Lokalizacja:
12 maj 2015, Londyn, UK

Od Ania
Jeśli nie pocięłaś się ostatniej nocy, jestem dumna. Jeśli
nie wymiotowałaś ostatniej nocy, jestem dumna. Jeśli jadłaś coś ostatniej nocy,
jestem dumna. Jeśli uspokoiłaś się podczas ataku lęku, jestem dumna. Jeśli nie
pozwoliłaś, by słowa ludzi w ciebie trafiły, jestem dumna. Jeśli przeżyłaś
jeszcze jedną noc, jestem dumna. Zawsze będę nie ważne co zrobisz i jak się
zachowasz. Jestem z Tobą <3
Jej wiadomosć podniosła mnie troche
na duchu, ale nie było lepiej. Nie będzie już lepiej… Wyszłam z łazienki gdy
Niall rozmawiał z kimś przez telefon. Nie dało się nie słuchać o czym
rozmawiają:
N: To nie jest dobry pomysł. Ona nie
jest jeszcze na to gotowa. Odpusć. Słyszysz co mówię.. Załamie się i wtedy kto
będzie musiał ją ponownie zbierać do kupy. Niall Horan. Karolina nigdie nie
idzie!- wrknął i się rozłączył. Gdy odwrócił się nasz wzrok się napotkał.
Kika: Wiesz, ze nie musisz tu być.
Nie potrzebuje Ciebie i Twojej obecnosci!- warknełam.
N: Słyszałaś?
Kika: Chce, zebyś wyszedł z mojego
domu i w końcu przestał za mnie decydować..- powiedziałam spokojnie.
N: Ale.. Ja…
Kika: Wyjdź! Nie będę dwa razy
powtarzać.- chłopak spuscił głowę, przeszedł obok mnie, a gdy zamykał drzwi
zdążył powiedzieć.
N: Przepraszam!- Popłakałam się.
No i zawiodłam się, bo Niall nie był
tu dlatego, że chciał tylko dlatego, ze mu kazano. Dusiłam w sobie wszystkie
emocje tak bardzo i tak długo, ze teraz wystarczy tylko moment, aby je
wszystkie wypuscić. Moje zycie się sypie!
***
Moje załamanie było tak ogromne, ze
leżałam w jadalni na podłodze w kałuzy łez gdy usłyszałam czyjeś kroki. Po
chwili naprzeciwko mnie stanął Ron.
Kika: Zycie mi się posypało, kolejny
raz.- prychnął.
R: Inni mają gorzej.- usiadł przy
wyspie w kuchni.
Nienawidze słów „inni mają gorzej”,
bo każdy choć raz w zyciu przeżywał swój własny koniec swiata.
R: Zycie jest podłe, pamietaj
dziecko. Nie trzeba umrzeć, żeby przeżyć pikło.- kolejny raz spojrzał na mnie
tym sukowatym spojrzeniem.
Kika: Po co przyszedłeś?- podniosłam
się wycierając dłońmi twarz.
R: Niall Ci już powiedział, ze jutro
masz przesłuchanie w prokuraturze.
Kika: Niby kiedy z nim o tym
rozmawiałeś?- zapytałam.
R: Jakaś godzinę temu. Strasznie
uparty jest. Stwierdził, że to za szybko.
Nic mu nie odpowiedziałam, patrzyłam
tylko na niego. Niall nie chciał, abym zmierzyła się z kłopotami, a ja kazałam
mu się wynosić. To było takie chore.
R: Powiesz coś?
Kika: Nie chce jeszcze wychodzić.
Muszę to przemyśleć, podnieść się.
R: Przecież Ty nigdy się nie
podniesiesz! Będziesz się użalać nad sobą całe wieki. Jutro o 10 odbieram Cię i
masz być gotowa na wszystko. Zespoł wystarczajaco cierpi przez Twoją głupotę.-
tylko na niego patrzyłam i głosno przełykałam ślinę. Właśnie w tym momencie
wyznawałam zasadę: nigdy nie kłóć się z idiotą, bo najpierw sprowadzi Cię do
swojego poziomu, a później pokona doswiadczeniem. Odprowadziłąm wzrokiem Rona
do drzwi, a potem wykręciłam numer do Nialla. Nie odebrał. Nie dziwie się. Nie
chciałam nagrywać się na pocztę, więc zrezygnowałam. Bogdan też mnie unikał,
chodził własnymi ścieżkami, unikał mnie. Wydaje mi się, że bardziej
przyzwyacził się do Nialla i Williego niż do mnie. Ni cóż, nawet mój pies mnie
opuszcza. Przesunełam się do ściany i odblokowałam swój telefon. Na tapecie
było zdjecie mojej mamy. Uśmiechnełam się gdy to zobaczyłam. Tak bardzo za nią
tęsknie. Mogłabym wpatrywać się w nią tak całe zycie. W jej rysy, w jej uśmiech
i piękne oczy, ale jestem tylko człowiekiem. A ludzie uciekają do internetu,
ponieważ tam zazwyczaj są ocenani za to, co mówia, a nie za to jak wyglądają i
jak postępują. Zalogowałam się na swojego twittera. I nie ukrywam, że
przeraziło mnie to wszystko co tam zobaczyłam. Te twitty były przerażajace, ale
nie mogłam się opanować.. Zaczełam je czytać:
Żal mi chłopaków z @Dream, @Kika ich wykończy!- drugi.
@Kika- Szkoda laski, ale sama się w to wplątała!
@OneDirection gratuluje supportu!
Przynjmniej odczepiła się od @NiallOfficial.
Są sobie równi.. @OneDirection i @Dream.
Ona jest brzydka i gruba.. Nie mogę uwierzyc, ze kręciła
się wokół @NiallOfficial.
Postanowiłam przeczytać ostatni post:
Szczerze, nie wiem co @Louis_Tomlinson i
@NiallOfficial w niej widzą!Kupa gówna i jeszcze takiego pustego!
Każdy ma prawo do obrony, ale czy
byłam gotowa na twitterową przepychankę. Długo zastanawiałam się co napisać.
Czy coś jest w stanie mnie obronić przed masą hejtów?
Bądźcie szaleni, ale zachowujcie się jak normalni ludzie. Podejmijcie
ryzyko bycia odmiennymi, ale nauczcie się to robić, nie zwracając na siebie
uwagi. A teraz skupcie się na tej róży i pozwólcie, by objawiło się wasze
prawdziwe JA.
- Co to jest prawdziwe JA?
- To kim jesteś, a nie to, co z ciebie uczyniono.”- napisałam, bo witaj w XXI wieku gdzie wszystko wyznaje
się przez internet, ludzie są tak fałszywi, że nie ufasz już nawet samemu
sobie.
Postanowiłam wziąć kąpiel i zapomnieć
o wszystkim.
***
Od godziny leże w wannie co chwile
dolewajac sobie wodę. Mój wzrok utkwiony btł w żyletce leżącej na zlewie. Tak
się tylko zastanawiałam czy potrafie to jeszcze robić? Czy chce do tego wrócić?
Słyszałam jak ta żyletka patrzy na mnie. Wszystko może się szybko zmienić. W
jednej sekundzie może być inaczej. Może dlatego, ze cały czas się poruszamy,
nawet tego nie zauważajac. Wstałam, owinełam się ręcznikiem i ja chwyciłam. Już
miałam przejechać po swoim nadgarstku gdy dostałam smsa od Nialla.
Od Nialler J
Zdzwoniłaś? Mam przyjechać?
Do Nialler J
Nie trzeba. Mam tabletki nasenne może se wpierdole, wyspię
się za wszystkie przepłakane nocy.- wyślij!
Po chwili dostałam odpowiedź.
Od Nialler J
Ja to bym wolał bys wszystkie te noce spędziła w moich
ramionach, bo na to nie ma zadnych tabletek. Na to pomaga jedynie czas. Złamana
dusza musi się zrosnąć, tak samo jak zrastają się połamane kosci.
Do Nialler J
Zawsze byłam gotowa na koniec, tylko nie wtedy, gdy
następował.
Już nie odpisał. Rozmowa była
zakończona. Przynajmniej dla mnie.
POV Niall
Rozmowa smsowa z Karoliną była dosć
dziwna. Miałem złe przeczucia więc zaraz po drugim smsie wsiadłem w samochód i
ruszyłem prosto do jej domu. Byłem po pietnastu minutach, nie mogłem doczekać
się na widę więc ruszyłem szybko schodami. Zsapany wszedłem do jej domu. Nie
mogłem znaleźć jej na dole wiec ruszyłem na pietro. Brunetka siedziała na
kanapie w salonie bawiac się żyletką. Byłem przestraszony, bo niezauważyła
mnie, a nie wiedziałem jak zacząć rozmowę, żeby jej nie przestraszyć.
N: Co robisz?- powiedziałem siadając
obok niej.
Widziałem, ze się przestraszyła.
Kika: Nic.- spojrzała na mnie.
Kika: Nie dziękuję..- uśmiechneła się
blado.
N: A jadłaś cos dzisiaj?
Kika: Ehmmm… nie byłam głodna.
N: Nie znoszę, kiedy się głodzisz.
Nie znoszę, kiedy się tniesz, i nie znoszę, gdy nas od siebie odpychasz.- byłem
szczery.
Kika: Przepraszam za dziś.
Przepraszam, że Cię wyrzuciłam. Przepraszam za bycie najokropniejszym
przyjacielem, jakiego tylko mogłaś spotkać na swojej drodze.
N: Nie byłem zły. Wiem co przeżywasz
i dlaczego taka jesteś. A zresztą to właśnie kłótnie uświadamiają nam ile dla
siebie znaczymy.
Kika: Tyle rzeczy o mnie wiesz, a
nadal przy mnie jesteś.
N: Uwierz, ze będę zawsze.-
uśmiechnąłem się do niej próbując wyciagnąć żyletkę, którą cały czas obracała w
dłoniach.
Kika: Nie wiem gdzie jest moje
miejsce.- powiedziała po chwili ciszy.
N: Uwierz w swoją wartość, a zaczną ci się przydarzać same dobre rzeczy.
Kika: Taa, tylko ja pragnę już nie
czuć, nie myśleć, po prostu zasnąć.
N: I dlatego jesteś smutna. To
całkiem normalne, być smutnym kiedy wszystko się kończy. Dasz radę, wierzę w
Ciebie.- złapałem jej dłoń, którą po chwili zabrała.
Kika: Przestań pierdolić teorie, ze
mam ciągle dawać radę. Słyszę to kurwa codziennie.- wstała i udała się do sypialni.
Dzieki, ze w ogóle powiedziałaś, ze skończyliśmy rozmawiać. To takie dorosłe.-
pomyślałem. Muszę mieć anielska cierpliwość skoro jeszcze z nią wytrzymuję.
Lokalizacja:
13 maj 2015, Londyn, UK.
Zalewałem sobie poranną kawę
rozmawiając przez telefon z Harrym. Ostatnio coraz częściej rozmawiamy ze sobą.
Odejscie Zayna ponownie nas złączyło w jedną całość, chociaż to wydarzenie
pokazało, ze dalej potrafimy trzymać się razem.
H: Co tam z Karoliną?- zapytał
zmieniajac temat.
N: Trudno powiedzieć. Jest strasznie
zamkniętą osobą. Wszystko trzyma w sobie i strasznie cierpi.
H: Współczuje jej. Wiadomo już coś w
sprawie tych narkotykow?
N: Cisza, dzis ma odbyć się
przesłuchanie, ale konkretów nie znam.
N: Co? Nie! Nie mogę. To dla Nas zbyt
niebezpieczne.- powiedziałem zdziwiony jego pytaniem.
H: Łączy Was dziwna relacja.- palnął.
N: Jaka relacja?- zacząłem dopytywać.
H: Ta z rodzaju relacji, o które
człowiek zapytany z bólem serca i przez zaciśnięte zęby kłamie wbrew sobie i
odpowiada, że to nic takiego.
N: Hazz, z Tobą wszystko w porządku?
Dobrze się czujesz?
H: To nie jest śmieszne.
Błogosławiony czas nieustannie zbliża Was do siebie. Wasze zycie nosi Wasze
imiona.
N: Ty naprawdę upadłeś na głowe.-
parsknąłem.
H: Możesz się śmiać, ja i tak wiem
swoje.
N: Wiesz co? Muszę kończyć.-
powiedziałem widząc dziewczynę schodzącą po schodach.
H: Uciekasz?
N: Karolina schodzi, odezwę się
poźniej.
H: No dobra, pozdrów ją. Trzymajcie
się dzieciaki!- powiedział przezabawnie i się rozłaczył.
Kika: Nie musiałeś kończyć rozmowy
tylko dlatego, ze pojawiam się w swojej kuchni.- powiedziałą siadajać
naprzeciwko mnie.
N: Dzień dobry! Mi też dobrze się
spało.- powiedziałem niezwracajac uwagi na to co powiedziała.
Kika: Taaa…
N: To był Harry. Pozdrawia Cię i
odezwie się wieczorem jak się wyspi.
Kika: Dzięki.- odwróciła wzrok
patrzac na Bogdana.
N: Proszę!- przesunałem kubek z moją
kawą w jej stronie.
Kika: Nie piję kawy.
N: Dobrze Ci zrobi i nawet nie próbuj
wmawiać mi, ze nic Ci nie jest. Po prostu wypij i zjedz.- wstałem do wysepki i
podałem jej talerz kanapek, które prędzej zrobiłem.
Po chwili zaczeła jeść nie patrząc na
mnie.
N: Mogę się Ciebie tak szczerze o cos
zapytać?- powiedziałem.
Kika: Jeżeli nie jest to jakaś Twoja
kolejna durna rada i oklepane teksty to tak. Tylko nie licz, ze Ci na nie
odpowiem.
Swietnie! Jesteś zajebista!-
pomyślałem.
N: Ale serio, jak mogę Ci pomóc?
Kika: Fajnie, ze po prostu mogę z
Tobą pogadać.- wyznała.
- Już to mi pomaga.
N: Tylko, że my nie rozmawiamy.
Kika: Uwierz Ni, ze tak. Mogę się na
Tobie wyrzyć, a i tak jesteś.
N: Nie boisz się, ze również odejde?
Kika: Cholernie!
N: To dlaczego mnie ranisz?
Kika: Inni cały czas robią tak ze mną
i nikt nie ma do nich o to pretensji.
N: Ja tego nie robię, a wyzywasz się
na mnie.- już miała odpowiedzieć, ale do jej mieszkania bez pukania wtargnął
Ron.
Kika: puka się!- powiedziała do niego
z nienawiścią.
R: Zamyka się, chyba ze chce się być
okradzionym.
Kika: Pieprz się!- wstałą i poszła na
górę.
R: Masz dwadziescia minut. Ruszaj
się!- krzyknął.
***
Siedziałem naprzeciwko tego gościa,
nie trawie Go, ale widzę, ze stara się naprawic cała ta chorą sytuację.
N: Bądź dla niej odrobinę miły.-
zwróciłem mu uwagę.
R: Ni, nie mów mi jak mam z nią
rozmawiać. Sama narobiła bigosu.
R: I dlatego muszą płacic za to
wszyscy?- podniósł brew.
N: Zawsze tak jest i Ty dobrze o tym
wiesz.
Kika: Jestem gotowa.- powiedziała
dziewczyna, która oczy miała teraz schowane pod ciemnymi okularami.
Odprowadziłęm ja do drzwi i zapytałem.
N: Chcesz może, abym…- nie
dokończyłęm.
Kika: Nie, Ni. Muszę sama stawić temu
czoło, ale dzięki za wsparcie.
N: W takim razie trzymam kciuki.-
zdążyłem ja przytulić zanim wyszła z Ronem z mieszkania. Zaraz gdy zamknąłem
drzwi podeszłem do okna, pod domem stało mnóstwo dziennikarzy czekających na
tanią sensacje. Otoczyli dziewczyne próbujac dowiedzieć się od niej jak
najwiecej. Na szczęście miała słuchawki na uszach. Ron prowadził ja do
samochodu, a gdy siedli to ruszyli z piskiem opon. Popatrzyłem jeszcze chwile
ze skwaszoną mina na paparazzi po czym poszedłem się czymś zająć. Postanowiłem
sam urządzic jej taras. Ktos to musi w końcu zrobić.
POV Karolina
Przesłuchanie w prokuraturze poszło
nawet sprawnie niż myślałam. Powiedziłam wszystko tak jak było, ale nieukrywam,
że prokurator nie raz wyprowadzał mnie z równowagi. Karol rozmawia jeszcze z
prokuraturą, a ja z Ronem czekamy aż do Nas przyjdzie.
R: Nie odwracaj się!- powiedział w
pewnej chwili Ron. Myślałam, że była to kolejna dawka paparazzi robiących mi
zdjecia. Mylsiłam się, tuz obok mnie przeszedł i zatrzymał się Adam. Był zakuty
w kajdanki i obok niego stało trzech policjantów. Zmierzyłam Go tylko szybkim
wzrokiem i odwróciłam się do Rona.
A: Możemy porozmawiac!- krzyknął do
mnie.
A: Nalegam.- moje serce biło jak
oszalałe. Nie wiedziałam co mam robić.
R: Jeśli to zrobisz osądza Cie o
mataczenie w sprawie.- wytłumaczył mi Ron.
Kika: Nawet nie zamierzam się do
niego przyznawać.- odpowiedziałam.
R: To dobrze.
A: Karolina, wysłuchaj mnie!-
krzyknął gdy odchodziłam.
- Zależało mi na Nas. Miało być
łatwo, a w zamian zmieniłemsie w psującego Ci wyjścia na miasto chama.
Udałam ze nie słyszę co mówi Adam.
Pod prokuratura stal nasz samochód wiec szybko do niego wsiadłam i modliłam się
tylko o to, aby wrócić do domu. Położyć się do lóżka i z nikim nie rozmawiać. W
domu oczywiście czekał na mnie Niall. Skręcał jakieś meble i co chwile mruczał
cos pod nosem.
Kika: Co robisz?- zapytałam.
N: Kupiłem meble na taras i teraz je
skręcam. Mam nadzieje ze nie jesteś o to zła?
Kika: Rob co chcesz.- powiedziałam
mijając Go.
N: Jak było na przesłuchaniu?
Kika: Pytasz o rozmowę z prokuratorem
czy spotkanie Adama?
N: Co?! Widziałaś Go?!- przestał
pracować i cala uwagę skupił na mnie.
Kika: Tak wyszło?
N: I???
Kika: Bez fajerwerk a teraz wybacz,
chce iść spać.- udałam się do mojej sypialni. Tak naprawdę nie chciało mi się
spać. Chciałam pobyć sama, Horan zadaje za dużo pytań na które nie potrafię
odpowiedzieć.
***
Leżałam na łóżku ci chwile zmieniając
pozycje, ale nie nudziło mi sie aż tak żeby rozmawiać z Niallem. Musze trzymać
się od niego z daleka. Tak będzie dla wszystkich najlepiej.
POV Niall
Udało mi się w końcu skręcić te meble
i porozstawiać na tarasie gdy zadzwonił Deo.
D: Horaaaaan!- wrzasnął do słuchawki.
N: Co sie tak drzesz?
D: Impreza sie szykuje- mówił
uradowany.
N: Kolejna?
D: Zaraz tam kolejna.
N: U kogo?
D: U nas. Będziesz?
N: Wiesz ze nie mogę zostawić Karoli
samej.
D: To zabierz ja ze sobą.
N: Wydaje mi sie ze to nieodpowiedni
moment. Odmowi.
D: Zapytaj.
Kika: Na co znasz odpowiedz.-
usłyszałem za swoimi plecami glos brunetki
N: Oddzwonię za chwile.- powiedziałem
do Deo.
Kika: Powiesz mi?
N: Deo organizuje imprezę i pyta się
czy wpadniemy.
Kika: Chcesz to idź.
N: Nie pójdę bez Ciebie.
Kika: Nie jesteś moja niańka. Widzę
ze sie nudzisz wiec po prostu idź sie zabaw.
N: Nie nudzę sie.
Kika: Nudzisz. Dlatego idź, wiem ze
chcesz.
N: Chce ale z Toba.
Kika: Nie mam jeszcze na to ochoty.
Może kiedyś.
N: W takim razie zostaje, bo nie chce
abyś była sama.
Kika: Idź! Zadzwonię po El i sobie
porozmawiamy.
N: Na pewno?
Kika: Tak.
N: W takim razie zadzwonię do niej.
Eleonor udało mi sie złapać dość
szybko. Gdy powiedziałem jej o wszystkim powiedziała ze przyjdzie i posiedzi z
Karola. Chciałem być wobec niej porządku dlatego zrobiłem zakupy i
przyrządziłem trochę jedzenia. Okoli 20, El dzwoniła juz do drzwi. Przyniosła
ze sobą butelkę wina wiec sadze ze to będzie miły wieczór dla obu pan.
N: Dzięki ze przyszłaś. Nie chciałem
zastawiać jej samej.
E: Daj spokój. To tez moja
przyjaciółka
Poinformowałem Karolinę, ze Eleonor
już przyszła i ja wychodzę. Poprosiłem ja również, żeby napisała gdy El wróci
do domu lub gdy po prostu będzie czuła się samotna. Nie odpowiedziała mi nic
tylko poruszyła głową.
E: O nic się nie martw.- podnosiła
mnie na duchu El.
N: O nic się nie martw, a wczoraj
siedziała z żyletką w ręku.
E: Myślisz, ze ona...- nie
dokończyła, bo jej przerwałem.
N: Robię wszystko, żeby do tego nie
wróciła. Pochowałem już wszystkie żyletki.
E: Ona to robiła?
N: Nie rozmawiajmy o tym.- wskazałem
na schody gdzie pojawiała sie Karolina.
Pożegnałem się z dziewczynami i
życzyłem im miłego wieczoru. Mam nadzieje, że będą sie dobrze bawić.
POV El
Nasza dzisiejsza impreza odbywać
będzie sie w sypialni dziewczyny. Zajęłam łóżko, a dziewczyna przywieszany
fotel.
Kika: Byłam dziś na przesłuchaniu.-
zaczęła.
E: Tak? I jak?- zapytałam.
E: Kogo?
Kika: Adama.
E: Iii?
Kika: Był... był...- nie potrafiła
się wysłowić.
- A zresztą...- kontynuowała.
- Życie to skurwiel, ze swoimi trzyma
sztamę. Jak masz miękkie serce, to obyś dupy nie miał szklanej.
E: Ha ha ha.. Jesteś chora.
Rozmowa przebiegała nawet dobrze do
momentu az ponownie weszliśmy na temat naszych byłych.
E: Louis do mnie wczoraj napisał- powiedziałam.
Kika: Tak. Dlaczego?
E: Chyba był pijany.
Kika: Skąd ta pewność?
E: Uwierz ze wiem kiedy on jest
pijany.
Kika: Troszeczkę żałuje ze nie
poznałam was szybciej gdy byliście razem.
E: Chyba nawet lepiej.
Kika: Dlaczego?
E: Gdy byłam z Lou przyjaźniłam sie z
Sophia. Teraz nie mamy kontaktu.
Kika: Przykro mi.
E: A mnie nie. Teraz jestem wolna i
mogę robić co chce.- położyłam sie wygodnie na lóżku.
Kika: Zazdroszczę Ci tego.
E: Nie ma czego.
Kika: Możesz wyjść na miasto bez tej
całej otoczki, spotykać sie z kim chcesz, no i jak sie sparzysz w związku nikt
nie będzie miał do ciebie pretensji.
E: A Ty zwiedzasz cały świat.
Kika: Oj tam, oj tam... Bardziej
meczące.
E: Zawsze znajdziesz plusy i minusy
każdej sytuacji.
Kika: Dobra koniec pierdzielenia
głupot. Czas cos obejrzeć.
E: Polecam Love Rosie.- uśmiechnęłam
sie.
Kika: Już to oglądałam z Niallem.
E: Czego Ty nie robiłaś jeszcze z tym
swoim Niallem.
Kika: On nie jest mój.- oburzyła sie.
E: Jeszcze- poruszyłam brwiami.
Kika: Lepiej oglądaj a nie bredzisz.
Nic juz nie powiedziała. Postanowiłam
oglądać film, ale swoje wiem. Który przyjaciel spędza tak dużo czasu ze swoja
przyjaciółka. Po dwóch godzinach seansu pożegnałam sie z Kika i zadzwoniłam po
taxi. Około północy byłam w swoim domu.
POV Karolina
Eleonor wyszła z mieszkania a ja
postanowiłam sprawdzić czy jej taxowka juz podjechała. Odchylając roletę
zobaczyłam stojących pod klatka paparazzi którzy robili zdjęcia najpierw El a
potem mnie. To było frustrujące. Czy oni nie maja swojego życia, czy musza
czyhać na czyiś bledach. Przecież tak naprawdę nic nie zrobiłam.
Postanowiłam stawić im czoła. Zeszła
na dol. pod pretekstem wyniesienia śmieci
gdy zaczęli zasypywać mnie pytaniami.

Kika: Nie musze tłumaczyć sie wam z
mojego życia prywatnego ale zrobię to pierwszy i ostatni raz bo chce żebyście w
końcu dali mi święty spokój i opuścili mój podjazd. Nic nie wiedziałam o pracy która
wykonywał mój były chłopak.
- Jak mogłaś nic nie wiedzieć?
Kika: Moj były chłopak ukrywał przede
mną tym czym sie zajmuje.
- To prawda ze znaliście się dość
długo i oboje zamknięci byliście w ośrodku leczącym uzależnienia w Australii?
Kika: Moj pobyt w Australii nie miał
na celu leczenia jakichkolwiek uzależnień. Przebywałam tam z innego powodu.
- Jakiego?
Kika: To nie jest teraz istotne.
- Samochód w którym znaleziono
narkotyki należał do Ciebie i to Ty go prowadziłaś to jak mogłaś nie wiedzieć ze
wieziesz narkotyki?
Kika: Samochód nie był mój tylko
umowa wynajmu była na mnie.
- To nie zmienia faktu ze to trochę
nie logiczne nie wiedzieć co się przewozi.
Kika: Poruszał sie nim mój były
chłopak. Ja tylko Go wypożyczyłam.- zaczęłam sie tłumaczyć jak trzy latka.
- Co na to wszystko Twoi fani?
Kika: Mam nadzieje ze wierzą w moja
niewinność.
- Jak dla mnie brała w tym czynny
udział tylko boi sie o swoja karierę- powiedział jeden mężczyzna do drugiego.
Kika: Nie prawda.- spojrzałam na
niego.
- Ośmieszasz sie i każda Twoja
wypowiedz jest przemyślana przez Twojego managera. Nie wierzymy w żadne Twoje
słowo. Zerujesz na One Direction i udajesz lepsza od Nas.- pluł jadem.
Nie odpowiedziałam. Nie mogłam złożyć
prostego zdania. To mnie przerosło. Odwróciłam sie i wróciłam do bloku. Mój
humor potrafi się w minutę zmienić z jestem królową kłaniaj się dziwko na
jestem gównem, nie dotykaj mnie.
Załamałam sie. Chodziłam po
mieszkaniu i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Mam dość tej kariery tch
dziennikarzy i robienia ze mnie potwora. Chce swoje normalne życie gdy nikt nie
zwracał na mnie uwagi. Gdzie byłam Panią swojego życia. Co ja mowie. Chce
zginać, uciec lub zabić sie. Zycie jest okrutne a ja nigdy sobie z nim nie
poradzę...! Kolejny raz popłakałam sie jak małe dziecko.
Najlepiej bym czymś rzuciła ale
kompletnie nie mam czym zdemolować swojego mieszkania. Moja furie przerwał sms
od Nialla.
Od Nialler
Jak się trzymasz?
Do Nialler
Jest kurwa zajebiscie, lepiej być nie może, śmieje się
cały czas, od jakiegoś czasu nie dławię się łzami.
Od Nialler
To super.
Do Nialler
Jest kurwa tak źle jak nigdy nie było, szukam leków po
szufladach, żyletek, czegokolwiek.
Od Nialler
Jestem za dziesięć minut

Kika: Chyba sie nadaje do takiego
trybu życia.-powiedziałam zaciągając sie zapachem Nialla.
N: O czym Ty mówisz?- odsunął mnie od
siebie.
Kika: Nie jestem tak silna żeby za
każdym razem gdy zrobię cos głupiego stawiać czoła dziennikarza.
N: Do czego zmierzasz?
Kika: Musze porozmawiać z chłopakami
i cala piątka zastanowić sie czy chcemy brnąc w to dalej.
N: Chcesz zrezygnować z kariery?
Kika: Chce żyć normalnie, bez
jakiegokolwiek stresu.
N: Jak normalny 22-latek.- powiedział
ironicznie.
Kika: Nie bądź zły?
N: Nie jestem. Zaakceptuje każda
Twoja decyzje tylko nie podejmuj jej pochopnie i pamiętaj ze nie chce Cie
stracić. Już straciłem Zayna, nie zniosę tego ponownie.
Kika: Nie stracisz.-powiedziałam
szczerze.
N: Nie będziemy spędzać ze sobą tyle
czasu.
Kika: Nie myśl tak o tym.
N: Jak nie mam o tym myśleć
Kika: Nie rozmawiajmy o tym. Poróbmy
cos razem.
N: Jakiś pomysł?
Kika: Chce nakleić cytat na schodach.
Pomożesz?
N: Nie jesteś śpiąca?
Kika: I tak nie zasnę.
***
Razem z Niallem przez najblizsze dwie
godziny malowaliśmy napisy na ścianie. W sensie ja trzymałam szablon, a Niall
malował czarną farbą po nich. Po tych kilku dniach wiecznego smutku i płaczu
przy Horanie w końcu się odstersowałam. A dźwięk jego śmiechu wywołuje we mnie
zajebiście pozytywne emocje. Gdy już skończyliśmy powiedziałam do Niego.
Kika: Dzieki za dzisiaj. W końcu
poczułam cos innego niż smutek.
N: Polecam się na przyszłosć.- mówił
idąc za mną na piętro.
Byłam w 100% pewna, ze Ni skręci do
salonu i kolejną noc spędzi na kanapie. Zdziwieniem było, ze kierował się do
mojej sypialni.
Kika: A Ty dokąd?- sporzałam na
niego.
N: Spać.- usmiechnął się.
Kika: To że straciłam dla Ciebie
głowę, to nie znaczy że stracę również spodnie, bluzkę, stanik i majtki.-
powiedział poważnie gdy chłopak się roześmiał.
N: Tylko żartowałem, ale cieszę się,
że wraca stara Karolina.- pocałował mój policzek i życzył mi spokojnej nocy.
POV Niall
Ta
dziewczyna to anioł, a to co przeżyła to piekło, mimo to jedyne co wyczytasz z
jej twarzy to piekno. Wyknałem jeszcze jeden telefon i poszedłem spać, chociaż
w sumie jest już ranek
Lokalizacja:
14 maj 2015, Londyn, UK.
Noc, bezsenność, zamknięte drzwi od
sypialni. Księżyc za oknem. Jeszcze czekam, choć już sama nie wiem na co.
Chciałam iść do Nialla, ale… Czasami tylko czuje, ze kogoś potrzebuje.. Znowu
wróciłam do rzeczywsitości..Przeryczałam całą noc. Rano spotkałam Nialla już w
kuchni.
Kika: Zastanawiam się czy nie możesz
ze mną zamieszkać?- powiedziałam wyglądajac z salonu.
N: Hej!- uśmiechnął się.
- Jak się spało?
Kika: Możemy prosić o inny zestaw
pytań.- kierowałam się na schody.
N: Uuuu.. rozwiń swoja wypowiedź…-
zrobił skwaszoną minę.
Kika: Hmmmm… Lepiej nie..
N: Nalegam.

N: Wiedziałem.- zaczął poruszać
brwiami.
- Mam dwie wiadomości.- powiedział po
chwili.
Kika: Jakie?
N: Dobrą i złą.
Kika: Nie chce wiedzieć.
N: Musze dziś lecieć do LA.-
powiedział smutno.
Milczałam.
N: Dlaczego nic nie mówisz?
Kika: Czasami o wiele łatwiej jest,
kiedy się o czymś nie wie.
N: Przepraszam.- spojrzał na mnie
tymi swoimi niebieskimi tęczówkami.
Kika: Nie przepraszaj. Masz swoje
zycie. A zreszta to nie Twoja wina, ze chcę tylko, by ktoś mnie kochał.
POV Niall
Nie wiedziałem co powiedzieć. Po
prostu cieżko jest patrzeć, jak przyjaciel tak strasznie cierpi. Zwłaszcza
jeśli jedyne, co możesz zrobić to być z nim być.
N: Zawsze wspominam ten moment, nasze
spotkanie pierwsze. Już wtedy obiecałem sobie, ze tego nie spieprzę i może to
bardzo głupie, albo chociaż troche śmieszne ale dalej chyba łudze się, że
będziemy najlepszymi przyjaciółmi.
Kika: Mówisz o momencie gdy na Ciebie
nawrzeszczałam czy to jak chciałam przez Ciebie odejść.
