tak aby nikt nie usłyszał.
Kika: Słyszałeś?- zapytałam.
B: Nie jestem jeszcze głuchy, Kika.- ruszył w stronę drzwi.
Chciałam przejść nie zauważona więc można powiedzieć, ze chowałam się wręcz
za Benem.
N: O Kika! Gdzie byliście?- usłyszałam.
Kika: Kurwa!- wydobyłam z siebie.
- Hej?! Ja?- udałam że Go nie zauważyłam.
N: Tak, szukałem Cię dziś. Myślałem, ze porobimy cos w trójkę.- wskazał na
Camilę.
Spojrzałam na Bena z litością.
B: Idziesz? Spieszymy się.- powiedział mój ochroniarz.
Kika: Przepraszam, czas nas goni.- odwróciłam się i weszłam do hotelu.
- Dzięki!- powiedziałam w windzie.
B: Ostatni raz Ci pomogłem, określcie się w końcu.- powiedział.
Kika: Żeby to było proste…- mruknęłam.
B: Zycie nigdy nie będzie proste. Spójrz na Liama i Louisa, mieli wszystko,
a teraz zaczynają od początku.
***
W drodze do Odyssey Arena zdałam sobie chyba w końcu sprawę z tego, ze to już
się robi chore. Powinnam była sobie odpuścić Nialla kiedy mogłam, ale oczywiście,
ze nie. Ja musiałam poczuć coś więcej, kurwa musiałam i teraz mam.

Li: Zostajesz na naszym koncercie?- zapytał Liam przed wejściem na scenę.
Kika: Sama nie wiem. Chyba wracam.- odparłam bez zastanowienia.
Li: Dlaczego?- dążył temat.
- Myślałem, ze Ci się podobało ostatnio.
Kika: Nie chodzi o to. Jestem chyba zmęczona.
Li: Chyba? Nie żartuj. Błagam, zostań. Chce żebyś została, proszę.-
powiedział.
- Tylko dziś, czuje, ze znowu łapie mnie przygnębienie. Nie chce już o tym myśleć,
a Ona cały czas siedzi w mojej głowie.- wytłumaczył.
Nie mogłam odmówić, Liam był/jest/będzie przez jakiś czas załamany. Muszę
Go wspierać. Pokazać, ze wszystko się ułoży i stanie na nogi.
Kika: Dobrze, zostanę. Pójdę tylko ubrać coś wygodniejszego.- uśmiechnęłam się
do Niego. Chłopak od razu mnie przytulił. Pachniał jak zawsze perfumami
zmieszanymi z papierosami.
Tak jak powiedziałam, tak zrobiłam. Przebrałam się w
coś wygodniejszego i usiadłam na ziemi w strefie vip przeznaczonej dla
najbliższych. Kątem oka zauważyłam bawiącą się za kulisami Lux. Ta mała jest
wiecznie szczęśliwa i uśmiechnięta. Lou zapewniła jej beztroskie dzieciństwo i
mam nadzieje, ze życie będzie miała takie same. Na chwile się wyłączyłam przykuwając
swoją uwagę na bawiącej dziewczynie gdy usłyszałam dźwięk gitary. Momentalnie
mój wzrok wrócił do sceny. Nigdy nie reagowałam na jego grę na gitarze, ale
dziś było zupełnie inaczej. Jak Jego długie palce zaczęły grać akordy, ja byłam
zdumiona tym jak one się poruszają. Jego ręce są ogromne. Śpiewałam w myślach,
aż nie skończył grać i chciałam wszędzie go pocałować, bo faceci, którzy wiedzą
jak grać na gitarze są niesamowicie atrakcyjni. Ale to nie realne, straciłam
Nialla. Zabawił się mną jak jak ja Nim kilka miesięcy temu. To boli, ale miał
prawo. Nigdy nie wolno bawić się uczuciami innych.
POV Ben
B: Wracamy?- zapytałem gdy podszedłem do Kiki. Siedziała na podłodze i
wgapiała swój wzrok w grającego na gitarze Horana.
Kika: Hmm…- chyba wyrwałem ja z jakiegoś transu.
Kika: Tak, taaa jasne.- wstała i ruszyliśmy do wyjścia.
Podczas drogi do samochodu i kursu arena- hotel nie powiedziała ani słowa,
a gdy już dotarliśmy na miejsce wymamrotała ciche:
Kika: Dobranoc!- i tyle ja widziałem.
Nie mam nic do Kiki ale szczerze mówiąc sama tego chciała, ile razy byłem świadkami
jak odrzuca Irlandczyka i jego opiekę, chłopak się starał a każdego razu został
momentalnie odtrącany. To musiało się tak stać, choć tak naprawdę wszyscy w
ekipie im kibicowali. Mega kibicowali!
POV Kika
Słyszałam głośne wrzaski pod oknem, więc to znaczy że One Direction wróciło
do hotelu. Postanowiłam nie przyglądać się z okna całej tej sytuacji. Zabrałam
swoją ciepłą piżamę i poszłam wziąć prysznic. Po półgodzinnej kąpieli, gdy
stałam przed lustrem ze szczoteczką w buzi usłyszałam pukanie do drzwi.
Postanowiłam otworzyć tak jak stałam. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Przed
drzwiami stał On, owinięty w kołdrę, rozczochranymi włosami:
- Próbowałem spać, przedwczoraj, wczoraj i dzisiaj, ale to nie ma sensu.
Nie mogę.- mówił blondyn.
Momentalnie wyjęłam szczoteczkę z ust.
--------------------------------------------------------
No i jest, piąteczka i do zobaczenia za kilka dni :)
Komentujcie, komentujcie i komentujcie to Nam pomaga zebrać sie do pisania :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz