Translate

poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział VII- Mieć złamane serce i wierzyć w miłość, to tak jakbyś wyjebał się na betonie, a udawał, że to trawa.

Lokalizacja: 09 luty 2015, Lotnisko w Sydney, Australia

Już o ósmej rano wymeldowaliśmy się z hotelu i ruszyliśmy w stronę jednego z lotnisk w Sydney. Za dokładnie godzinne czeka nas kolejny lot do miejsca, w którym za dwa dni damy już trzeci nasz koncert. Lot do Brisbane będzie trwać półtorej godziny. Wszyscy są przemęczeni wczorajszym wyjściem do PUBu, Kamil ma takiego kaca, ze lepiej nie podchodzić. Stałam oparta o jedną ze ścian naszego sektora, w którym czekaliśmy na swój lot gdy podszedł do mnie Liam.
Li: O czym tak intensywnie myślisz w poniedziałek rano?
K: O niczym.
Li: Jesteś pewna?- zapytał.
K: Spójrz.- wskazałam ręką na pewna parę, która stała jakieś 20 metrów od Nas i się żegnała.
Li: Gdzie?
K: Ta para, która się zegna.
Li: Co z Nimi?- zapytał dość zdziwiony moją reakcją.
- Znasz ich?- kontynuował.
K: Nie! Ale w takim momencie uświadamiasz sobie, ze lotniska widziały więcej szczerych pocałunków niż ołtarze kościołów, a ściany szpitali słyszały więcej prawdziwych modlitw niż ściany kościołów.
Li: hmmm.. coś w tym jest, ale nie zawsze.- odparł po chwili.
K: Niektóre pary to wyjątek od reguły.- już miał coś powiedzieć, ale przerwał nam głos w megafonie zapraszający nas na pokład samolotu.
Cały lot przespałam i całe szczęście, bo zapewne znowu bym wbijała paznokcie w dłoń któregoś z chłopaków. Gdy się obudziłam już lądowaliśmy, Ron uprzedził mnie, żebym się nigdzie nie zgubiła, bo się strasznie wkurzy. Uwaga! Bardzo mnie to interesuje! Nawet jeśli chciałabym zrobić mu na złość to i tak by mi się nie udało, bo pilnowała mnie Lou ze swoim partnerem. Wsiedliśmy do ogromnego busa czekając na Nialla i Zayna, którzy mieli jechać z Nami.
K: Dlaczego 1D nie może jechać jednym wspólnym samochodem- zapytałam.
L: To jest niemożliwe.- odpowiedziała.
K: Ale dlaczego?
L: Dla ich bezpieczeństwa. Ich fanki sa tak narwane, ze mogą zaatakować ich samochód i nawet go przewrócić.
K: Przewrócić? To możliwe?
L: Wprawdzie nigdy się to nie zdarzyło, ale zawsze jest takie prawdopodobieństwo. Na ostatniej trasie jeden z chłopaków pojechał taksówką dla bezpieczeństwa, a w prasie pojawiła się zaraz informacja, ze chłopacy mają siebie dość i nie chcą jeździć jednym samochodem.
K: To dotyczy także hoteli?
L: Tak, zobaczysz w trakcie trasy zdarzy się tak, ze nie wszyscy będą w jednym hotelu.- Lou wszystko mi wytłumaczyła, a ja nie dążyłam dalej tematu. W spokoju czekałam na pojawienie się chłopaków. Czekaliśmy na nich prawie pół godziny, niektóre samochody pojechały już pod hotel. Gdy się w końcu pojawili Zayn miał niemrawą minę. Szepnęłam mu na ucho:
K: Coś nie tak?
Odpowiedział dość głośno.
Z: Perrie się nie odzywa, chyba jest zła za wczoraj.
K: Co było wczoraj?- zapytałam, ale wtrącił się Niall.
N: Gdybyś poszła z Nami do klubu byś wiedziała.- warknął siedząc naprzeciwko mnie.
Z: Troszkę wczoraj popłynęliśmy.
N: Troszkę? Stary to było „cos”
K: Dalej nie rozumiem.- odpowiedziałam im.
N: Zadzwonił do niej dość wstawiony i chciał z nią rozmawiać, bądź uprawiać seks telefon.- zaczął się głośno śmiać.
Z: Zamknij się, Ni! Tylko z nią rozmawiałem, ale problem jest taki, że nie wiem o czym, a Ona się teraz nie odzywa. Chyba mnie już nie kocha!- powiedział z frustracją w głosie.
K: Myślisz, że miłość jest wtedy, gdy dostajesz bukiet róż i możesz je wąchać? Nie, miłość jest wtedy, gdy ktoś opowiada ci przez cały dzień o oponach zimowych, a ty słuchasz.
N: Madre słowa Karoliny, tylko fakt jest taki, ze ona nie mówi nawet o oponach zimowych.- powiedział unosząc wysoko ręce.
Lou: To jest taka przenośnia, Niall- wtrąciła się blondynka.
K: Nie zrozumie tego, jest blondynem.- powiedziałam zdając sobie później sprawę z tego, ze obraziłam bogu winną Lou.
W samochodzie nastała niezręczna cisza, kierowca ruszył, a ja czułam się idiotycznie skrępowana. Gdy przed hotelem zauważyliśmy stado krzyczących fanek, kierowca zadecydował, ze podjedziemy od strony wejścia dla personelu. Tak też zrobiliśmy, do pokoju dotarliśmy ok 13. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w białe Air Force, spodnie dresowe z krokiem, bluzę z dużym napisem na plecach „Face 6” i ful capem. Oprócz tego wpakowałam do mojej podróżnej torby laptop i notes z tekstami piosenek i ruszyłam w miasto. Postanowiłam znaleźć ustronne miejsce i odpocząć od tego wszystkiego. Niby jest fajnie, spełniam swoje marzenia, ale… właśnie jest ale.. z dala od rodziny, z dala od Bogusia za którym tęsknie, z dala od tego normalnego życia, bez fanów i ciągłych przepychanek no i z dnia na dzień robię się coraz gorsza. Nie potrafię z nikim normalnie porozmawiać. Moje wypowiedzi są przepełnione sarkazmem. Z Ronem w ogóle nie rozmawiam, a wszelkie napięcia wyładowuję na boga ducha winnemu Horanowi. Okej, czasami sam prowokuje kłótnie, ale nie powinnam reagować. Powinnam znaleźć chociaż jedną wspólna cechę, która mogłaby nas jakoś do siebie zbliżyć. Gdy tak myślałam idąc postanowiłam odpocząć na jednej z ławek w parku. Rozsiadłam się wygodnie i zaczęłam chwytać wszystkie promienie słońca. Będąc tutaj relaksuje się na słońcu, gdzie w Londynie ludzie uciekają przed kolejna falą deszczu ,a w Polsce przed mrozami. Jak cudownie być w lutym w miejscu gdzie świeci tylko i wyłącznie słońce. Wyjęłam komputer  i przesłuchałam ostatnia ścieżkę dźwiękową, którą podesłał mi Damian. Była rewelacyjna, ale nie dziwi mnie ten fakt, bo wszystko co robi ten gówniarz jest dobre. Może nie zgadzamy się w wielu sprawach, ale nie można powiedzieć, ze nie ma talentu. Usłyszałam dźwięk sms’a, ale nie zważałam na niego, wyciszyłam telefon i zaczęłam pisać tekst kolejnej piosenki. Lubię tworzyć, mogłabym robić to codziennie bez przerw na posiłek. No dobra! Przesadziłam!
Spojrzałam na starsze małżeństwo, które rozmawiało dość głośno na temat czasów wojny, kiedy musieli się rozstać, żeby odnaleźć po latach. Nie przeszkadzało mi to, że rozmawiają tak głośno. To było urocze, cały czas trzymali się za ręce i karmili kaczki. Ich relacja tamtych czasów była tak interesująca, ze postanowiłam cos skomponować. Po jakiś czterdziestu pieciu minutach wyszło mi coś co może do końca mnie nie zadowalało, ale było dobre.
Był kiedyś inny świat, który znałeś ty, który znałam ja
Odmierzałam czas w rytm twoich kroków
Razem biegliśmy za ogniem, który bezlitośnie zmienić miał miasto w popiół
Był kiedyś inny świat, miłość bez tchu

Chcę ufać znów, że rozumiesz bez wielkich słów, że twoje usta dotkną jeszcze raz moich ust
Zamykam oczy, czuję, jak w twoich dłoniach tonie moja twarz
Przysięgasz miłość aż po śmierć, słyszę wspólne bicie naszych serc
I chociaż walczysz z całych sił o coś więcej niż parę chwil
Po cichu ciągle wierzę, że nadejdzie taki dzień, gdy wrócisz, by stąd zabrać mnie
I powiesz mi: "Wciąż kocham cię
Wciąż kocham cię"

Powróci tamten letni czas
Zabierz mnie
Odżyje blask sierpniowych barw
Zabierz
Będziemy razem dalej iść
Zabierz mnie
By miasto nie przestało żyć

Posiedziałam jeszcze chwilę cały czas przyglądając się wszystkim zgromadzonym ludziom  w parku. Robiło się coraz później, więc postanowiłam wrócić do hotelu. Nie zdążyłam dobrze przekroczyć progu, a naskoczyli na mnie chłopacy wraz z Zaynem i Liamem.
K: Gdzie byłaś?- krzyknął Kamil.
Kika: W parku.- powiedziałam zdziwiona.
D: Dlaczego nie odbierasz tego pieprzonego telefonu?!- warknął Damian.
D: Zostawiliśmy Ci mnóstwo wiadomości.- dodał Dawid.
Kika: Okej, a wytłumaczy mi ktoś co się takiego wydarzyło?- spojrzałam na każdego po kolei.
Z: Ja to zrobię!- powiedział Zayn.
Li: Może lepiej Ja.- odparł Liam.
Kika: Może się kurwa zdecydujecie!- powiedziałam dość głośno.
- Ron Cię szuka- powiedzieli wszyscy razem.
Kika: O kurwa!- zdążyłam tylko powiedzieć gdy do lobby wszedł Niall z przewieszoną torbą golfową.
N: Co tu się wyrabia?- zapytał.
Kika: Witamy Cię!- powiedziałam ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
N: Właśnie widzę. Jestem zaszczycony, ze sama Karola wyszła ze swojej smoczej jamy mnie przywitać.- odpowiedział takim samym tonem.
Już chciałam powiedzieć coś jeszcze bardziej przesyconym sarkazmem, ale pojawił się cały czerwony ze złości Ron.
R: Gdzie Ty kurwa byłaś?! Wszyscy Cię do chuja szukają!- krzyczał na cały hotel.
Kika: Ja.. ja… ja..- nie byłam w stanie wydusić niczego sensownego. Znowu człowiek górował nade mną.
N: Była ze mną!- odezwał się Niall. Nawet się tego po nim nie spodziewałam.
R: Z Tobą?- wskazał palcem na Nialla.
- Gdzie?
Kika: Ehm.. Eeee..- chciałam się dołączyć, ale kolejny raz uratował mnie Niall.
N: Graliśmy w golfa. Wiesz co to golf?
R: Ha ha ha! Bardzo śmieszne, Ni.
Kika: No to, ten tego, no… Cos się stało?
R: Piosenka, miałem ją dostać dzisiaj po powrocie, ale urządziliście sobie gierki w golfa.
Kika: A tak zapomniałam… Wyjęłam ze swojej torby notes i podałam mu ksero tekstu.
R: Gdzie oryginał?
Kika: Zostawię Go dla siebie gdybyś przez przypadek zgubił.- minęłam Go i ruszyłam w stronę windy. Chłopacy stali w tym samym miejscu w ogóle się nie ruszając. Odwróciłam się i krzyknęłam:
- Niall! Idziesz?
Ten spojrzał na mnie, pokiwał głową i ruszył do windy.
W środku panowała napięta atmosfera. Najpierw prowokuje do kłótni, żeby później mnie bronić i dać sensowne alibi.
Kika: Dziękuję!- wyszeptałam.
N: Coś mówiłaś?- Acha, rozumiem.. Mam mu dziękować na kolana.
Kika: Dziękuję!- powiedziałam trochę głośniej.
N: Spoko..
Kika: Cieszę się. Zastanawia mnie tylko dlaczego to zrobiłeś?
N: Co?
Kika: Dałeś mi alibi.
N: Aaa to! Przydało się?
Kika: Tak, ale dlaczego? Przecież mnie nie lubisz.
N: Skąd wiesz, ze Cię nie lubię..?
Kika: Może jestem idiotką, ale nie tak głupią, żeby tego nie zauważyć.
N: To, ze nie spędzamy ze sobą tyle czasu co Ty z reszta nie znaczy, że Cię nie lubię..
Kika: Cały czas mi wrzucasz.
N: Pfff… Ja? Ja tylko się bronię.
Kika: Dobra, ale dlaczego?- winda się otworzyła, a Niall wyszedł z niej.
Kika: Odpowiesz..
N: Powiedzmy, ze jest cos co nas łączy.
Kika: Co?- powiedziałam dość szybko w obawie, ze nie otrzymam odpowiedzi.
N: Ron.
Kika: Nie rozumiem..- nie zdążyłam otrzymać odpowiedzi, bo drzwi od windy się zamknęły. Zajebiście! Idąc do swojego pokoju cały czas myślałam nad tym co powiedział Niall. Co nas łączy? O co chodzi z Ronem i Niallem? Pieprzona winda!
Wieczór miałam zamiar spędzić przed telewizorem oglądając denne seriale. Gdy już siadałam na kanapie ktoś zapukał do drzwi.
-Fuck!- powiedziałam. Podeszłam do drzwi, uchyliłam je i zobaczyłam uśmiechniętego, lokowatego z dołeczkami na twarzy Hazze,
H: Helloł!
Kika: Hi!
H: Co robisz?
Kika: Zasiadam do dennych seriali.
H: Uuuu… grubo!
Kika: A Ty?
H: Co ja?
Kika: Jakie plany?
H: Szczerze?
Kika: Yhy..
H: Właściwie to nic, myślałem, ze może…
Kika: Przyjdziesz do mnie na podryw?- zapytałam.
H: Właściwie to tak.- poruszył śmiesznie brwiami.
Kika: Zły adres.- powiedziałam kierując się do salonu.
H: Faktycznie..
Kika: Jesteś okropny.- rzucałam w niego poduszką, którą złapał.
H: Mówiłem o sobie.
Kika: O Tobie?
H: To źle?!
Kika: Wyczytałam, ze jesteś kobieciarzem..
H: Ha ha ha! Czytałaś o grudniowych dziewczynach?
Kika: Taak, to źle..
H: Dobra skończmy! Oglądajmy te seriale.
Kika: Tak.
Siedzieliśmy i oglądaliśmy stare odcinki Przyjaciół, bo Hazza się uparł, aby to oglądać. Nie wiem co On widzi w tym serialu, ale dobrze. Był moim gościem, wprawdzie wproszonym, ale gościem.
Kika: Kim jest ta szczęściara?- zapytałam.
H: Hmm- cały czas patrzył na telewizor.
Kika: Dziewczyna, która skradła serce samego Harrego Styles’a.- zaczęłam się z Nim droczyć.
H: Ha ha ha! Jesteśmy jeszcze przyjaciółmi.
Kika: Jeszcze?
H: Przestań! Może coś z tego będzie, może nie.. Lubię ją i chce mieć z nią dobry kontakt nawet jak nam nie wyjdzie.
Kika: Trzymam kciuki!- pokazałam zaciśnięte pięści.
H: Cieszę się!
Kika: To kto to? Mów, bo ciekawość mnie zżera- zaczęłam nim szarpać, żeby zwrócił na mnie uwagę.
H: Ha ha ha..- śmiał się jak opętany.
- Przestań! Powiem Ci, ale puść mnie!
Kika: Mów!
H: Nadine Leopold
Kika: Ta modelka?
H: Jop..
Kika: Oho hooo!
H: Co?
Kika: Nic! Nie potrafię gwizdać więc wydobywam z siebie te dźwięki.
H: Jesteś chora!
Kika: Ty również..- Harry złapał mnie i przytulił do siebie. Resztę filmu spędziłam w jego objęciach. Nie miałam nic przeciwko, bo robił to nawet dobrze. Czuję, że zyskuję nowego przyjaciela. Zdecydowanie Harry ma wszystkie cechy dobrego przyjaciela.

Lokalizacja: 10 luty 2015, Hotel w Brisbane, Australia

Nie pamiętam, o której wczoraj pożegnałam się z Harrym, ale wiem jedno obudziło mnie walenie do drzwi od mojego pokoju. Wygramoliłam się z łóżka i jeszcze nieświadoma niczego poszłam otworzyć drzwi. Gdy byłam już przy nich potknęłam się o swoje buty. Kurwa!- wymamrotałam i nie wstając z podłogi otworzyłam drzwi. Moim jeszcze zaspanym oczom ukazał się uśmiechnięty Zayn.
Z: Nie musisz mnie witać na czworaka.- uśmiechnął się promiennie.
Kika: Ha ha ha! Bardzo śmieszne Zen.
Z: Mogę wejść?- zapytał.
Kika: Możesz pomóc mi się podnieść z ziemi.- powiedziałam.