N: Dobra, skończ już. Czas na drugą
wiadomość. Jesteś gotowa?- ruszył do drzwi.
Kika: Na co?
Otworzył drzwi i wykrzyczał:
N: Taa daaaam!
Kika: Co tu robisz, idioto?
G: Zostałem sciągniety przez
tlenionego..- uśmiechnął się popychając Nialla.
Kika: Mówiłam wam już że was kocham?
N: Niee..
G: Tak.- powiedzieli w tym samym
czasie.
Kika: Właśnie na tysiące godzin
przeżywam kilka minut szczęścia.
N: Dobra to ja się zmywam.
Kika: Ale wrócisz?
N: No właśnie nie, ale jest Gaz.
Zaopiekuję się tobą.
Kika: Szkoda…
N: Widzimy się 17, więc będzie
dobrze.
G: Dobra, weź już idź.- Gary popchnął
Nialla.
Horan pożegnał się z Nami i wyszedł.
Kika: Od kiedy macie taki dobry
kontakt?- zapytałam gdy Niall zginął za drzwiami.
G: Nie mam pojęcia. A co u Ciebie?
Opowiadaj..- rozsiadł się w jadalni.
Kika: To, że jestem jak rzecz.
Niepotrzebna odkładana. Zepsuta, wyrzucana od czasu do czasu potrzebna i kochana to wiesz.
G: Słyszałem co nie co, a jak tam ten
Adam?
Kika: Gdybym wiedziała,że nasze
relacje rozplączą się z taką szybkością. Gdybym wiedziała,może zacieśniłabym
nasze relacje nie pozwalając,by rozdzieliły je jakieś niewidzialne siły.
G: Nie liż nigdy dupy tym, co mają
Cię za zero, pokaż charakter i bądź szczery, obłudę pierdol.- powiedział tak
jakby to był jego cytat życia.
Kika: Może zawsze powinniśmy
spodziewać się najgorszego.
G: Wszystko się zmienia, co nie
znaczy, że na lepsze. Trzeba sprawić, by było lepiej. Nie można tylko gadać i
mieć nadzieję, że samo się poprawi.
Kika: Mam źle w głowie. Jakieś
niepoukładane to wszystko.
G: Oj dziewczyno, wykończysz Nas
kiedys..
Kika: Nie chodzi o to żeby być
idealnym, chodzi o to żeby zaakceptować siebie. Ciężko jest żyć kiedy
nienawidzi się siebie, ale można to zmienić.
G: Widzisz.. Już lepiej mówisz.-
uśmiechnął się.
Kika: Co z tego jeśli chcę powiedzieć
Adamowi co mnie dręczy, Lecz nic nie mówię, bo nie chcę Go męczyć.
G: Możesz śmiało mi to powiedzieć..
Kika: Chcesz, zebym powiedziała Ci,
że nie chcę Go znać. Nie mówię, że czegokolwiek żałuję. W tym momencie brzydzę
się jego osobą. Ze chce powiedzieć: Żegnam. Albo to, ze dla Niego to znaczyło
nic, a dla mnie to znaczyło wszystko.
G: Wiem co przeżywasz..
Kika: Nie, Gaz. Nikt tego nie wie.
Nikt tego nie preżył. Nikt Cię nie oszukał, nikt Ci nie wmawiał ciemnoty, nie
zostałeś aresztowany i posądzony o coś czego nie zrobiłeś. Nie musiałeś się tłumaczyć
i słuchać tych wszystkich hejterów.
G: To prawda, ale pamietaj człowiek wraca
jedynie do tych, których kocha. Nie wraca tam, gdzie jest tylko kochanym. Wraca
się wyłącznie do tych, których się kocha. Albo nie wraca się nigdzie i do
nikogo.
Kika: Chyba mam mam właśny świat, w
którym panuje chaos
i kilka wad, przez które coś się
zjebało.
G: Pierdolić to. Idziemy pić!- wstał
z krzesła.
Kika: Jest 12.
G: Aaa, to potem.- usiadł z powrotem.
***
Gaz jest jak Niall, może ciemna
wersja Horana. Miło spędzałam z Nim czas, a nasz wspólny maraton filmowy, który
urządziliśmy sobie gdy zamówliśmy pizze różnił się tylko wzrostem i muskularną
postawą.
G: Jaki jest Twój ideał mężczyzny?-
zapytał gdy skończyliśmy oglądać Trzy metry nad niebem.
Kika: Nie wiem. Nie mam żadnego
takiego typu. Obojętnie jak wygląda, czym się zajmuje. Chce tylko leżeć wtulona
do niego, robić z nim maratony filmowe, urządzać bitwy na poduszki, wygłupiać
się i wyczuć jego uśmiech przez pocałunki. A Twój ideał?
G: Chyba jest nią Lilli.
Kika: Aż tak Cię wzielo?
G: Zakochanie to stan kiedy nawet
zwykłe ‚cześć’ Cię podnieca, a ja tak mam.
G: A co lubisz w Niallu?
Kika: Boże, Gaz! Co to za pytania?-
wstałam z jego kolan.
Kika: On ma piękny uśmiech.-
odparłam.
G: Tylko uśmiech?
Kika: Tak, a zreszta nie powiem Ci
nic wiecej, bo rozniesie się po mieście fama, że jest ze mną, a ja nie jestem
już sama.
G: A chcesz być sama?
Kika: Chyba jeszcze nie pogodziłąm
się z tą całą sytuacją.. Chciałabym wierzyc, ze to sen z którego się zaraz
obudzę.
G: Czasem zbyt mocno wierzymy, że
ludzie są inni, że ktoś wróci, zrozumie czy przeprosi. To nie życie nas
przeraża, ale czekanie na coś, co może nigdy nie przyjść.
Kika: Dołujesz mnie, a ja
chce tylko odebrać w środku nocy telefon od Niego i usłyszeć, że do mnie
jedzie. Tak po prostu, bez żadnego “cześć” i pytania, czy może przyjechać. Po
prostu: “Jadę do Ciebie”.
Wiem, mam coś
najebane w psychice. Przepraszam.- powiedziałam gdy zobaczyłam, ze patrzy na
mnie jak na idiotkę.
G: Problem polega zawsze na
tym, że tak naprawdę nie wiesz nic, nie wiesz co myśli druga osoba, co sądzi,
kim jest, nie wiesz czy jest sobą czy się ukrywa, czy Cię nienawidzi czy kocha,
czy udaje czy nie, czy ma swoje zdanie czy się podporządkowuje. Nie wiesz nic.
Kika: Polać mu!- powiedziałam
uśmiechnięta.
G: Lepiej oglądajmy kolejne
części..
***
G: Ona jest naiwna.-
powiedział brunet gdy w drugiej części pojawiła się Gin.
Kika: Dlaczego?- zapytałam.
G: W sumie Ty też.- prychnął.
Kika: Coo? Tłumacz się.-
spojrzałam na niego.
Kika: Wcale nie jesteś taki
głupi..- uderzyłam Go w głowę.
G: Spierdalaj!- rzucił we mnie
poduszka.
No i chciał czy nie chciał.
Rozpoczął wojnę na poduszki. Rzucaliśmy się przez godzinę, aż przerwał mi
dźwięk mojego smsa.
Kika: Stop! Stop! Zawieszenie
broni!- krzyczałam.
G: Szybko, bo wygrywam.
Kika: Wmawiaj sobie.-
wytknęłam mu język.
G: Kto?
Kika: Niall.
G: Co pisze?
Kika: Nic ciekawego.-
chciałam odłożyć telefon, ale Gaz mi Go wyrwał.
G: Nic ciekawego. Chłopak
pisze, ze chciałby teraz przy Tobie być, a Ty mówisz, ze to nic ciekawego.. ?-
udawał zdziwienie.
- Poczekaj zaraz mu odpisze.
Kika: Co? Niee! Oddaj to!-
zaczęłam Go gonić.
Nie udało mi się, Gary
przechytrzył mnie i uciekł do sypialni zakluczajac drzwi.
Kika: Nie wygłupiaj się!-
pukałam do drzwi.
Po chwili otworzył z wielkim
uśmiechem na twarzy.
G: Proszę!- podał mi telefon.
Kika: Ze co kurwa!- warknęłam
gdy zobaczyłam co napisał.
G: Coś się nie podoba?
Kika: Chciałabym Cię jutro
zobaczyć. Nawet jeśli trwałoby to tylko sekundę. No takie prymitywne nawet jak
dla Ciebie.- powiedziała dostając smsa zwrotnego.
G: Co napisał?
Kika: Zapytał się czy nie
porozmawiamy jutro na skajpaju.
G: Zgódź się!- krzyknął.
Kika: Nie wiem.
G: Czego znowu nie wiesz?
Kika: Może się boję, to
znaczy wszystkiego się boję: ludzi, budynków, przedmiotów, wszystkiego, a w
szczególności ludzi.
Kika: No dobra. Zadowolony?
Rozsiadł się ponownie na
kanapie.
G: Wiesz co jest najgorsze?
To, ze jesteś tak bardzo wrażliwa. Przejmujesz się wszystkim, każdym słowem,
każdą kłótnią. Zawsze mówisz, ze jest dobrze, ale prawda jest taka, ze nie
jest. Wszystko bierzesz do siebie, wszystkim się martwisz. Powinnaś trochę
odpuścić, rozerwać się jakoś. W życiu nie wszystko musi być idealne, nie możesz
wiecznie marzyc, bo to niszczy..- spojrzał na mnie.
Kika: Powiem tak, kiedyś tak
nie było. Czas mnie zmienił.
G: Popracujemy nad tym, ale
jutro, bo to jest już 22.
Kika: Idziemy spać?
G: Jak chcesz?
Kika: Bardzo!
G: To pomóż mi zrobić łóżko w
pokoju pod schodami i jesteś wolna.
Kika: A nie będziesz spał ze mną.-
zapytałam.
G: Mam dziewczynę i jesteśmy
tylko przyjaciółmi.
Kika: Niall też nim jest, a
jednak jak Go poproszę to ze mną śpi.
G: Ustalmy jedno, Niall nie
jest tylko przyjacielem. Im szybciej t zrozumiesz tym lepiej dla Ciebie. A
teraz do roboty.
Dzisiejszego dnia poszłam
spać o 23 i mam nadzieje, ze w końcu uda mi się przespać całą noc. .
Lokalizacja: 15
maj 2015, Londyn, UK.
Postanowiłam zostać w łóżku
do południa. Może do tego czasu szlag trafi połowę świata i życie będzie o
połowę lżejsze.
G: Będziesz tak leżeć cały
dzień?- zapytał mnie Gaz wpadając do mojego pokoju.
Kika: Hmmm.. Tak!-
uśmiechnęłam się.
G: Dlaczego?
G: Wiem, że Tobie też nie
jest łatwo. Bo masz taką, a nie inną osobowość. Trudną. Skomplikowaną.
Destrukcyjną. Takie jest życie z Tobą, ale może wyjdziemy dziś gdzieś razem?
Kika: Hmmm… Z kimś, z kim
takim jak Ty. Na koniec świata mogę iść.
G: To wstawaj! Chodź pomogę
Ci. Podaj rękę.
Kika: Ale..
G: No dalej, zaufaj mi.-
popędzał.
Kika: Ale jak coś pójdzie nie
tak, Ty też..
G: To spadniemy razem.- w
końcu Gary podniósł mnie z łóżka.
Kika: Gaz?
G: Tak?
Kika: Jutro lecę do Vegas i
tak zastanawiam się czy nie chciałbyś lecieć ze mną?
G: Planujesz mi lot do Vegas?
Kika: Tak. Mam dodatkowy bilet
i pomyślałam…
G: Miał z Tobą leceć Adam?
Kika: Teraz to nie istotne.
Zainteresowany?
G: Pewnie. Pogadam z Lilie i
zapewne zgodzi się, abym tobie towarzyszył.
Kika: Dzięki!
***
Gdy mój przyjaciel wyciągnął
mnie z łóżka i obiecał że poleci ze mną do Vegas, zaczął przyrządzać jedzenie.
Ja w tym czasie siedziałam na laptopie. W pewnej chwili zobaczyłam na laptopie
połączenie od Nialla.
Kika: Mogę odebrać?-
zapytałam pokazując Garemu, że dzwoni Ni.
G: Głupio się pytasz.- prychnął.
Kika: Witaj!- powiedziałam z
uśmiechem na twarzy.
N: Cześć! Co tam u Was?
Kika: Zamierzamy cos zjeść, a
potem zobaczy się. A u Ciebie?
Kika: Oh No Niall!-
powiedziałam przesłodko.
N: Dokładnie o tym mówię. A
jak samopoczucie?
Kika: Zawsze może być gorzej,
wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.
Bogaci szukają miłości,
biedni szczęścia w monetach. Takie tam..
N: Czuje, ze jest lepiej.
Jesteś szczęśliwa, widać to.- posłał mi uśmiech, jeden z tych najsłodszych.
Kika: Będę szczęśliwa tam
gdzie ty jesteś.- poruszyłam zabawnie brwiami, a Gary prawie udusił się swoja
kawą.
G: To miał być podryw.-
powiedział bezgłośnie.
N: Tak czy inaczej nigdy już
o Tobie nie zapomnę. To jest niekończąca się opowieść o Tobie i o mnie.-
zacytował jakiś tekst Niall.
G: Ja pierdole!- powiedział
głośno Gaz.
N: Gaz tam jest?- zapytał.
Kika: Yhmm..- poruszyłam
głową gdy Gary stanął przed kamerą.
G: Nie przeszkadzajcie sobie.
Pójdę sprawdzić czy nie ma mnie gdzieś na piętrze.- ruszył na górę.
N: Co On sobie pomyślał?
Kika: Nie chce wiedzieć..
N: On myśli, ze my.. w sensie
Ty i Ja…
Kika: Błagam Cię Niall! To
się nie wydarzy..
N: Jesteś pewna?
Kika: A co? Przyznaj się.
Czekasz na coś co się nie wydarzy. Tylko się rozczaruj.
N: Ha ha ha! Rozczarowanie to
najgorsze uczucie. To jak kontuzja, która daje o sobie znać zawsze wtedy, gdy
przypomnisz sobie o osobie, która ją spowodowała.
Kika: Dobra, skończmy tą
farsę. Mów co u Ciebie?
N: A wiec tak… Byliśmy
wczoraj w studiu, wygłupialiśmy się i trochę pobalowaliśmy. A dziś przeraża
mnie fakt, że jutro nie będziemy mogli spędzić razem całego dnia.
N: Podrywasz mnie?- poruszył
brwiami.
Kika: Nie! Błagam Cię..
Ciebie?
N: Ohh… Ranisz moje serce.-
złapał się za serce.
- Wiesz, że nie pamiętam, co
czułem, kiedy Cię poznałem. Chyba cos w rodzaju sympatii. Tak, lubiłem Cię.
Polubiłem od pierwszego spotkania.- już chciałam odpowiedzieć, ale zadzwonił
dzwonek do drzwi.
Kika: Muszę kończyć. Ktoś
dobija się do drzwi. Papatki! Pozdrów chłopaków.- zamknęłam laptopa.
Co się ze mną dzieje? Bywa,
że płacze całymi godzinami, a potem znowu zaczyna mnie to śmieszyć i próbuję być
normalna, zupełnie normalna.- mówiłam w myślach idąc do drzwi, aby je otworzyć.
Gdy zobaczyłam osobę stojącą
za progiem, nie wierzyłam w to co widzę.
Kika: Mama?- wyszeptałam.
Kobieta uśmiechnęła się i
przytuliła mnie bardzo mocno. Rozpłynęłam się pod jej dotykiem.
M: Mam tak stać z tymi
walizkami?- zapytał Maciej, którego dopiero teraz zauważyłam.
Kika: Tak, wchodźcie.-
otworzyłam szerzej drzwi.
***
M:A gdzie ten Twój kolega,
który mnie tu ściągnął?- zapytała mama gdy Gary z Maćkiem byli pochłonięci
rozmową.
Kika: Kolega? O czym Ty
mówisz?
M: Ni, Nii.. Kurcze nie
pamiętam jak On miał.
Kika: Niall?
M: Właśnie. Dzwonił do
Michała i prosił, aby ktoś z Nas przyleciał.
Kika: Jest kochany.-
uśmiechnęłam się.
M: To co z Nim?- zapytała
jeszcze raz.
Kika: Poleciał do LA, nagrywa
tam płytę.
M: Aaaa.. Chodź może do
kuchni, porozmawiamy w spokoju.- spojrzała na chłopaka.
Już wiedziałam, ze jeśli mama
zaprasza na rozmowę w cztery oczy to tak jakby zapraszała na dywanik. Zeszliśmy
na dół. Moja mama usiadła w jadalni i kazała mi usiąść naprzeciwko siebie.
M: Więc…- zaczęła.
- Chcesz mi cos powiedzieć?
Kika: To zależy o co pytasz?
M: O co pytam? Chyba o
sytuacje przez którą media na całym świecie o Tobie mowią i to nie są pozytywne
komentarze.- spojrzała na mnie wymownie.
Kika: O tą pechową noc.-
spuściłam wzrok na swoje dłonie.
M: Pechowa noc? Tak to
nazywasz. Wiesz, ze kolejny raz zostaliśmy wystawieni na wielka próbę. Bez
przygotowania.
Kika: Wiem, mnie również jest
ciężko.
M: Ty się córuś ukrywasz, nie
wychodzisz, nie prowadzisz normalnego życia. Jak mogłaś zaufać ponownie
Adamowi, przecież wiesz, że ten człowiek ściąga problemy, ogromne problemy. Nie
pamiętasz jak było w Australii?
Kika: Myślałam, że coś się
zmieniło. Przecież dorośliśmy.
M: Tak Wam się tylko wydaje.
Wy cały czas jesteście, będziecie dziećmi z problemami.
Kika: Czyli nie mamy prawa do
szczęścia i miłości?
M: Tego nie powiedziałam.
Oboje potrzebujecie kogoś normalnego, poważnego, odpowiedzialnego. Osobę, która
twardo stąpa po ziemi, a nie osobę, która zawsze będzie Cię ciągnęła na dno
razem ze sobą.
Kika: Nigdy za Nim nie
przepadałaś, prawda?!
M: Tego nie powiedziałam, to
dobry chłopak, ale kompletnie nie dla Ciebie.
Kika: Trzeba było wychowywać
mnie tak abym miała grubą skórę, twardą dupę i pozbawianą serca.
M: Posiadanie miękkiego serca
w tym okrutnym świecie jest odwaga, nie słabością.
Kika: Do czego tak naprawdę
zmierza ta rozmowa. Chcesz usłyszeć, że nienawidzę siebie. To chcesz usłyszeć?
Tak, nienawidzę się z całego serca!- powiedziałam patrząc w jej oczy.
M: Dobrze wiesz, ze to
nieprawda.- również spojrzała na mnie.
Kika: Prawda. Nienawidzę
swojego niepokoju, nerwowości oraz strachu, ze mogłabym zostać odrzucona i
samotna.
M: Wmawiasz sobie te
wszystkie brednie.. Nie oczekuj od ludzi litości, wstań na nogi, zacznij żyć,
niech ludzie biorą Cię za autorytet, a nie za…- nie dokończyła.
M: Sama to powiedziałaś.
Kika: Po co przyjechałaś?
Przyjechałaś mnie bardziej zdołować, tak żebym znowu upadła i żebym już nie
wstała. Na rękę będzie Wam zamknąć mnie w jakimś ośrodku, stwierdzić, że jestem
niepoczytalna, będziecie mieli spokój. Aaa i nikt nie będzie już upokarzał
publicznie rodziny.- popłakałam się.
M: To nie prawda. Wszyscy
chcemy dla Ciebie jak najlepiej.
Kika: Dołując mnie jeszcze
bardziej? Następnym razem nie przyjmuj zaproszenia Horana. Zlekceważ jego
prośby przyjazdu. Niall to dobry człowiek, ale troszkę głupi. Nie rozumie
życia.- zaśmiałam się ironicznie, wstałam i odeszłam od stołu. Ogólnie wyszłam z
domu. Miałam dość. Dlaczego mam 6282991 innych uczuć na minutę czy to normalne?
Przed chwila płakałam, za chwilę się śmiałam, a teraz siedzę przed tylnym
wyjściem z bloku gdzie nikt mnie nie widzi, palę papierosa i jestem zła. Tylko
nie wiem na kogo? Na siebie, mamę czy Nialla. O co chodzi?
Siedziałam dłuższą chwilę gdy
w drzwiach pojawił się Gaz. Zaraz gdy mnie zobaczył podszedł do mnie i usiał
obok. Uderzył mnie z ramienia i zapytał.
G: Co jest?
Kika: Nic. Nie wiem dlaczego
Niall zadzwonił do mamy. Jestem wściekła.- mówiłam miedzy wydechem.
G: Może dlatego, ze się
martwił, może dlatego, ze mu zależy, że chciał poprawić Ci humor, pokazać, ze
nie jesteś sama, że możesz dla Nas liczyć.
Kika: Nie masz na kogo liczyć
licz na siebie.
G: Tylko, że Ty masz na kogo
liczyć.
Kika: Tak, jasne…-
prychnęłam.
G: Nie zapominaj, ze masz
mnie, Nialla, chłopaków i rodzinę.
Kika: Sama nie wiem czego
chce. Nic mi się nie podoba. Co chwile mam jakiś problem, z którym nie potrafię
sobie sama poradzić. Czuje, ze nosze w sobie ukrytego potwora, chorobę, która
wysysa mi krew, która mnie pożera, rozpacz, która gnieździ się w mojej mocy.
Oto, ja człowiek, który rózni się od innych, chodzi, porusza się, i nikt nie
wie, ze ma w sobie straszliwego pasożyta, boleść stuzębną, która żyje we mnie,
nieszczęśniku i zabija mnie. Nikt nie wie, ze jestem topielcem. Jestem
spokojna, ale bez dna. Od czasu do czasu niezrozumiałe drżenie przebiega po
powierzchni. Pojawia się jakaś zmarszczka, znika, pojawia się znowu, tworzy się
pęcherzyk powietrza, pęka. Niby to nic, w istocie to rzecz straszliwa. Oddech
nieznanej bestii.- mówiłam jak najęta.