Nie musiałam długo czekać, Zayn nachylił się i mnie podniósł.
Kika: Dzięki!- wymamrotałam. Co Cię sprowadza o tak wczesnej porze- dodałam.
Z: Jeżeli dla Ciebie godzina 12 to wczesna pora to okej, niech tak będzie.
Kika: Co? To jest już 12! Świetnie nie zeszłam na śniadanie.
Z: Tym się nie martw, Niall wziął więcej jedzenia, pogadam z Nim może odstąpi Ci jakąś działkę.
Kika: Ha ha ha! Wierzysz w to?
Z: Niall nie jest aż taki straszny, wprawdzie jeszcze z nikim jedzeniem się nie dzielił, ale zawsze można mu coś podwędzić. Louis robi to cały czas.
Kika: Acha! Nie chce już nic wiedzieć.. To co się dzieje Zayn?
Z: Idziemy z chłopakami na basen i pomyślałem, ze może chcesz iść z Nami.
Kika: Będą tam wszyscy?
Z: Tak, dlaczego pytasz?
Kika: Dobra, o której?
Z: No tak jakby, już, teraz..- uśmiechnął się promiennie.
Kika: No dobra, daj mi chwilę. Pójdę się przebrać.
Z: To może ja spróbuje skombinować Ci coś do jedzenia.
Kika: Zdecydowanie to dobry pomysł.
Udałam się do swojej sypialni, a Zayn zaczął wydzwaniać do chłopaków, aby podkradli Niallowi coś do jedzenia. Mam nadzieje ze chłopina się nie skapnie, bo będzie po mnie. Po dokładnie dwudziestu minutach wyszłam z pokoju. Zayn siedział na kanapie oglądając telewizję, gdy mnie zobaczył powiedział:
Z: Szczerze wczoraj oglądałaś z Hazzą seriale do późna.
Kika: Jeśli Przyjaciół nazywasz serialem to tak. Boże myślałam, ze umrę z nudów.
Z: Przestań! To fajny film.
Kika: Może dla Was, ja wolę coś lepszego. A skąd wiesz, ze był u mnie?
Z: Gdy przyszedł do pokoju graliśmy jeszcze w playkę. Powiedział, ze jesteś niezrównoważona psychicznie, bo nie lubisz Przyjaciół i maltretowałaś Go tylko po to, żeby dowiedzieć się jak najwięcej o nim.
Kika: On jest chory!- powiedziałam przez śmiech.
Z: Nie! To Harry Styles.
Oboje wybuchliśmy śmiechem.
Kika: To co? Idziemy?- zapytałam gdy się uspokoiłam.
Z: Jasne! A masz..- rzucił w moją stronę paczką żelków.
Kika: Żelki?
Z: Śniadanie
Kika: Mam się tym najeść?
Z: Możesz oddać jak nie chcesz..- wyciągnął rękę.
Kika: Nie! Nie! Zjem.- odpowiedziałam.
Wyszliśmy z pokoju, ja zajadając się żelkami, które dostałam od Zayna i które zapewne były Nialla, a Zayn podskakujac i dotykając każdej lampy na korytarzu. Zjechaliśmy windą na parter i udaliśmy się w stronę hotelowego basenu. Czekała już tam na nas cała reszta. 
Li: Witamy spóźnialskich!- krzyknął Liam, który wypoczywał na jednym z leżaków.
H: cześć idiotko!- powiedział Harry, który podpływał do Nas.
Kika: Spadaj! Nie rozmawiam z Tobą.- wytknęłam mu język.
H: Dlaczego?- cały czas płynął w Naszą stronę.
Kika: Powiedziałeś, ze jestem niezrównoważona psychicznie..- udałam focha.
H: Przepraszam! Wynagrodzę Ci to.
Kika: Przedstawisz mnie swojej dziewczynie?- przystanęłam.
H: Co? Nie!- również się zatrzymał.
Kika: No to nie mamy o czym rozmawiać.- ruszyłam dalej.
H: Dobra!
Kika: Co?- znowu się zatrzymałam.
H: Zrobię to!
Kika: Wiedziałam.
H: Jesteś chora!
Kika: A Ty Harry Styles!- wytknęłam mu język.
Podeszliśmy do leżaków, na których leżał Liam. Zayn zaczął ściągać z siebie ubrania i po chwili był już w samych kąpielówkach.
Kika: Gdzie reszta?- zapytałam.
Li: Tam.- pokazał na górę palcem.
Mój wzrok powędrował do góry, a na krawędzi skoczni stał Louis z Niallem przygotowujący się do skoku.
Kika: czy Oni…- nie zdążyłam dokończyć, bo przerwał mi Zayn.
Z: Będą skakać.
Obserwowałam z dołu ich poczynania, stali na krawędzi szczerząc się jak idioci. W pewnej chwili skoczyli wrzeszcząc jakieś idiotyczne teksty.
Li: Czasami się zastanawiam czy spędzanie wspólnie czasu Nialla z Louisem nie powinno być zabronione.
H: Tez mi się tak wydaje..
Lou: Ale hardkor, chodźcie spróbujemy zrobić to wszyscy razem.
Kika: A gdzie reszta?- zmieniłam szybko zdanie.
Li: Kogo masz na myśli?
Kika: Dawida, Damiana, Kamila i Maćka- odpowiedziałam na jednym wdechu.
Z: Pracują dziś w studio, nie wiedziałaś.
Kika: A powinnam?
Z: W sumie nie, bo Ty pracujesz dopiero w Melbourne.
N: Skaczecie?!- krzyknął Niall.
Li: W sumie, ja i Louis już się powinniśmy zmywać.
Kika: Dlaczego?
Lou: Idziemy dziś popracować z naszymi tekściarzami..
Kika: Uuuu…
Lou: Wybacz mała!- powiedział Lou ubierając swoją koszulkę.
Li: Widzimy się później?
Z: Czemu nie. Gdzie?
H: Na mnie nie liczcie.
Kika: Dlaczego?
Podszedł do swoich spodni i wyciągnął z nich swój telefon.
H: Cholera! Jestem już spóźniony!- krzyknął.
Z: Co?
H: Obiecałem Lou i Lux, że pójdę z nimi na lunch. Zabiją mnie!- zaczął się szybko ubierać. Po chwili cała trójka opuściła basen.
N: No to co, skaczemy?- zapytał znowu Niall.
Z: Nie wiem czy to dobry pomysł.
N: Zayn nie jest głęboko.
W tej samej chwili zadzwonił telefon Zayna.
Kika: Zayn coś Ci dzwoni w kieszeni ..
Z: Co? Mnie? Zobacz kto?
Kika: Wyjęłam z jego spodni telefon i przeczytałam co było tam napisane:
- Kochanie <3
Z: Perrie?
Kika: Odebrać?
Z: Dawaj to tu!
Zabrał szybko telefon i poszedł w ustronne miejsce rozmawiać. Potem bez pożegnania zabrał swoje rzeczy i nadal rozmawiając z Perrie wszedł z basenu.
N: Czyli Nas zostawili- powiedział Niall cały czas pływając.
Kika: Zayn zaraz powinien wrócić.- odpowiedziałam.
N: Nie sądzę! Poszedł do pokoju rozmawiać z Perrie. Będzie to robił godzinami.
Kika: Świetnie!
N: Sorry jesteś skazana tutaj na mnie.
Kika: Na to wygląda.
N: Dlaczego nie pływasz?
Kika: Nie mam ochoty.- przepraszam bardzo, ale nie powiem mu, ze potrafię pływać tylko i wyłącznie żabka.
N: To skocz ze mną stamtąd.- wskazał palcem na skocznie z którym skakał z Lou.
Kika: Nie ma mowy!- powiedziałam.
N: Boisz się?!
Kika: Co? Nie! Nie o to chodzi!
N: Boisz się! Karolina Goldberg dziewczyna z zasadami boi się skoczyć.
Kika: Nie podpuszczaj mnie, Ni!
N: Ni? Pierwszy raz tak do mnie powiedziałaś.- uśmiechnął się.
Kika: Spadaj!
N: Cykor!
Kika: Co?
N: Cipa!
Kika: Nie jestem cipą!
N: Uwierz, ze tak!
Nic mu nie odpowiedziałam, wstałam ze swojego miejsca.
N: Serio? Znowu to zrobisz.
Kika: Co?
N: Jak nie wiesz co powiedzieć to zawsze wychodzisz.
Kika: Kto powiedział, ze wychodzę?!- spojrzałam na niego.
N: To co robisz?
Kika: Idziesz?
N: Gdzie?
Kika: Ja pierdole! Niall! Chcesz skoczyć czy nie?!
Nic nie odpowiedział, szybko wyszedł z basenu i szedł krok w krok równo ze mną.
N: Chyba masz zamiar ściągnąć ten t-shirt i shorty.
Kika: Eeee… tak!- zaczęłam się rozbierać, Niall cały czas mi się przyglądał.
- Musisz to robić?
N: Co?
Kika: Nie patrz!
N: Boże! Bóg po to dał mi oczy.- powiedział po czym się odwrócił.
Kika: Gotowe.- odpowiedziałam.
N: Dlaczego to robisz?
Kika: Co znowu?- przystanęłam.
N: To.- wskazał na moją rękę gdzie były blizny po cięciach.
Kika: A to.- udałam głupa.
- Już tego nie robię.
N: To dlaczego to robiłaś?
Kika: Hmm…. Kiedyś co chwilę się rozpadłam na kawałki, płakałam, krzyczałam, cięłam się. Tamtego cholernego dnia nikt mnie już nie pozbierał. Nikogo nie było, nawet jego.
N: Czy to był…- nie dokończył.
Kika: To było przed Calcumem jeśli o to pytasz.
N: Karola?
Kika: Hmm..- cały czas staliśmy w miejscu patrząc na siebie.
N: Poczekaj tu chwilę.- podbiegł do swoich spodni po czym wrócił.
Kika: Co to?
N: Daj rękę.- podałam mu ją nawet nie pytając się dlaczego. Napisał na moim lewym nadgarstku „Ni”
Kika: Co to?
N: Kiedy będziesz chciała zrobić to jeszcze raz, zobaczysz moje imię i nie będziesz mogła się tam okaleczyć, ponieważ będę na ciebie zły.
Kika: Cóż, mogę to zrobić na swoim prawym nadgarstku. Lub na moich udach. Lub gdziekolwiek.
N: W takim razie napiszę swoje imię na każdej najmniejszej części twojego ciała.
Kika: To jest dziwne, Ni?
N: Ten marker jest wodoodporny.- uśmiechnął się.
Kika: Idziemy?
Nic nie odpowiedział. Coraz bardziej zbliżaliśmy się do trampoliny.
N: Jesteś pewna, ze chcesz to zrobić?
Kika: Nie jestem cipą!
N: Panie przodem- uśmiechnął się.
Kika: Chyba sobie kpisz!
N: No dobra, zrobię to pierwszy.
Dość zwinnie wspiął się na sam szczyt, ja zrobiłam podobnie. Weszłam do góry, stanęłam na samym brzegu skoczni i spojrzałam w dół. Skocznia się za trzęsła, a ja się gwałtownie cofnęłam.
N: Spokojnie! Masz lek wysokości.
Kika: Nie!
N: To czego się boisz?
Kika: Ona się trzęsie!
N: No raczej, bystrzaku.- podał mi swoją dłoń. Złapałam ją. Podeszłam bliżej. Cały czas trzymałam rękę Nialla.
N: Jeśli chcesz możesz ją trzymać cały czas.
Kika: Oki.- nabrałam powietrza robiąc ogromne baki.
N: Serio?