G: Karola jestem Twoim
przyjacielem dlatego mogę to śmiało powiedzieć. Tylko do siebie możesz mieć
pretensje, Twój wybór, Twój ból, ponosisz konsekwencje.- nic nie
odpowiedziałam. Siedziałam i wpatrywałam się przed siebie. Zastanawiając się
czy Gaz nie ma racji i jakby było gdyby mnie nie było.
G: O czym teraz myślisz?-
ponownie przemówił.
Kika: Czy wszystko pozostanie
tak samo, kiedy mnie już nie będzie? Czy książki odwykną od dotyku moich rąk,
czy suknie zapomną o zapachu mojego ciała? A ludzie? Przez chwilę będą mówić o
mnie, będą dziwić się mojej śmierci, zapomną. Nie łudźmy się, przyjacielu,
ludzie pogrzebią nas w pamięci równie szybko, jak pogrzebią w ziemi nasze
ciała. Nasz ból, naszą miłość, wszystkie nasze pragnienia odejdą razem z nami i
nie zostanie po nich nawet puste miejsce. Na ziemi nie ma pustych miejsc.
G: Chyba nie myślisz o…
Kika: Nie, nie myślę. Chociaż
nie chciałbyś zobaczyć jakby było gdyby Cebie nie było. Zobaczyć kto tak
naprawdę będzie cierpiał..
G: Nie zastanawiałem się nad
tym. Proszę! Ty też o tym nie myśl.- przytulił mnie.
Kika: Chyba powinnam
porozmawiać z mamą?!
G: Masz racje. Powinnaś.- jak
na zawołanie w drzwiach stanęła moja matka.
Kika: Zostawisz Nas same?-
zapytałam.
G: Jasne, Aaa i bądź dla niej
wyrozumiała. Obiecaj?
Kika: Zobaczę.
Gary odszedł, a jego miejsce
zajęła mama.
M: Aż tak Cię zabolało to co
powiedziałam.
Kika: Az tak mnie nie znasz i
aż tak Was ranie?
M: Nie ranisz Nas, po prostu
chcemy Cię przed tym wszystkim chronić.
Kika: Nie jesteście wstanie
tego robić. Nikt nie jest wstanie ochronić nikogo.
M: Kiedyś myślałam, ze
potrafię.
Kika: Ja nie potrzebuje
ochrony, ja chce wiedzieć, ze nieważne co się stanie, co zrobię Wy zawsze
będziecie ze mnie dumni, będziecie mnie wspierać, nie potępiać.
M: Chyba jesteś jedynym moim
dzieckiem, z którym nie potrafię rozmawiać. Jesteś zamknięta i tak szybko
straciłam Cię z oczu. Straciłam kontrolę.
Kika: To nie Twoja wina. Nie
obwiniaj się za to kim jestem.
M: Chyba już jesteś dorosła i
nie potrzebujesz mnie tak jak kiedyś. Pff Ty nigdy mnie nie potrzebowałaś.
Kika: Potrzebowałam,
potrzebuje tylko nie potrafię tego okazać. Nie potrafię otworzyć się przed
drugim człowiekiem. Przeprosić za swoje zachowanie, chociaż tak bardzo żałuje.
I jeszcze mam zły dzień od paru dni.
M: Każdy z nas czegoś żałuje. Każdy z Nas w
nieodpowiednim momencie powiedział kilka słów za dużo. Każdy z Nas, choć raz
powiedział nie, wtedy gdy serce tak cholernie błagało o tak. Każdy z Nas wybrał
niewłaściwą drogę, niewłaściwego człowieka u boku i niewłaściwe emocje. To nic
złego popełniać błędy, przecież jesteśmy tylko ludźmi.
Kika: A Ty czego żałujesz?
M: Tego, ze Cię zraniłam,
chociaż kochałam, pozwoliłam Ci odejść, nie walcząc o Ciebie. Teraz poznaje
smak najgorszego uczucia jakie istnieje. Nienawiść do samej siebie.
Kika: To, ze podjęłam kiedyś
decyzje, ze nie wracam do Polski to nie Twoja wina. Wiem, ze to było
egoistyczne, przepraszam.
M: Gdybym potrafiła wtedy z
Tobą rozmawiać, zostałabyś.
Kika: Nie trać czasu, by
zatrzymać kogoś, kogo nie obchodzi to, ze traci sam siebie.
M: Nigdy sobie tego nie
wybaczę.
Kika: Czego?
M: Ze nie byłam przy Tobie
kiedy tego potrzebowałaś, a teraz… nie potrafię rozmawiać z własną córka.-
spojrzałam na Nią, na kobietę z która nigdy nie rozmawiałam tak szczerze. Znowu
poczułam pojawienie się tego momentu, gdy nie mogłam oddychać, płuca mnie palą,
gardło mam ściśnięte, łzy chcą napływać do oczu, a Ty musisz się uśmiechnąć i
zachować pozory. Bezcenne, kurwa!
Kika: Wiesz czego zawsze
wieczorem żałowałam.
M: Czego?
Kika: Nadchodził wieczór.. A
mnie Brakowało Twojego głosu..
Tęskniłam za Tobą.. Po policzku
spływały łzy.. Z tęsknoty.. A także z głupoty.. Mojej głupoty.. Że znów coś
spierdoliłam..
M: Obiecaj, ze teraz będziemy
miały ze sobą stały kontakt.
Kika: Obiecuje, a wiesz
dlaczego?- spojrzała tylko na mnie.
- Bo nie wolno krzywdzić
innych ludzi.

Do Nialler J
Dzięki, ze sprowadziłeś moją mamę do Londynu…
Wiszę Ci kolejną przysługę!- szybko dostałam odpowiedź.
Od Nialler J
Nic mi nie wisisz.. Zrobiłabyś to samo.. Mam
nadzieje, ze niespodzianka się udała i że mogliście w końcu szczerze
porozmawiać.
Do Nialler J
Tak. Rzeczywiście masz racje. Ta rozmowa
potrzebna była Nam wszystkim. Dobranoc! :*
Od Nialler J
Spij dobrze! Widzimy się jutro :*
Zasnęłam z myślą, że to
dziwne jak czasem chce się powiedzieć drugiej osobie o wszystkim, ale nie chce
się psuć tej osobie humoru.. I niby ma się te jedną osobę, z którą można
rozmawiać o wszystkim, ale nie wykorzystuje się tego, bo nie chce się jej
martwić swoimi problemami.
Lokalizacja: 16 maj 2015, Londyn, UK
Od trzeciej rano pakuje swoje walizki, o szóstej wylatujemy
do Vegas. Na początku miał ze mną lecieć Gaz, ale oboje postanowiliśmy, że
najlepiej będzie jak poleci ze mną moja mama.
Kika: Moment!
G: Chcesz coś jeść?
Kika: Zrób mi kanapkę.
O czwartej wyjeżdżaliśmy na lotnisko, Gary znosił
nasze walizki gdy ja sprawdzałam czy mam wszystko. Zamknęłam mieszkanie i
schodziłam na dół. Moja mama razem z Garym siedzieli już w samochodzie gdy ktoś
mnie zawołał.
- Karolina?!- odwróciłam się i zobaczyłam jak zza
bloku wychodzi Adam. Spanikowałam i nie wiedziałam co mam zrobić. Mama
powiedziała, że mam wsiadać, a znowu Gary zachęcał, abym z Nim porozmawiała i w
końcu zakończyła ta farsę. Postanowiłam posłuchać Garego.
Kika: Dajcie mi dziesięć minut.- powiedziałam do mamy
i Gargo po czym podeszłam do Adama.
Kika: Co tu robisz?-zapytałam gdy staliśmy jakieś
kilka metrów od siebie.
A: Chciałem Cię zobaczyć.- odparł.
Kika: To widzisz, mogę już iść.- wskazałam na Garego,
który teraz wysiadł z samochodu i bacznie się nam przyglądał.
A: Nie chce nic mówić, ale tęsknie za Toba cholernie.
Kika: To jakiś żart?
A: Mówię prawdę. Wiem, jestem chorym człowiekiem, ale
zgubiliśmy się oboje.
Kika: Adam, żyj tym co TU i TERAZ, nie wspomnieniami i
zostaw mnie w spokoju.

Kika: Nie wiem co Ty odpierdalasz, ale nie podoba mi się
to.- burknęłam.
A: Nic nie odpierdalam. Po prostu widziałem jaka byłaś
ze mną szczęśliwa, a nigdy, nigdy nie żałuj, że zrobiłaś cokolwiek, jeśli
robiąc to, byłaś szczęśliwa.
Kika: Taaa, jasne. Tylko nie zapominaj, że musisz
odróżnić prawdziwe szczęście od złudzeń, które Cię niszczą.
A: Przecież Ty chorujesz na Atazagorafobia, strach
przed byciem zapomnianym, zignorowanym lub strach przed zapomnieniem.
Kika: No i co z tego?
A: Nie możesz być sama, nie potrafisz być sama.
Kika: Odpuść sobie.- pokręciłam głową.
A: Wiem, ze wkurzyło Cię to co się wydarzyło, bo
wkurzyło. Prawda?
Kika: Raczej zabolało.
A: Przepraszam, miałem zły dzień.
Kika: Zły dzień? Połóż rękę na klatce piersiowej.
Czujesz bicie? To się nazywa cel. Jesteś tu z jakiegoś powodu, pamiętaj. Więc
nie wmawiaj mi i sobie, ze to był zły dzień.
A: Dlaczego gdy z Tobą rozmawiam zawsze czuję się jak
przegrany śmieć, bo wszystko się wali, prócz tej ściany przede mną.
Kika: A wiesz co mi się wydawało? Wydawało mi się, że
na tym polega miłość. Na poznaniu kogoś tak dobrze, że wydaje się częścią
ciebie. A tu było jedno wielkie rozczarowanie.
A: Musisz mi pomóc.
Kika: Słucham? Ja już nic nie muszę.
Kika: Ty masz zawsze problem. Jesteś jednym wielkim
problemem od którego chce się uwolnić.
A: Przecież było nam tak dobrze razem. Teraz wiem, że
przed każdym Twoim zaśnięciem pocałowałbym Cię w usta i powiedział, że bardzo
Cię kocham.
Kika: Mnie to już nie interesuje.- zaczęłam bawić się
swoim sznurkiem od spodni.
A: Ale wiesz kiedy tak naprawdę będę szczęśliwy?
Kika: Niby kiedy?
A: Kiedy będę Cię miał w swoich ramionach.
Kika: Adam, zrozum, ze Nas już nie ma i nie będzie.
A: Tak, ale sama mówisz, ze oprócz marzeń warto mieć
papierosy.- mimowolnie się uśmiechnęłam.
Kika: Adaś, zrozum ja nigdy nie będę w stanie ponownie
Ci zaufać. Przez Ciebie mam problemy z którymi sobie nie radzę, wszystko się
sypie a Ty zjawiasz się dziś i prosisz mnie o wybaczenie. Tak to nie działa.
A: Ślubuję, że będę strzegł naszego związku i ciebie –
szepcze.
– Obiecuję ci miłość i wierność, w dobrych chwilach i
złych, w zdrowiu i chorobie, bez względu na to, dokąd nas los zawiedzie. Że
będę cię chronił, szanował i obdarzał zaufaniem. Dzielił twe radości i smutki i
niósł pociechę, gdy będziesz jej potrzebować. Obiecuję miłować cię, stać na
straży twych nadziei i marzeń i zapewniać bezpieczeństwo przy moim boku.
Wszystko, co należy do mnie, jest teraz twoje. Oddaję ci siebie, swą duszę i
miłość, od teraz aż do końca naszych dni.
Kika: Zapomnij.- powiedziałam ze łzami w oczach i
odeszłam. Przy samochodzie Gaz mnie przytulił i ruszyliśmy na lotnisko. Niby
nic nie czuje, ale kiedy Mi się to wszystko przypomniało to tęsknie. Tęsknię
mimo tego, ze nie było to nic wielkiego. Tęsknie, bo to było i już nie wróci.
***
Na lotnisku odprawa poszła dość sprawnie. Stałam
jeszcze z Gazem gdy moja mama pochłonięta była rozmową z chłopakami z Dream.
G: Zobacz jaka lala.- Gary przerwał pokazując na jakąś
dziewczynę.
Kika: Nie masz przypadkiem Lilki?- zapytałam.
G: No i co z
tego. Nie mogę już popatrzeć.
Kika: To okropne.- udałam oburzenie.
G: Nie udawaj takiej zniesmaczonej. Sama chciałabyś
poczuć to cos.
Kika: To cos? Czyli?
Kika: Ładnie powiedziane.
G: Wiem.- wypiął klatkę piersiową do przodu.
Już miałam cos mu powiedzieć, gdy przez megafony
wywołano Nasz lot.
Kika: Wrrr… Muszę już iść.
G: Słyszę, ale obiecaj mi, że będziesz się świetnie
bawić.- puścił mi oczko.
Kika: Och.. Gdy robimy rzeczy, które sprawiają nam
przyjemność, nazywają Nas gimbusami, lecz tak naprawdę, nawet nie wiedzą, czemu
tak robimy… Takie jest dzisiejsze społeczeństwo, zbyt szybko Nas ocenia.
G: Po prostu rozluźnij pasy i zapomnij o tym co dzieje
się w Londynie.
Kika: Spróbuje.
***
Najbliższe 11 godzin spędzę w samolocie z mnóstwem
ludzi. Chłopacy z Dream zajęli się muzyką, mama czyta jakąś książkę, a Ron śpi.
Świetnie! Postanowiłam napisać dwie piosenki, które podsunęłam potem Damianowi.
D: Dobre to!- uśmiechnął się.
- Mam na tym popracować?
Kika: Jeśli chcesz.
D: Dwa razy nie musisz mówić.
Jedenaście godzin w powietrzu naprawdę psuje psychikę.
Zaczęło Nam odbijać, Ron się wściekał, bo nie mógł sobie z Nami poradzić, a
skończyło się na tym, że daliśmy mały koncert w samolocie. Zaczęliśmy od coveru
Titanium Davida Guetty:
Kika: You shout
it loud, but I can't hear a word you say
I'm talking
loud, not saying much
I'm
criticized, but all your bullets ricochet
you shoot me
down, but I get up
I'm
bulletproof, nothing to lose
ricochet,
you take your aim
fire away,
fire away
you shoot me
down, but I won't fall
I am
titanium
you shoot me
down, but I won't fall
I am
titanium
Cut me down,
but it's you
who'll have further to fall
Ghost town
and haunted love
Raise your
voice,
sticks and
stones may break my bones
I'm
bulletproof, nothing to lose
fire away,
fire away
ricochet,
you take your aim
fire away,
fire away
you shoot me
down, but I won't fall
I am
titanium
you shoot me
down, but I won't fall
I am
titanium
I am
titanium
I am
titanium
Stone hard,
machine gun
Fired at the
ones who run
Stone hard,
as bulletproof glass
You shoot me
down, but I won't fall
I am
titanium
You shoot me
down, but I won't fall
I am
titanium
You shoot me
down, but I won't fall
I am
titanium
You shoot me
down, but I won't fall
I am
titanium
I am
titanium
A skończyliśmy na Vance Joy'się i jego Riptide.
Kika: I was
scared of dentists and the dark
I was scared
of pretty girls and starting conversations
Oh, all my
friends are turning green
You're the
magician's assistant in their dreams
Oh, and they
come unstuck
Lady,
running down to the riptide
I wanna be
your left hand man
I love you
when you're singing that song and
I got a lump
in my throat because
You're gonna
sing the words wrong
There's this
movie that I think you'll like
This guy
decides to quit his job and heads to New York City
This
cowboy's running from himself
And she's
been living on the highest shelf
Oh, and they
come unstuck
Lady,
running down to the riptide
Taken away
to the dark side
I wanna be
your left hand man
I love you
when you're singing that song and
I got a lump
in my throat because
You're gonna
sing the words wrong
I just
wanna, I just wanna know
If you're
gonna, if you're gonna stay
I just
gotta, I just gotta know
I can't have
it, I can't have it any other way
I swear
she's destined for the screen
Closest
thing to Michelle Pfeiffer that you've ever seen, oh
Lady,
running down to the riptide
Taken away
to the dark side
I wanna be
your left hand man
I love you
when you're singing that song and
I got a lump
in my throat because
You're gonna
sing the words wrong
Oh lady,
running down to the riptide
Taken away
to the dark side
I wanna be
your left hand man
I love you when
you're singing that song and
I got a lump
in my throat because
You're gonna
sing the words wrong
Oh lady,
running down to the riptide
Taken away
to the dark side
I wanna be
your left hand man
I love you
when you're singing that song and
I got a lump
in my throat because
You're gonna
sing the words wrong
I got a lump
in my throat because you're gonna sing the words wrong
Lokalizacja: 16 maj 2015, Las Vegas, USA
Ludzie na pokładzie pod koniec lotu zaczęli klaskać i
dziękować, ze umililiśmy im lot. To było coś czego żaden artysta nie potrafi
opisać. Nawet Ron wysiadł z samolotu z uśmiechniętą buźką. Do samochodu
dotarliśmy po chwili chociaż nie było to łatwe, bo na lotnisku czekało na nas
mnóstwo fanów. Ochrona lotniska zaprowadziła nas bezpiecznie do samochodu i
ruszyliśmy do hotelu.
POV Niall
Razem z Lou dowiedzieliśmy się, ze Dream jest w drodze
do hotelu, dlatego postanowiliśmy ich przywitać. Po chwili samochód podjechał
pod drzwi, a cała ekipa wyszła z samochodu. Zabrali swoje bagaże i ruszyli do recepcji. Gdy Nas zobaczyli zaczęły się krzyki i głośne
witania. Zauważyłem, ze na końcu idzie Karolina, która nie do końca wiedziałą
co się dzieje, a obok niej jakaś kobieta. W ostatniej chwili stwierdziłem, ze
zapewne to jej mama.
Kika: Cześć!- podeszła i mnie przytuliła.
- Udusisz mnie..- powiedziała próbując wyswobodzić się
z mojego uścisku. Nic nie poluźniłem tylko powiedziałęm w jej włosy.
N: Nie chce nic mówić, ale tęskniłem za Tobą
cholernie.- uśmiechnęła się odsuwając się.
Kika: To moja mama, a to Niall. Człowiek, który Cię tu
sprowadził.- przedstawiła Nas sobie.
N: Dzień dobry!- podałem dłoń Pani Basi.
M: Witaj Niall, dziękuję, że dałeś znać Michałowi.
N: Nie ma za co.- uśmiechnąłem się do niej.
Lou: Kaaaaarolina!- wrzasnął nad moim uchem Louis.
Kika: Lou!- brunet podniósł dziewczynę i zaczął Nią
kręcić.
Lou: Tęskniłem, tęskniłaś?- cały czas nią kręcił, a ja
zdążyłem przywitać się z reszta Dream.
Lou: Jeju, jak ja Cię kocham.- powiedział jak ją
postawił.
- Poważnie, szleje za Tobą.- kontynuował, a ja
przewróciłem oczami.
N: Chodźmy cos zjeść, jestem głodny.- burknąłem.
D: Zgoda, ale zanieśmy nasze bagaże.- dołączył Dawid.
D: To co? Za dziesięć minut w restauracji?- zapytał
Dawid.
M: Mam lepszy pomysł.- wypalił Maciej.
Kika: Jaki?- dołączyła w końcu Karolina.
M: Zjedzmy na mieście.
Lou: Zgoda!- krzyknął Louis. I on nazywa się
najstarszym członkiem 1D.
Kika: To my idziemy.- wskazała na siebie i swoją mamę.
N: Poczekaj. Pomożemy Wam! Louis! Ogarnij! Idziemy
pomóc..- próbowałem sprowadzić Tommo na ziemię. Zabieraliśmy bagaże dziewczyn,
yyy kobiet i pomogliśmy im zanieść je do ich apartamentu.
Kika: Mieszkacie w hotelu?- zapytała dziewczyna w
windzie.
Lou: Nie! Wynajęliśmy wille. Chcesz spać ze mną.-
poruszył brwiami, a ja spojrzałem na mamę dziewczyny. Musiała poczuc się dość
dziwnie gdy jakiś małpowaty koleś podrywa jej córkę w windzie.
Kika: A masz duże łóżko?- Co? Kurwa?! Byłem zdziwiony
jej pytaniem. Czy ona chce z Nim spać?
Lou: Oczywiście! Zapraszam!- to już jest przesada.
Kika: Jak myślisz Ni, wyspie się w Louisa łóżku?-
zapytała mnie, a ja tylko prychnąłem oczekując aby ta winda w końcu się
zatrzymała. Mam dość.
Kika: Żartuje!- szturchnęła mnie.
- Przecież ja śpię tylko z Tobą. Chcę Ciebie. Twoje
humorki, Twoje wady, Twoje złe dni, Twoje problemy, Twoje wszystko. Po prostu Ciebie.-
spojrzałem na Panią Basie, która zaczęła się śmiać.
N: Dom wariatów.- powiedziałem gdy drzwi od windy się
otworzyły.

Kika: Rozmawiałam dziś z Adamem. Przyjechał pod dom
gdy Gaz zawoził nas na lotnisko.- byłem zdziwiony, ze mi o tym mówi.
N: Co chciał?
Kika: Chciał, abym do niego wróciła. Przepraszał i
mówił, ze się zmienił i nie popełni już tego błędu. Ogólnie podobno nie potrafie
bez niego funkcjonować.
N: Hmmm…- zastanawiałem się co mam jej powiedzieć.
Kika: Tylko tyle?
N: Nie wiem co powiedzieć.
Kika: Cokolwiek.- usiadła na łóżku.
Uklęknąłem przed nią i zacząłem mówić:
N: Moje ramię będzie zawsze przy Tobie jeśli
kiedykolwiek zechcesz płakać wszystko będzie dobrze bo zawsze będę przy tutaj,
obok aż do dnia w którym umrę.
Kika: Obiecaj, że mnie nie skrzywdzisz. Wiem, ze
jestem trudna. Wiem, że masz mnie czasem dość. Taka jestem, nie mówiłam, ze
przy mnie jest łatwo. Mimo wszystko bądź!
N: W Twoim przypadku Twoje niedoskonałości sprawiają,
że jesteś wyjątkowa.
Kika: Dobrze wiem, ze zawsze się bałam. Bałam się być
zbyt brzydka. Bałam się za bardzo zbliżyć do drugiego człowieka i równie mocno
obawiałam się odrzucenia. Bałam się drwin. Bałam się oskarżeń, że się mylę, i
równie mocno obawiałam się uznania mnie za arogancką, kiedy miałam rację. Takie
życie bardzo wyczerpuje. W końcu brakuje już sił, wszystkie źródła są puste i
człowiek chce tylko wydobyć się ze swojego życia. Zmienić. Stać kimś innym.
N: To dziwne, że nocami myślimy o tym jak zmienić
siebie i świat, a nad ranem budzimy się jakby nigdy nic i zapominamy, że
chcieliśmy być lepsi.
Kika: Nie wiem jaki jestem, ale cierpię, gdy mnie
deformują… Wbrew wszystkiemu chcę być sobą.
N: Gdyby człowiek wiedział, że się wyjebie, to by
sobie usiadł.
Kika: Nie, Ni! Zaczynasz płakać z jednego powodu.
Kończysz płacząc z powodu wszystkiego, co Cię kiedyś zraniło.
Lou: Idziecie!- wrzasnął na cały apartament Louis.
N: Już!- oboje podnieśliśmy się i ruszyliśmy do
wyjścia.
Lou: Ile można na Was czekać.
N: Zawsze długo.
POV Karolina
Przed wyjściem okazało się, ze czekali na Nas fani.
Jak zawsze rozdaliśmy kilka autografów i zrobiliśmy zdjęcia z fanami.
- Jesteś mój!- powiedziała jedna fanka do Nialla. Ten
się tylko uśmiechnął i pocałował ją w policzek. Sama się uśmiechnęłam, ale
reakcja Tomlinsona była… No właśnie! Najstarszy brunet podbiegł do nich i ich
rozdzielił. Dziewczyna była w szoku. Ja również. Co to miało być?
Lou: Zostań moją dziewczyną?- zaproponował fance.
Lou: Niall jest jej.- wskazał na mnie.
- A ona jego.- wskazał na Nialla.
-Należą do siebie, a ja jestem singlem.- nie
wytrzymałam i parsknęłam śmiechem.
Kika: Louis! Tandetny ten Twój podryw.- krzyknęłam po
czym Luluś się oburzył.
Po tej dość dziwnej sytuacji następne godziny
spędziliśmy w dziewiątkę w restauracji. Dziewiątkę? Tak dołączył do Nas
przeuroczy Liam, który zagadywał wiecznie moją mamę. Cieszę się, że nie przeszkadza
im bariera językowa. To było urocze popołudnie i tak szczerze brakowało tylko
Harrego no i Zayna, ale o Nim nikt nie chciał mówić. To dziwne… No, ale cóż.
Nie nalegałam.
Lou: Wiecie co dziś zauważyłem?
Li: Co takiego?
Lou: Ze nie ważne, ile dobrego człowiek zrobi, zawsze
będą się Go czepiać o malutki błąd, który kiedyś popełnił.
Kika: Skad ja to znam.- oparłam się wygodnie.
N: Możemy o tym Louis nie rozmawiać, to szorstki
temat.- nie wiem dlaczego Niall zakończył ten temat. Przecież Tommo nic tak
naprawdę złego nie powiedział. Podpytam się później Ni, o co chodzi.
M: Idziemy dziś do kasyna?- zapytał Maciek gdy
wychodziliśmy.
D: Przecież Ty nie potrafisz grać.- Damian próbował
sprowadzić Macieja na ziemie.
M: Co to ma do tego? Idziemy?
K: W sumie nigdy nie grałem w pokera.- zastanawiał się
Kamil.
Lou: Idziemy z Wami.- powiedział zadowolony Louis
opierając się o Nialla.
N: Karolina idziesz?- zapytał blondyn.
Kika: Raczej nie. Zostanę z mamą.
Lou: No błagam Cię! Przecież Twoja mama może iść z
Nami.- uparł się Louis.
M: Nie dziękuję, ale nie.- odezwała się moja mama.
Kika: Dlatego zostanę.
M: Nie, Ty pójdziesz z przyjaciółmi, a ja zostanę w
hotelu.
Kika: Nie chce zostawiać Cię samej.- zaprotestowałam.
Li: Nie zostanie.- wtrącił się Liam.
- Idę dziś do Harrego i jego rodziny wiec chciałbym,
aby Twoja mama mi towarzyszyła.
M: No widzisz, pójdę z Liamem i poznam resztę One D.
Kika: Jesteś pewna?
M: Oczywiście.- uśmiechnęła się.
Lou: No to idziemy przepierdolić kasę!- krzyknął
uradowany Luluś.
***
Wieczorem całe Dream i dwójka chłopaków z One
Direction wybrało się do kasyna w mieście, które jest z tego znane. Vegas
dzisiejszej nocy będzie nasze. Tak naprawdę nigdy nie graliśmy w pokera, a z
opowieści 1D wynika, ze nie raz przegrali w takim miejscu mnóstwo pieniędzy. To
będzie długa noc!
K: Wyobraź sobie, że zdobyłaś nagrodę w konkursie:
Każdego ranka na Twoim koncie pojawi się 86 400 zł. Nagroda ta ma jednak
określone zasady, tak jak w każdej grze. Pierwsza zasada jest taka, że wszystko
to, czego nie wydasz w ciągu dnia, będzie Ci zabrane, nie możesz także przelać
pieniędzy na inne konto. Druga zasada jest taka, że bank może zakończyć grę bez
ostrzeżenia, w każdej chwili może powiedzieć: to koniec i zamknąć konto bez
oferowania nowego. Co byś zrobiła? Zakładam, że kupiłabyś wszystko, czego
pragniesz, nie tylko sobie, ale także bliskim Ci osobom, starałabyś się wydać
kwotę do ostatniego grosza. Ta gra jest prawdziwa i każdy z nas ma takie
„magiczne konto”, tyle tylko, że nie pamiętamy o nim. Tym magicznym kontem jest
czas. Codziennie rano budząc się, dostajemy 86 400 sekund do przeżycia, i
zasypiając, tracimy je bezpowrotnie. To, czego nie przeżyłyśmy, po prostu
znika… „Wczoraj” jest nie do odrobienia…Każdego ranka od nowa dostajemy 86 400
sekund, ale także każdego dnia bank bez ostrzeżenia może przestać nam ten czas
dawać. Więc co zrobisz z danym Ci czasem? Ile jest dla Ciebie wart? I jak go
wykorzystasz?- powiedział do wszystkich Kamil tuż przed wejściem. Zdecydowanie
nasz gitarzysta za dużo czasu spędza z Liamem.
Usiadłam przy jednym ze stołów, z pięćdziesięcioma
żetonami. Ludzie zaczynamy!- krzyknęła podświadomie moja druga ja!
POV Louis
Chyba jesteśmy tu już od czterech godzin. Mam dziś
szczęście, bo nie jestem na minusie. Udało mi się coś wygrać co spowodowało, ze
jestem z siebie zadowolony. Damian i Maciek przegrali 5000 dolarów, Dawid
wygrał 7000 dolarów, Kamil oczywiście jak przystało na Naszego drugiego dadiego
nie grał tylko Nas pilnował.
Lou: Gdzie Niall i Karolina?- zapytałem gdy Kamil
zadzwonił po taksówkę.
M: Niall jest w toalecie, a Karola jeszcze przy stole.
D: Pójdę po nich.- zaoferował Dawid.
Lou: Gdzie brunetka?
D: Jeszcze gra, mamy poczekać.
K: Serio?- oburzył się Kamil.
D: Przecież jutro koncert.- dołączył do niego Damian.
N: Mam pomysł.
M: Jaki?
N: Kamil, Damian i Maciek jedźcie do hotelu, a my
poczekamy na Karolę.
D: Niall ma rację. Zaczekamy na nią.
Rozstaliśmy się z 3/5 Dream i czekając wypiliśmy chyba
pół litra wódki. Byliśmy trochę wstawieni, ale humor nas nie opuszczał.
Kika: Jedziemy?- zapytała dziewczyna podchodząc do Nas
z uśmiechem na twarzy.
Lou: Cio ciooo.. – nie potrafiłem złożyć zdania.
Kika: Napiliście się?
N: Czekaliśmy na Ciebiie..- uśmiechał się Horan.
Kika: Wracamy Panowie!- pomogła Nam wstać.
Gdy byliśmy w busie co chwile parskałem śmiechem,
nawet nie wiem dlaczego.
POV Karolina
Z dwójką ochroniarzy udało mi się odprowadzić
chłopaków do ich pokoi. Na samą złość musiałam wynająć pokój dla Nialla i
Louisa co było nie lada wyzwaniem, ponieważ podobno nie było wolnych
pokoi. Odprowadziliśmy jako ostatniego
blondyna.
N: Dzię… dzikuje Państwu!- zaczął się kłaniać.
Kika: Trafisz do łóżka?- zapytałam.
Kika: Chodź, pomogę Ci.- postanowiłam go zaprowadzić.
Gdy usiadł na łóżku, ściągnęłam mu buty i zabierałam się za koszulkę.
N: Rozbierasz mnie?- podniósł brew.
Kika: Chce żeby było Ci wygodnie.
N: Zajmij się spodniami, mała.- poruszył brwiami. Nie
zwracałam na niego uwagę, był pijany i nie wiedział co mówi. Już miałam
wychodzić gdy zawołał mnie ponownie.
Kika: Co się dzieje?
N: Czy możesz położyć się przy Moim boku, obok Mnie, Mnie
I upewnić się, że mam się dobrze. Zatroszczyć się o Mnie?
Teraz nie chcę być tu, jeśli nie mogę być z Tobą dziś
w nocy.- mówił przesłodkim głosem. Na początku miałam ochotę powiedzieć mu, ze
jest pijany, głupi i za bardzo fantazjuje, ale przecież Niall przez ostatnie
dni robił wszystko, abym zapomniała o Adamie i zaczęła życ normalnie.
Kika: Dobrze, zostanę.- położyłam się obok niego, a
Niall momentalnie się do mnie przytulił. Był taki ciepły.
N: Kocham Cie!- powiedział wtulając się we mnie
jeszcze bardziej.
Kika: Nie jestem przyzwyczajona do tego, że mnie
kochasz…- powiedziałam myśląc, ze mnie słucha. Myliłam się, bo po chwili Niall
zaczął chrapać. Nie bałam się wyznania Horana, bo wiem, ze jego kocham Cię
brzmi przyjacielsko.
----------------------------------------------------------------------
Zdążyliśmy jeszcze przed czasem... Haaa! W końcu!
Zachecamy do czytania i komentowania..
Zachecamy do czytania i komentowania..
Nastepny rozdział pojawi sie 22 maja...
Do zobaczenia!
Do zobaczenia!
Boski czekam na next :-)
OdpowiedzUsuńRewelacja!
OdpowiedzUsuń