Kiwnęłam do niego głową.
N: Tak wstrzymujesz powietrze?
Kika: Yhy!
Stałam na szczycie jakiejś 20 metrowej skoczni, przed sobą miałam maleńki basen. Cały czas trzymałam rękę blondyna, powietrzę i wolną dłonią zakryłam oczy.
N: Na trzy! Raz, dwa, trzy!- skoczyliśmy. Cały lot wrzeszczałam jak opętana. W wodzie miałam trudności z wyłonieniem się. Chyba tonę! O kurwa! Co się wybijałam, woda z powrotem brała mnie w dół. Nawet mój pieprzony piesek nie pomagał! Zginę! W jakimś pieprzonym hotelowym basenie! Moja desperacja była tak ogromna, ze zaczęłam zegnać się ze światem gdy nagle na swojej tali poczułam silne ramiona. Po chwili byłam już przy brzegu basenu.
- Trzymaj się mocno.- powiedział męski głos. Co ja gadam? To był Niall. Zaczęłam kaszleć.
N: Wszystko dobrze?- pokiwałam głową.
N: Nie mówiłaś, ze nie potrafisz pływać.- już wtedy mu odpowiedziałam.
Kika: Nie jestem cipą, Niall. Prawda?
N: Ha ha ha! Nie! Ale..
Kika: To się nie liczy. Żyję!
N: Jesteś głupia!- pomógł mi wyjść z basenu. Usiadłam na jednym z leżaków, a Niall okrył mnie ręcznikiem. Siedzieliśmy tak w ciszy do momentu aż zaburczało mi w brzuchu.
N: Ha ha ha! Serio?
Kika: Nie jadłam śniadania
N: To wyjaśnia wszystko. Idziemy coś zjeść?
K: Dlaczego nie?- Niall zadzwonił jeszcze po swojego ochroniarza, a ja w tym czasie się ubrałam. Mark pojawił się po chwili.
M: Widzę, ze wypad udany.
Kika: Powiedzmy.- uśmiechnęłam się zakładając swoje ubrania.
Gdy już mieliśmy wychodzić z basenu wbiegła dziewczyna, która wykrzykiwała nasze imiona. Mark zareagował dość szybko. Złapał ją i chciał ja wynieść z pomieszczenia.
Kika: Poczekaj!- krzyknęłam w jego stronę.
M: Co? To niebezpieczne!- powiedział trzymając ją na swoich ramionach.
Kika: Postaw ją!- Mark spojrzał na Nialla, a ten kiwnął głową.
- Dzięki Kika!- powiedziała zdyszana dziewczyna.
Kika: Chcesz autograf od Nialla?- zapytałam spoglądając na blondyna.
- Nie! Nie jestem fanką!- powiedziała patrząc na niego. Niall się troszkę zdziwił.
N: To czego od Nas chcesz?- zapytał.
- Staram się o posadę w Australijskim Cosmopolitan i muszę przeprowadzić wywiad.
Kika: Z Niallem- zapytałam
- Nie! Z Wami!
N: Z nami?- zdziwił się.
- Chodzi o to, że to mają być osoby dość pożądane przez media.
Kika: Sądzisz, ze jesteśmy pożądani?- dziewczyna zaczęła się śmiać.
- Tematyką będą zbliżające się walentynki. Chce się dowiedzieć jak postrzegają je single. Jesteście singlami, prawda?
N: No chyba tak, ale nie możemy dla Ciebie tego zrobić.
- Dlaczego?- powiedziałyśmy w tym samym czasie.
N: Nie mogę udzielać wywiadu bez chłopaków, a Ty Karola musisz mieć zgodę managera.- zwrócił się do mnie.
- Błagam Was! Nie róbcie tego! To dla mnie szansa! Od trzech lat staram się o tą posadę, a Naczelny powiedział, ze przyjmie mnie na staż dopiero jak zrobię z Wami wywiad.
N: Przepraszam, ale musisz napisać pismo.
- Napisałam.
Kika: I co?
- Odpowiedź odmowna.
Spojrzałam na Nialla, a ten pokiwał przecząco głową i ruszył w stronę Marka.
Kika: Zrobię to!- powiedziałam dość głośno, a Niall się odwrócił.
N: Co? Zwariowałaś! Będziesz miała przesrane! Ron Cię zabije!
Kika: Walę to!
- Naprawdę?
Kika: Tak! Pomogę spełnić marzenia innym tak jak ktoś pomógł mi- mój wzrok skierowany był na Nialla.
Ten tylko wypuścił ze swoich płuc powietrze i powiedział:
N: No dobra! Zrobię to, ale bierzesz jak co winę na siebie.- nie wytrzymałam, podbiegłam do niego i Go uścisnęłam.

***

Siedzieliśmy na leżakach czekając na pytania Elizy, bo tak miała na imię dziewczyna, która szturmem wpadła na basen, aby przeprowadzić z Nami wywiad.
N: Wyczuwam kłopoty- wyszeptał do mojego ucha blondyn.
Kika: Biorę to na siebie.- odpowiedziałam.
E: Jesteście gotowi?
Zgodnie odpowiedzieliśmy tak!
E: Pierwsze pytanie: Jak wygląda Wasza definicja miłości?
N: Miłość jest darem, który powinniśmy pielęgnować. Miłość jest łaską, którą dostajemy aby stać się lepszymi. Miłość jest prezentem, który nie zawsze podoba się jubilatowi. Miłość jest czymś co powinniśmy trzymać przy sobie i nie pozwolić odejść.
E: Kika?
Kika: Szczerze?
E: Oczywiście- uśmiechnęła się.
Kika: Może to głupie, ale miłość jest to jakieś nie wiadomo co, przychodzące nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak, i sprawiające ból nie wiadomo dlaczego.
E: Wow! Całkiem inaczej ją spostrzegacie. Mieliście kiedyś złamane serce?
- Tak!- powiedzieliśmy razem.
E: A złamaliście je komuś?
N: Nie!
Kika: Raczej nie!
E: Myślicie, ze można mieć złamane serce i wierzyć w miłość?
N: To jest trudne. Zawsze będziesz obawiał się, ze kolejna osoba znowu zagra na Twoich uczuciach. Wtedy stajesz się nieufny i to jest zrozumiałe.
Kika: Mieć złamane serce i wierzyć w miłość, to tak jakbyś wyjebał się na betonie, a udawał, że to trawa.
N: Dokładnie tak, chociaż Karola znowu ujęła to dość drastycznie.
E: Myślicie, ze cierpienie w miłości ma sens?
N: Tak. Cierpienie w miłości ma swój sens. Jest jedyną możliwością sprawdzenia miłości. Nieważne jest, jak kto cierpiał, ale dlaczego cierpiał. Jeżeli cierpiał z miłości do drugiego człowieka, to jego cierpienie jest świadectwem miłości. Potwierdza jego miłość. Prawdziwa miłość szuka trudnych dróg..
E: Ludzie mówią, ze miłość lubi półmroki, półśrodki i półkroki. Zgodzicie się z tym?
N: Tak, miłość zawsze była nie określona. Zawsze jest czymś bardzo wyjątkowym.
E: Pięknie powiedziane. Powiedzcie, szukacie miłości?
Kika: W jednym wywiadzie Niall powiedział, ze jej nie trzeba szukać. Ona przyjdzie sama.
N: W odpowiednim momencie.
E: Myślicie, ze Wasz moment jeszcze nie nadszedł?
N: Trudno powiedzieć. Może jutro na mojej drodze stanie kobieta mojego życia.
E: A co jeśli już stanęła, a Ty jej nie zauważasz?
Kika: Uwierz mi, ze Niall by ją dostrzegł. Jest wzrokowcem.
E: Jak zamierzacie spełnić Walentynki?
Kika: Normalnie jak każdy normalny człowiek. Będziemy walić tynki lub drinki.
N: Oba jednocześnie.- zaśmiał się Niall.
- Nie, a tak naprawdę jeszcze nie wiemy.
K: Ja wiem!
E: Tak?
K: Pójdę do kina.
E: Sama?
K: Nie wiem jeszcze.
E: Mogę wiedzieć na co?
N: 50 twarzy Graya jest podobno świetne.
Ke: Ej! To mój pomysł!
N: Też chce na niego iść!- spojrzał na mnie.
K: Ale nie możesz iść w Walentynki.
N: Dlaczego?
K: Ludzie pomyślą, ze cos nas łączy.
N: Przecież się nie lubimy!
K: Im to powiedz!
E: Już chciałam zapytać się czy razem, ale to pytanie chyba nie ma sensu.- uśmiechnęła się, a my wybuchliśmy śmiechem.
- Jesteście świetnymi przyjaciółmi.
N: Ja jej nawet nie znam!- oburzył się Niall.
E: Karolina ma wytatuowane Twoje imię na nadgarstku.- powiedziała bez zastanowienia.
Kika: To błąd w druku.- uśmiechnęłam się.
E: Jesteście zajebisci. Ostatnie pytanie: Czego tak naprawdę każdy z Nas pragnie w życiu?
N: Miłości.
Kika: Tak naprawdę każdy z nas pragnie tylko jednego: wiedzieć, że jest dla kogoś ważny. Że bez niego czyjeś życie byłoby uboższe.
E: Świetnie! Dziękuję Wam! Jesteście wspaniali. Jutro przyniosę Wam do hotelu napisany tekst, żebyście mogli Go przeczytać przed pojawieniem się w gazecie. Naprawdę dziękuje Wam!- uściskała nas po kolei i wybiegła.
My również opuściliśmy basen nie rozmawiając ze sobą.

***

Około godziny 19 do mojego pokoju przyszedł Louis z propozycją wspólnego wyjścia na miasto. Z początku nie miałam ochoty na wyjście poza mury hotelu, ale siła perswazji tego wielkiego dziecka nie pozwala odmówić. W lobby spotkaliśmy się z Zaynem, na którego twarzy widniał szeroki uśmiech, Liama rozmawiającego przez telefon z jedną ze swoich sióstr i Harrego który na swoich rękach trzymał Lux.
Lou: Gdzie Ni?
H: Ron go zatrzymał.- powiedział niewzruszony Harry.
Kika: Ron?
H: Tak, o coś się spinał..
Kika: O cholera!
Z: Co się dzieje, Karola?
Kika: Harry gdzie Oni poszli?
H: Do pokoju Sama, a co?
Kika: Idziecie beze mnie, muszę cos załatwić. Dołączę później!- krzyknęłam gdy biegłam już w stronę pokoju Sama.
Byłam już pod pokojem, w którym zatrzymał się Sam z zamiarem zapukania do nich gdy te się same gwałtownie otworzyły.
R: Kogo my tu mamy?! Zapraszam!- warknął.
Mój wzrok utkwiony był w podłogę gdy przekraczałam próg pokoju.
R: Siadaj!- warknął ponownie.
Kątem oka widziałam Nialla, który siedział na jednej z kanapie oglądając swoje buty. Był dość zmartwiony i smutny.
R: Masz nam cos do powiedzenia czy będziesz milczeć jak Twój kolega!- teraz zaczął krzyczeć.
Spojrzałam kolejny raz na Nialla, a ten cały czas miał spuszczoną głowę i kręcił nią przecząco.
Kika: Nie rozumiem.- powiedziałam spokojnie.
R: To my tu czegoś nie rozumiemy! Potrafisz czasami myśleć czy jesteś tak pusta idiotką!- dalej wrzeszczał.
Kika: Sam możesz mi wytłumaczyć to na spokojnie.- spojrzałam z nadzieja na Sama. Od początku wydawał mi się dość zrównoważony i spokojny.
S: Kika chodzi o to, że pracownicy hotelu mówią, ze za naszymi plecami oboje udzieliliście wywiadu.
Już trzeci raz spojrzałam na Nialla, podniósł wzrok, który utkwił na mojej twarzy. Czekał na moją reakcję.
Kika: Mogę to wytłumaczyć pod warunkiem, ze Ron nie będzie mi przerywał.- patrzyłam w błękitne tęczówki blondyna.
S: Zgoda.
Kika: Gdy wychodziliśmy dziś z basenu podbiegła do nas może 20-letnia dziewczyna. Była zdesperowana, bardzo chciała dostać się na staż do Cosmopolitana. Płakała! Wiem, ze to głupie, ale ktoś kiedyś w przypadku Nialla i w moim w ostatnim czasie dał nam szansę na spełnienie swoich marzeń. Nie mogłam jej odebrać tej szansy, postanowiłam jej pomóc. Niall nie chciał się na to zgodzić, ostrzegał mnie, ze to może się źle skończyć, ale ona była taka delikatna, sympatyczna i posiadała urok, który nie pozwalał jej odmówić. Udzieliliśmy wywiadu o tematyce miłości i zbliżających się walentynek.- skończyłam swój monolog.
S: Czyli przyznajecie się do tego, ze bez naszej zgody udzieliliście wywiadu, który może Wam, Nam zaszkodzić?
Kika: Tak, ja zrobiłam to świadomie, ale inaczej jest z Niallem. Był nieświadomy faktu, ze mogę Go do tego zmusić.
S: Zmusiłaś Go?
Kika: Tak!- Niall chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałam.
Kika: Nie miał innego wyjścia.. Ron dobrze wie, ze jestem do tego zdolna. Nie będę zdradzać czym mu groziłam, ale zrobiłam to i jestem w stanie zrobić to kolejny raz.- uśmiechnęłam się do Nialla, który był delikatnie mówiąc zdziwiony tym co mówię.
R: Zdajesz sobie sprawę z tego co zrobiłaś?
Kika: Tak! Ale wiem jedno, zrobiłabym to jeszcze raz..
R: Dla Ciebie cała ta trasa i możliwość nagrywania płyty to jedna wielka zabawa. Nie jesteś niczego świadoma! Możesz zniszczyć karierę nie tylko sobie, ale całej reszcie!- znowu warczał w moją stronę.
Kika: Dlatego ich przeproszę.- powiedziałam spokojnie.
R: Musisz ponieść konsekwencje swoich czynów.
S: Co masz na myśli?- wtrącił się Sam, a Niall cały czas się przyglądał.
R: Wpłacisz na cele charytatywne 20 000 funtów.
Kika: Co?
R: Dobrze słyszałaś. Dzięki temu pokażemy, ze nie jest Ci obojętny los biednych ludzi.
Kika: Przecież to prawie 100 000 złotych. Nie mam takich pieniędzy przy sobie, nie dostałam jeszcze nawet zaliczki za trasę.
R: Przykro mi! Za głupotę trzeba płacić!
Kika: Mogę już iść?- zapytałam.
R: Tak! Masz czas do pierwszego koncertu w Melbourne
Kika: Nie rozumiem.
R: 14 lutego chce w tym pokoju zobaczyć 20 000 funtów.
Kika: Dobrze, ale ja wybieram cel charytatywny.
R: Nie ma mowy!
S: Ron?- wtrącił się Sam.
R: Co?!
S: Niech wybierze, a teraz oboje jesteście wolni. Możecie już iść.
Wyszłam z pokoju, a za mną Niall. Podeszliśmy do windy, która miała nas zawieźć na piętro z naszymi pokojami.
N: Dziękuje!- powiedział Niall gdy byliśmy już w windzie.
Kika: Nie masz za co.- odpowiedziałam patrząc przed siebie.
N: Uwierz, ze jest! Wzięłaś cała winę na siebie. Dlaczego nie pozwoliłaś mi wziąć chociaż połowy winy.
Kika: Jesteśmy już kwita Ni, ty dałeś mi alibi gdy Ron mnie szukał, a ja wzięłam na siebie wywiad.
N: Tylko dobrze wiesz, ze to nie to samo. Nie musiałaś mnie długo namawiać do tego wywiadu i niczym nie zastraszałaś.
Kika: Niall! Do jasnej cholery, skończ wreszcie! Wszystko jest okej!
Nastała cisza, Niall chyba się obraził. Było mi głupio, wiec gdy wyszliśmy z windy powiedziałam:
Kika: Ni?
N: Hmm..
Kika: Przepraszam, nie powinnam się na tobie wyżywać.
N: Nic się nie stało. Nie powinienem Cię doprowadzać do takiego stanu. Karola?
Kika: Tak.
N: Skąd weźmiesz te pieniądze?
Wypuściłam powietrze:
Kika: Nie mam pojęcia, Ni! Cos wymyślę, muszę!
N: Mogę Ci pożyczyć.
Kika: Nie!- odpowiedziałam natychmiastowo.
N: Dlaczego?
Kika: Naważyłam piwa więc sama je wypiję. Nie będę pożyczać od Ciebie pieniędzy.
N: Nalegam!- uparł się jak osioł.
Kika: Nie, Niall! Poradzę sobie! Nie z takich kłopotów wychodziłam.
N: Jesteś pewna?
Kika: Tak!
N: Ale wiesz, ze…
Kika: Tak, wiem!
N: Nie dokończyłem..
Kika: Nie chce, żebyś kończył! To nie ma sensu. Dobranoc!- pocałowałam jego policzek i pobiegłam w stronę swojego pokoju. Nie miałam ochoty już na wyjście na miasto. Muszę skombinować 100 000 złotych w cztery dni.
Jestem silna.
Dam radę.
Nie poddam się.
Co ja pierdolę!

Jestem w dupie! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz